Trener Polaków grzmi. "Za to odpowiada sam zawodnik!". Szansa na kredyt?
Kamil Stoch ma na wyciągnięcie ręki ścisłą światową czołówkę. Musi tylko oddawać drugi skok na poziomie pierwszego, by ją dogonić. W gorszej sytuacji po inauguracji Pucharu Świata jest Aleksander Zniszczoł, który nie zauważył dziury w kombinezonie. – Zawodnik odpowiada za sprzęt – podkreśla trener Polaków Maciej Maciusiak.

Rok temu Kamil Stoch był spychany na margines, głównie dlatego, że w końcówce kariery zdecydował się pracować z własnym sztabem, pod dowództwem Michala Doleżala. W kadrze A nastąpiła jednak zmiana warty i pod skrzydłami Macieja Maciusiaka Stoch znowu jest najlepszym polskim skoczkiem, i to zdecydowanie! W niedzielę Kamil spóźnił pierwszy skok w Lillehammer, a jednak odleciał na 137.5 m. Ma moc i dynamikę. Wie, jakie drobnostki musi poprawić.
ZOBACZ TAKŻE: Adam Małysz wyjawił wszystko ws. Kamila Stocha! "To nie wchodzi w rachubę"
Kacper Tomasiak z imponującym debiutem w Pucharze Świata
Za rok Stocha nie będzie już na skoczni, ale możemy spać spokojnie. Również z uwagi na wybuch talentu Kacpra Tomasiaka. Najmłodszy nasz skoczek, w Lillehammer, zanotował prawdziwe wejście smoka w Pucharze Świata!
Debiuty w najważniejszych zawodach w skokach narciarskich nigdy nie były bułką z masłem. Nawet dla największych tuzów tego sportu. Adam Małysz czterokrotnie nie był w stanie zakwalifikować się do debiutanckich konkursów PŚ w 1994 r. i dopiero za piątym razem zajął 17. miejsce. Na jego usprawiedliwienie warto dodać, że nie miał wówczas ukończonych 17 lat. Kamil Stoch debiutował jako siedemnastolatek, w 2004 r., gdy był 49. Pierwsze punkty wywalczył dopiero rok później, przy czwartym podejściu do PŚ, będąc siódmym w Pregaleto.
Tymczasem osiemnastoletni Kacper Tomasiak w pierwszym podejściu od razu punktuje na 18. miejscu, by w niedzielę powtórzyć to i zakończyć na 22. pozycji. Siła spokoju na skoczni i podobna przed kamerami. Żadnej tremy gołowąsa.
- Kacper faktycznie złapał teraz bardzo dobrą dyspozycję i technikę, która mu spasowała. Widać, że fajnie się w tym czuje, ale ja przede wszystkim mam nadzieję, że jest mocny psychicznie. Po wywiadach i ocenie jego zachowania widać luz, a nie widać stresu debiutanta, który często towarzyszy zawodnikom, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają na zawody rangi Pucharu Świata. I często czują za duży respekt do tych wielkich zawodników. U niego nie widać nic takiego. To jest bardzo dobra cecha. Mam tylko nadzieję, że to nie jest tak, że on ewentualny stres i tremę tłumi w sobie, a później musi odreagować, tylko że ten obraz, który widać na zewnątrz jest prawdziwy. Jeśli tak jest, to będziemy mieć z niego pociechę – powiedział nam prezes PZN-u Adam Małysz.
Oczywiście musimy dmuchać na zimne. Dla Kacpra najbliższe dni to prawdziwa próba ognia. Z takimi wyzwaniami, jeśli chodzi o obciążenie fizyczne, jak i mentalne jeszcze nigdy się nie mierzył. Po niedzielnym konkursie w Lillehammer żaden ze skoczków nie miał czasu na regenerację, bo już dziś rano wsiadł w autokar, by przenieść się do szwedzkiego Falun. Ponad sześć godzin z podkurczonymi nogami to nie jest najlepszy sposób na relaks nóg. A już we wtorek i środę rano dwa kolejne konkursy PŚ, a po nich znowu podróż do Kuusamo i tam kolejny weekend naszpikowany wydarzeniami na skoczni w Ruce. Jeśli Tomasiak utrzyma ten poziom do niedzieli, to będzie dobry znak na cały sezon.
Dawid Kubacki może i chce więcej, Aleksander Zniszczoł przegapił dziurę w sprzęcie
Dawid Kubacki ani myśli oddać pozycję numer dwa w polskich skokach Kacprowi, co udowodnił w niedzielę. Nowotarżanin wykorzystuje swoje doświadczenie i potrafi się piąć w górę klasyfikacji w trakcie konkursu. Zarówno w sobotę, jak i niedzielę druga seria była lepsza w jego wykonaniu. Pozostaje mu życzyć, by po tej pierwszej lokował się co najmniej w drugiej, a nie trzeciej dziesiątce. Wówczas, w finałowej, będzie mógł przypuścić atak na top 10.
Aleksander Zniszczoł rozregulowany był już na obozie w Zakopanem, weekend z Lillehammer jest dla niego do zapomnienia. W sobotę nie przebrnął kwalifikacji. W niedzielę nie zauważył dziury w kombinezonie i nażarł się sporo nerwów. Na szczęście uniknął żółtej kartki, kontrolerzy zezwolili mu na start z nieplanowanym wywietrznikiem.
- To zawodnik odpowiada za swój sprzęt. Musimy z Olkiem o tym porozmawiać – podkreślał w rozmowie ze Skijumping.pl trener Polaków Maciej Maciusiak.
Komu jak komu, ale Zniszczołowi w Falun na pewno nie zabraknie motywacji. Ma świadomość, że wystąpi tam na kredyt. Gdyby nie napięty terminarz i logistyka, trener Maciusiak wymieniłby go na kogoś innego, np. na czekającego w kolejce Macieja Kota. Pytanie tylko, czy technika pozwoli 31-latkowi na lepsze występy. Tym bardziej, że po Lillehammer nie może zarażać pewnością siebie.
Paweł Wąsek w poszukiwaniu formy
Falstart w PŚ zaliczył też Paweł Wąsek. W ubiegłym sezonie był liderem naszej ekipy. Po Lillehammer miał na koncie 26 pkt za 14 i 23 miejsce. Tym razem po pierwszym weekendzie z PŚ ma tylko trzy "oczka" za 28. miejsce w sobotę.
Wbrew obniżce lotów Wąska, w porównaniu do ubiegłego sezonu, nasi skoczkowie zrobili postęp w inauguracyjnych zawodach PŚ. Ale zarówno oni, jak i kibice oczekują więcej. Miejsca w pierwszej "dziesiątce" Kamila Stocha, lepszej wersji Piotra Żyły, Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła.
Jak przystało na sezon olimpijski, wszystkie nacje prezentują najlepsze oblicze. Austriacy zdominowali sobotni konkurs, obsadzając całe podium, ale już w niedzielę ich tam nie było. Japończycy z Ryoyu Kobayashim i wśród pań Nozomi Maruyamą chcą być dominatorami. Nozomi wygrała wczoraj o 30 pkt. Z podobną przewagą, zwłaszcza jeśli idzie o odległość, wygrywał kiedyś Adam Małysz.
Marzeń o olimpijskich medalach nie porzucą także Słoweńcy i Niemcy. My wierzymy, że Polska może wystąpić w roli czarnego konia. Już cztery lata temu pokazał to Dawid Kubacki, zdobywając dla naszego kraju jedyny medal na IO w Pekinie, a przecież nie należał do grona faworytów. Przed igrzyskami w PŚ szło mu jak po grudzie. Zapunktował na inaugurację w Niżnym Tagile (13. miejsce), ale na kolejne punkty musiał czekać do Turnieju Czterech Skoczni (był 28. w Oberstdorfie), a PŚ w Zakopanem opuścił z powodu koronawirusa.
Dlatego dzisiaj tym bardziej nie możemy wykluczyć, że polskie skoki zdobędą medal na IO w Predazzo.
Przejdź na Polsatsport.pl
