Iwanow: Inwestycje? Tak! Zarabianie? To daje tylko start w europejskich pucharach
Ostatnie dni przed Świętami Bożego Narodzenie w polskiej klubowej piłce były dość intensywne. Legia Warszawa w końcu „pochwaliła się” Markiem Papszunem podczas „briefingu”, z którego niczego ciekawego dowiedzieć się nie było można. Przeciwieństwem spotkania przy Łazienkowskiej 3 była pełna konkretów, otwartości i szczerości konferencja prasowa w Częstochowie.

Pozbawiona „korpo-gadki” i słownej papki. Z pełnym zaangażowania udziałem właściciela i nowego szkoleniowca. Widzew Łódź szczyci się najdroższym transferem w historii Ekstraklasy. A Pogoń Szczecin wpisami „złotoustego” Alexa Hadigathiego, który zamierza zburzyć pomnik reprezentanta Polski i legendy „Portowców” Kamila Grosickiego, informując, ile ten chciałby zarabiać.
ZOBACZ TAKŻE: Nie tylko Pietuszewski. Kolejna gwiazda bliska odejścia z Jagiellonii!
W stolicy nie usłyszeliśmy niczego ciekawego, bo co tu mówić, jak jeszcze nie ma o czym gadać? Trener przyleciał przecież na spotkanie z mediami prosto z Cypru i ostatniej posługi dla Rakowa. Szef tego klubu Michał Świerczewski zapowiedział zmianę polityki na mniej rozrzutną, bo wie, że dokładać z własnej kieszeni można długo, ale przecież ten proceder nie może trwać bez końca. Na piłce w tym kraju zarabiają tylko nieliczni i wkrótce o pewnych zależnościach przekonają się zarówno w Łodzi, jak i w Szczecinie. To świetna informacja do polskiej piłki, że ktoś taki jak Robert Dobrzycki chce mocno inwestować – i już to robi - ale by miało to sens, trzeba grać w europejskich pucharach. Bez nich wszystkich czeka spora „dokładka”. A „zabawka” rozwesela tylko wtedy, kiedy działa. Jeżeli zaczyna mieć usterki, często jest wyrzucana do kąta. Dziś jest ekscytacja, euforia, widokiem trybun przy Alei Piłsudskiego można się delektować. Miejsc do Europy będzie co prawda więcej niż dotychczas, lecz kandydatów też.
CV Osmana Bukariego może robić wrażenie, choć jeśli ktoś był gwiazdą Crvenej Zvezdy, nie musi być przynętą nawet dla nas. Tam poza gigantem z Belgradu liga po prostu jest bardzo słaba. Partizan dopiero powoli się odradza, a z Europy wyrzucił go Hibernian. O Champions League grała niedawno dobrze nam znana i gorzej niż przeciętna Backa Topola. A to, że potrafimy ściągnąć z Kopenhagi ponad trzydziestoletniego Lukasa Leragera, świadczy na razie głównie o tym, że jesteśmy w stanie naprawdę godnie zapłacić i być konkurencyjnym dla zachodniego rynku, który niegdyś był poza zasięgiem. Kierunek dotychczas raczej bywał odwrotny. To nasi odchodzili do Danii. Inna sprawa, że nikt do takiego klubu jak FC Kopenhaga, nie ściągałby 32-letniego Polaka…
Kopenhaga bez niego słabsza nie będzie, bo tam „własna” młodzież puka do ligowych bram. Widzew za to powinien być mocniejszy. Pytanie, czy to wszystko będzie się opłacać?
Przejdź na Polsatsport.pl