Kampa: Wybór selekcjonera to w Polsce telenowela! W Niemczech robimy inaczej

Siatkówka

Niemiecki rozgrywający Lukas Kampa zastąpił w Jastrzębskim Węglu Michała Masnego i na razie jest to doskonała zmiana. Świetnie wpasował się w drużynę, dając jej sporo jakości i dobrej energii. Chociaż po spotkaniu z PGE Skrą Bełchatów nie był z siebie zadowolony. Jego zdaniem zwycięstwo po tie-breaku to... niepotrzebna strata punktu! "Jeśli mamy szansę wygrać ze Skrą za trzy punkty, to powinniśmy tę szansę wykorzystać".

Plusliga.pl: Rywalizację z medalistami PlusLigi zakończyliście z sześciopunktową zdobyczą. To powód do satysfakcji, czy jest sportowa złość, że nie więcej?

Lukas Kampa: Generalnie możemy być zadowoleni, bo rozegraliśmy trzy naprawdę dobre spotkania. Ale ja mam trochę mieszane uczucia, wynikające najprawdopodobniej z ambicji całego zespołu i mówiąc szczerze, nie do końca jestem usatysfakcjonowany. Moim zdaniem możemy grać jeszcze lepiej, a w konfrontacji ze Skrą Bełchatów powinniśmy byli wygrać w czterech partiach. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Bełchatów to bardzo dobry zespół, z klasowymi graczami, ale oceniając obiektywnie wydarzenia na boisku, tak właśnie powinno być.

Przyzna pan, że bełchatowianie bardzo dobrze przygotowali się do spotkania z wami, co zresztą przewidział trener Lebedew.

Mieli ten handicap, że dysponowali dwoma meczami więcej na video niż Rzeszów czy ZAKSA. A mówiąc serio, Bełchatów to zbyt dobra drużyna, żeby nie wykorzystać słabości rywala. Jak tylko zaczęliśmy popełniać błędy, albo przestaliśmy wywierać na nich presję zagrywką, od razu się odrodzili. Ale OK, nie będę narzekał - zgarnęliśmy dwa punkty, wygraliśmy u siebie w domu, przed kompletem wspaniałej publiczności. Słyszałem, że takiego klimatu na trybunach, jak podczas ostatnich dwóch meczów nie było w Jastrzębiu od dawna. Świetnie, że możemy dać ludziom odrobinę radości i dobrej zabawy, że te ostatnie spotkania były swego rodzaju spektaklami. Kibice na to zasługują, bo wspierają nas fantastycznie.

Faktycznie był to niezły spektakl, z mnóstwem wspaniałych obron, także w pana wykonaniu.

Może miałem jakieś tam obrony, ale tak naprawdę, nie jestem zadowolony ze swojej postawy w meczu ze Skrą. Kilku bardzo ważnych piłek nie wystawiłem kolegom tak dokładnie, jak powinienem. Tak czasami bywa w ferworze walki, ale obiecuję poprawę.

Narzeka pan po wygranym spotkaniu. To oznacza, że faktycznie windujecie poprzeczkę bardzo wysoko?

Zdecydowanie tak, inaczej być nie może. Mamy drużynę, która może wygrać z każdym przeciwnikiem i to niezmiennie musi być naszym celem. A jeśli mamy szansę wygrać ze Skrą za trzy punkty, to powinniśmy tę szansę wykorzystać. W środę tego nie zrobiliśmy. Z drugiej strony, dobrze że ciągle mamy coś do poprawy, że wciąż tkwią w drużynie rezerwy, bo gdybyśmy już teraz grali perfekcyjnie, byłoby nudno. To żart oczywiście, niemniej dobrze jest mieć nad czym pracować na treningach.

Proszę powiedzieć, ale szczerze, spodziewał się pan przed sezonem, że Jastrzębski Węgiel będzie grał tak dobrze?

Wiedziałem, że ten zespół stać na grę na wysokim poziomie, ale maleńką niespodzianką jest dla mnie, że utrzymaliśmy równy poziom w trzech ostatnich, jakże ciężkich meczach. Od początku miałem świadomość, że dysponujemy mocnymi skrzydłami, widać było dobrą organizację w przyjęciu i defensywie oraz niezły blok. To są komponenty, które pozwalają grać dobrą siatkówkę. Na pewno więc nie jest tak, że wstaję rano i jestem zaskoczony naszą dobrą postawą, bo widzę jak wyglądają codzienne, ciężkie treningi. Prawda jest taka, że podczas meczu widać co zespół robi na treningach.

Rozumiem, że nie żałuje pan przenosin z Radomia do Jastrzębia?

Spędziłem dwa, wspaniałe sezony w Radomiu i myślałem o tym, by zostać, ale cały ten proces podejmowania decyzji trwał zbyt długo. Nie chciałbym, żeby moje słowa zabrzmiały jak obwinianie kogokolwiek, bo tak nie jest, ale rozmowy na temat nowej umowy były zbyt długo odwlekane w czasie. W międzyczasie natomiast zadzwonił do mnie Mark Lebedew, którego znam od jakichś szesnastu lat, jeszcze z czasów juniorskich i przedstawił mi bardzo konkretną propozycję, w której zobaczyłem dla siebie szansę. Powiedziałbym, że Jastrzębski Węgiel był bardziej gotowy do pozyskania mnie, niż Radom. Poza tym, drużyna była prawie skompletowana i to ułatwiło mi podjęcie decyzji.

Zastąpił pan Michała Masnego, który gra szybko i bardzo szybko. Trudno było wprowadzić swój styl? Były jakieś próby porównywania?

Porównywanie zawodników to raczej zajęcie dla mediów, co oczywiście jest zrozumiałe. Michał to bardzo dobry rozgrywający, ale prawdę mówiąc, jestem zbyt doświadczony, żeby bawić się w jakieś konfrontacje, w zespole także nic takiego nie miało miejsca. Z mojego punktu widzenia porównywanie się do poprzednika, czy też naśladowanie go nie miałoby sensu. Jestem na tyle dojrzałym graczem, że mam już swój styl rozgrywania piłek, mam też ukształtowane poczucie własnej wartości. Przyszedłem do Jastrzębia, żeby dać z siebie wszystko co najlepsze, żeby jak najlepiej dopasować się do drużyny i jak najbardziej jej pomóc, żeby grać taką siatkówkę, jakiej oczekuje od nas trener. To jest dla mnie najważniejsze.

Po porażce z Będzinem spytałam Maćka Muzaja o współpracę z rozgrywającym. Powiedział, że tej klasy gracz, jakim jest Lukas Kampa potrzebuje dwóch dni by zgrać się z drużyną. Naprawdę tak szybko poszło?

No, może trwało to jakiś tydzień. Chociaż, z Maćkiem może faktycznie zgrywaliśmy się dwa dni, bo tu zadanie jest ułatwione - piłka musi być wysoko. Jak ma piłkę na odpowiedniej wysokości, kończy wszystko. Tego nauczyłem się na „dzień dobry”. A mówiąc całkiem poważnie, to wciąż się zgrywamy. W takich meczach, jak ten ze Skrą było widać, że ciągle mamy coś do poprawy, szczególnie w piłkach sytuacyjnych. Znacznie łatwiej jest wypracować standardowe sytuacje boiskowe, to faktycznie przyszło bardzo szybko. Reszta przyjdzie z czasem.

Zmieńmy temat. W Polsce wszyscy ekscytują się obecnie wyborem nowego selekcjonera kadry. Jak wygląda sytuacja w Niemczech? Próżno szukać listy kandydatów…

 

No cóż... my w Niemczech zawsze podejmujemy decyzje za zamkniętymi drzwiami. Niemniej, fajnie jest przyglądać się tej narodowej dyskusji w Polsce na temat nowego trenera, gdzie wybieracie sobie spośród 25-ciu kandydatów. My jednak preferujemy niemieckie rozwiązania - skromnie, po cichutku.

Naprawdę nie wie pan kto pretenduje do objęcia schedy po Vitalu Heynenie?

Naprawdę. Tę kwestię pozostawiamy federacji. To taka nasza sekretna taktyka by zaskoczyć rywali. Żartuję oczywiście. Mam nadzieję, że znajdziemy kogoś, kto potrafi pracować z młodymi zawodnikami. Tak się złożyło, że kilku bardziej doświadczonych graczy zakończyło swoje reprezentacyjne kariery i czeka nas mocne odmłodzenie składu. Ja oczywiście zostaję do dyspozycji reprezentacji i jeśli federacja zechce zasięgnąć mojej opinii odnoście wyboru nowego selekcjonera, chętnie podzielę się swoim zdaniem. Ale na pewno ta wiedza nie przedostanie się do wiadomości publicznej.

Ciężko będzie zastąpić Witala Heynena?

Z jednej strony będzie ciężko, bo Vital osiągnął spory sukces, a przy tym stosował bardzo specyficzne, acz skuteczne metody pracy z drużyną. Dlatego z pewnością wszystko, co zrobi nowy szkoleniowiec, będzie zupełnie inne niż to, co robił Vital. W moim odczuciu, może to mieć sporo plusów. Dużo oczywiście zależy od tego którzy zawodnicy zdecydują się pozostać w drużynie narodowej, no i przede wszystkim, kto będzie tym nowym trenerem. Na mnie w każdym razie będzie mógł liczyć, choć po sezonie ligowym chciałbym trochę odpocząć. Sporo zyskałem dzięki grze w kadrze i teraz przyszedł czas, żebym dał coś od siebie. Chciałbym pomóc nowemu trenerowi w wybraniu tej najlepszej drogi. Chciałbym, aby niemiecka drużyna osiągnęła w najbliższym czasie jakiś znaczący sukces.

Macie potencjał, by tego dokonać?

Jestem szczęśliwy, że Vital Heynen podjął pracę w Friedrichshafen, bo niemiecka siatkówka potrzebuje, by młodzi siatkarze grali w dobrych klubach, pod okiem dobrych fachowców. Mamy sporo młodych, dobrych zawodników. Z tych, którzy już się pokazali, trzeba wymienić Kaliberdę czy Fromma. Jest też spora grupa siatkarzy, którzy jeszcze nie wypłynęli na szerokie wody, ale mają potencjał. Na pewno nie możemy mówić o braku talentów. Potrzebujemy tylko stworzyć z nich fajną grupę, gotową by sporo poświecić dla wspólnego celu, którym jest reprezentowanie barw narodowych. A to w Niemczech nie jest takie proste, bo gra w kadrze narodowej jest traktowana raczej w kategoriach sposobu na spędzanie wolnego czasu.

Żałuje pan, że Heynen nie zdecydował się na dalszą współpracę z reprezentacją Niemiec?

Gdyby zdecydował się zostać, byłbym bardzo szczęśliwy, podobnie jak nasza federacja. Ale całkowicie rozumiem jego decyzję. Miał okazję, by objąć reprezentację swojego kraju i ją wykorzystał, podjął nowe wyzwanie. Mógłbym godzinami opowiadać o tym ile dobrego ten człowiek zrobił dla niemieckiej siatkówki. Dlatego niezmiernie się cieszę, że pracując w niemieckim klubie wciąż będzie pomagał naszej siatkówce.

ch, Plusliga.pl
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie