Szokujący pomysł eksperta. Wujek Adama Małysza lekiem na całe zło

Dariusz OstafińskiZimowe

- Sztab musi teraz zrobić coś ekstra, zmienić podejście do treningu, wykonać radykalny ruch. Jest niewesoło, a może być jeszcze gorzej – mówi trener skoków Kazimierz Długopolski po turniejach w Klingenthal.

Skoczek narciarski w białym kombinezonie i kasku w locie na tle mglistego krajobrazu.
fot. PAP

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Za chwilę Engelberg, który jest pewnym podsumowaniem pierwszej fazy sezonu, a poza tym pokazuje, kto zawalczy o wygraną w Turnieju Czterech Skoczni. My w tych ostatnich zawodach przed Engelbergiem mocno rozczarowaliśmy.

 

Kazimierz Długopolski, trener skoków narciarskich: No aż tak mocno, to chyba nie. Przynajmniej ja się nie rozczarowałem. Dla mnie Wisła to był taki niespodziewany sukces. My nie mamy takiej formy, żeby mieć dwóch zawodników w dziesiątce. Jedynie Tomasiaka na to stać, a tu jeszcze Żyła wyskoczył i to wystarczyło, żeby rozbudzić nadzieje.

 

Pan mówi: Tomasiaka stać na dziesiątkę, a w Klingenthal nie wszedł do trzydziestki.

 

Jemu coś nie pasowało na tej skoczni, ale on jest w najlepszej formie. To obecnie nasz najmocniejszy zawodnik. Miałem jednak mówić o tym, jak wyglądamy przed Engelbergiem.

 

Zgadza się.

 

To ja powiem, że nie wyglądamy dobrze. Powiem więcej, nie przewiduję niczego lepszego w tych najbliższych tygodniach. Mamy taki poziom niezły, solidny, ale do tych najlepszych brakuje nam kilku, może nawet kilkunastu metrów.

 

Dlaczego?

 

Zawsze jest jakaś przyczyna. W mojej ocenie, choć może się tymi słowami narażę, brakuje naszym agresji na progu. Nie ma tego większego wyjścia do przodu. Pewnie przyczyna tkwi w dojeździe. Nie widzę tych wykresów, jakie mają, ale moim zdaniem, jak patrzę na to z wygodnego fotela, to agresja na progu jest tym minusem.

 

Czyli błąd techniczny.

 

Tak, bo dynamika i siła jest.

 

A kto za to odpowiada, że jest taki błąd techniczny?

 

Pan dobrze wie.

 

Według mnie trener. Może zawodnicy, jeśli założymy, że trener mówi, gdzie leży błąd, a oni tego nie chcą lub nie potrafią poprawić.

 

Mnie to trochę zaskakuje, bo to są doświadczeni zawodnicy.

 

Czyli trener pana zdaniem widzi, gdzie leży problem.

 

Może widzi, a może nie. Z trenerem jest jak z lekarzem. Każdy chce wyleczyć, ale nie zawsze postawi dobrą diagnozę i potem są komplikacje. Jeśli tu mamy złą diagnozę, to w ślad za nią idą złe uwagi. Nie chcę krytykować trenera, ale widzimy, że coś nie gra. To, co jest starcza na drugą, trzecią dziesiątkę, a i to nie zawsze. Nie ma stabilizacji.

 

Rafał Kot mówi, że z tego medalu na igrzyskach nie będzie.

 

Wie pan, zawsze coś wyjątkowego może się zdarzyć. To jest jeden konkurs. Z góry nie można przesądzać.

 

Mówimy jednak o cudzie, a ja pytam o pewne procesy.

 

To w takiej sytuacji, biorąc pod uwagę szkoleniowe procesy, nie będzie medalu na igrzyskach. Dodałbym, że na dzisiaj nie będzie.

 

To co można zrobić?

 

Jest dużo czasu na poprawę, bo ci zawodnicy, to nie są ułomki, ale wielkie talenty.

 

Błędy techniczne poprawia się jednak ciężko. Taki powtarzany błąd staje się nawykiem, który trudno wyeliminować.

 

Tak, to prawda. W zasadzie to takie rzeczy robi się latem. To wtedy pracuje się nad techniką. Bo jeśli ktoś wchodzi w sezon z błędem, to potem tylko to pogłębia.

 

Potrzebna nam terapia szokowa.

 

Tak. Trzeba by odstawić zawodników. Prawie każdego z nich. Pytanie z kim do kogo iść.

 

To znaczy?

 

Już za Thurnbichlera był z tym problem, bo zaczynało się coś psuć. I też nie wiedzieliśmy komu tych zawodników przekazać.

 

Adam Małysz szedł do wujka Jana Szturca.

 

I to się jakoś sprawdzało. I tak sobie myślę, że może Zniszczoł czy Żyła mogliby iść tym samym tropem. Jakby potrenowali tydzień u Szturca, który potrafi to robić i zna ich od dziecka, to kto wie. Tu jest ważne też to, że taki trener musi wskazać nie tylko błędy i przekazać techniczne uwagi, ale i musi umieć dotrzeć do zawodników, pogadać z nimi o życiu.

 

Chyba warto podjąć ryzyko?

 

Pytanie, czy tu będzie odwaga, by to zrobić. Wątpię.

 

Tak na marginesie, to Kamil Stoch trenuje z Michalem Doleżalem i też ma problem.

 

Kamil Stoch już dawno zaczął popełniać pewien błąd, który psuje mu skoki. To już trzeci sezon z tym błędem. Nie potrafi go wyeliminować. Skacze dobrze, ale to są skoki na drugą dziesiątkę. Z przecież u Stocha nie o to chodzi. To nie ten kaliber zawodnika.

 

Trudno takiemu zawodnikowi, jak Stoch mówić, że jemu tak skakać nie wypada, ale źle się na to patrzy.

 

I tu wychodzi problem, że nie ma go kim zastąpić. Tylko Tomasiak skacze. Liczyłem na kilku innych, ale jest zastój.

 

Jednym słowem zmiana trenera nie okazała się lekiem na całe zło.

 

Dlatego sztab musi teraz zrobić coś ekstra, zmienić podejście do treningu, wykonać radykalny ruch. Jest niewesoło, a może być jeszcze gorzej.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie