Kolejny polski medal Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim w Hamar

Zimowe

Polski panczenista Damian Żurek po raz kolejny pokazał się znakomicie w trakcie zawodów Pucharu Świata w norweskim Hamar. Polak, który w piątek wywalczył brązowy medal na pięćset metrów, w sobotę zdobył srebro na dystansie dwukrotnie dłuższym. Tuż za podium na 5000 metrów był Władymir Semirunnij.

Trzech mężczyzn w strojach sportowych pozuje do zdjęcia na podium, każdy z medalem na szyi. Jeden z nich trzyma dyplom.
fot. Rafał Oleksiewicz

Po dwóch dniach rywalizacji w Norwegii Biało-Czerwoni mają na swoim koncie trzy medale, bo jeszcze jedno srebro – w piątek – dołożyła na 500 metrów Kaja Ziomek-Nogal. Kolejne szanse Biało-Czerwoni będą mieli w niedzielę, gdy m.in. drugi raz na dystansie 500 metrów rywalizować będą sprinterki i sprinterzy.

 

Żurek na mecie bardzo mocno okazywał radość. – Mamy drugi dzień i jest drugi medal. Cieszę się bardzo i jestem bardziej zadowolony, niż w piątek z pięćsetki, bo popełniłem mniej błędów. Fajnie, że udało się zdobyć srebro. Mamy jeszcze niedzielę i mam nadzieję, że też przyniesie nam dobre rezultaty. Fajnie, że Piotrek Michalski też miał super przejazd, bo też jest w czołówce. Cały czas pokazujemy, że jesteśmy czołówką światową – podkreślał polski panczenista.

 

Najszybszy obecnie polski łyżwiarz wciąż jeszcze odczuwa skutki niedawnej kontuzji, ale, jak twierdzi, wszystko jest na dobrej drodze. – Jeszcze delikatnie odczuwam, ale wiem, że już tutaj mogę pracować na maksymalnych obrotach. I wiem, że jestem w stanie mieć jeszcze lepsze biegi, ale w tym momencie jestem w 100 procentach zadowolony. I wiem, że mamy jeszcze trochę czasu do przepracowania, gdzie możemy te błędy poprawić. A po Nowym Roku mamy kolejną dawkę ścigania – dodał.

 

Sporo emocji dostarczyła rywalizacja na 5000 metrów. Władymir Semirunnij, który jechał w pierwszej parze, bardzo długo prowadził w klasyfikacji. Ostatecznie jednak skończył na czwartej pozycji. – Myślałem, że uda się uzyskać lepszy czas, ale może tak się stało, bo jechałem w pierwszej parze. Nie lubię tego, bo sędziowie nie dają czasu, żeby lód wrócił do siebie po czyszczeniu rolbą. Jest taki bardziej miękki i mokry. Może trzeba było specjalnie zrobić falstart, żeby było więcej czasu? Ale bez narzekania, to była jedna z pierwszych moich piątek w tym sezonie, które przyjechałem tak równo od początku do końca. I ogólnie czas, jak na Hamar, był całkiem dobry – komentował reprezentant Polski, który wcześniej wywalczył kwalifikację olimpijską na 10000 i 1500 metrów.

 

Michalski, który w piątek wygrał rywalizację w grupie B na 500 metrów i w niedzielę wystąpi na tym dystansie, w sobotę był ósmy wśród elity rywalizującej na 1000 metrów. – Te zawody w Norwegii traktujemy jako przypieczętowanie tego wszystkiego, na co pracujemy od początku sezonu. W końcu mam wyniki, z których mogę być zadowolony. Jazda jeszcze, jak to zwykle u nas sprinterów, pozostawia troszeczkę do życzenia i jest parę elementów do poprawy, ale właśnie po to tu przyjechałem. Nie chciałem odpuszczać tego startu, żeby troszkę potrenować i sprawdzić się na bardziej wymagającym torze. Czas jest bardzo optymistyczny i daje dużo pozytywnego feedbacku – mówił Michalski.

 

A co jest do poprawy? – Było odrobinkę za wolno na rozpędzeniu. To jest coś, co powinienem przypilnować, żeby było lepsze, tym bardziej po wczorajszym biegu na 500 metrów, gdzie to rozpędzenie było naprawdę dobre. Dziś tego rozpędzenia brakowało, ale wykorzystałem swój drugi atut, czyli utrzymanie tej rundy. To dało całkiem niezły wynik i troszkę wspomnień z zeszłego roku, gdy byłem ósmy na mistrzostwach świata – dodał.

 

Osiemnasty w Hamar na 1000 metrów był Szymon Wojtakowski, a wśród pań piętnastą lokatę zajęła Karolina Bosiek. Tomaszowianka krok po kroku wraca do dobrej dyspozycji. – Był to solidny przejazd, porównując do tego z zeszłego weekendu w Holandii. Cieszę się, bo jest to jakiś mały krok do przodu i też z cierpliwością czekam, bo wiem, że to nie jest szczyt moich oczekiwań i mojej formy na ten sezon. Jeszcze mi troszeczkę brakuje, ale po ubiegłym sezonie wiem, że to wszystko przyjdzie. I mam nadzieję, że będzie to w odpowiednim momencie – komentowała swój występ.

 

A ten odpowiedni moment to oczywiście lutowe igrzyska olimpijskie w Mediolanie. Głównym celem w tym sezonie Pucharu Świata jest wywalczenie kwalifikacji, a zawody w Hamar są ostatnimi, w trakcie których trwa jeszcze o to walka. 

 

– Oczywiście, liczyła się kwalifikacja. Cieszę się, że przypieczętowałam tę kwalifikację i jest ona pewna, bo taki był cel. Wiadomo, oczekiwania w tabeli Pucharu Świata były większe. Wiem, że mentalnie na pewno była jakaś rezerwa, bo w pewnym momencie za bardzo mnie dobiło i nie mogłam pokazać swojej formy na tyle, na ile byłam gotowa. Ale wierzę, że wszystko dzieje się po coś i mam nadzieję, że właśnie jeszcze będę miała taką możliwość pokazać się z bardzo dobrej strony – mówiła Bosiek.

 

– Właściwie te igrzyska już czuć. Właściwie wszystko, co teraz robimy, tak naprawdę robimy pod igrzyska. Wiadomo, że, tak jak Damian, chciałby się zdobywać medale, bo on to robi właściwie hurtowo i to na pewno mu pomaga także w kontekście igrzysk, bo fajnie jest potwierdzać co start swoją wysoką formę. I to też pokazuje innym, że trzeba się liczyć z Damianem i z Polakami – dodał Michalski.

 

W sobotę kilkoro Polaków rywalizowało też w grupie B. Na 1000 metrów trzecia była Natalia Czerwonka, dziewiąta Iga Wojtasik, czternasta Natalia Jabrzyk, a wśród mężczyzn jedenastą lokatę zajął Mateusz Śliwka. Piąte miejsce na 3000 metrów wywalczyła Magdalena Czyszczoń, a osiemnasta była Zofia Braun. Z kolei na 5000 metrów wśród mężczyzn dziesiąty był Szymon Palka, a Wojciech Gutowski zajął 27. miejsce.

 

Zawody Pucharu Świata w norweskim Hamar zakończą się w niedzielę. Transmisja na sportowych antenach Polsatu.

Informacja Prasowa
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie