Pindera o Wilder - Stiverne: Tylko ktoś naiwny wierzył w inny wynik walki

Sporty walki
Pindera o Wilder - Stiverne: Tylko ktoś naiwny wierzył w inny wynik walki
fot. Polsat Sport

Nieprzygotowany, nieaktywny od dwóch lat Bermane Stiverne został rozbity w Barclays Center przez Deontaya Wildera i znokautowany na sekundę przed końcem pierwszej rundy.

Tylko ktoś naiwny mógł wierzyć, że urodzony na Haiti, były mistrz wagi ciężkiej może sprawić w tym pojedynku sensację. Waga Stiverne’a (115,5 kg - 7 kg więcej niż w ich pierwszej walce) mówiła wszystko, wyszedł do ringu jedynie po pieniądze. I to całkiem spore (506250 dolarów), biorąc pod uwagę aktualne możliwości. Znacznie mniejsze niż wtedy, gdy w styczniu 2015 roku bronił w starciu z Wilderem pasa WBC.

 

Tamten pojedynek przegrał wyraźnie na punkty, ale wytrzymał 12 rund i do dziś jest jedynym, któremu się to udało. Tym razem oglądaliśmy jednak brutalną demolkę. Stiverne trzykrotnie padał na deski: najpierw po prawym prostym, następnie prawym zamachowym i na koniec po serii ciosów. Sam wyprowadził zaledwie cztery uderzenia, ale nie trafił ani razu.


Na jego tle Wilder zaprezentował się znakomicie: świetny lewy prosty, precyzyjny prawy, którym skosił Stiverne’a po raz pierwszy. „Bronze Bomber” z Alabamy jest szybki, dynamiczny, co przy dwóch metrach wzrostu i imponującym zasięgu sprawia, że będzie niebezpieczny dla każdego. Dla Anthony’ego Joshuy również.


Pytanie tylko, kiedy do takiej walki dojdzie. Wilder twierdzi, że chciałby jak najszybciej, ale na to się nie zanosi. Umiejętnie podsycane napięcie ma rosnąć, a oczekiwanie tylko zwiększy zainteresowanie. Wszystko wskazuje na to, że realny termin, to lato lub druga połowa przyszłego roku. I raczej nie w USA, tylko na Wembley w Londynie.


Wcześniej Wilder zmierzy się chyba z Dominickiem Breazealem, który zmusił w Barclays Center do poddania Erika Molinę. I choć nie był to oficjalny eliminator organizacji WBC, jak zapewnił prezydent Mauricio Sulaiman, to taka walka jest jak najbardziej możliwa. Były futbolista jest duży, silny i odporny na ciosy. Walczył z Joshuą i przegrał przed czasem, ale pokazał charakter. Z Wilderem zapewne też przegra, niewykluczone, że szybciej niż z Joshuą, co pomoże jeszcze lepiej wypromować pojedynek mistrzów.


Anglik zarabia dziś za swoje pojedynki wielokrotnie więcej od Wildera, który za Stiverne’a dostał 1,4 mln USD. To Joshua zapełnia stadiony na Wyspach Brytyjskich, a popularność Wildera w USA wciąż jest wątpliwa. Jeśli kiedykolwiek dojdzie więc do ich walki, to on będzie dyktował warunki.


A kto będzie faworytem? Dla mnie też Joshua, ale Wilder ma argumenty, by mu zagrozić. To on dysponuje najmocniejszym pojedynczym ciosem w wadze ciężkiej, jest bardziej nieprzewidywalny od Anglika. A przy tym poprawny technicznie i bardzo szybki. Ciekawe tylko jak zniesie presję i siłę fizyczną Joshuy, który ma już za sobą poważne testy. Zdał je celująco, nawet jeśli popełniał błędy, to wychodził z tych sprawdzianów wygrany.


Wilder ma je dopiero przed sobą, i to też ich różni. Dlatego stawiam na Joshuę, ale najpierw niech do tej walki dojdzie.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie