Trener Kubota: Deblowy finał Wimbledonu był jednym z najlepszych w historii

Tenis

- Uważam, że dobrze się stało, że w deblowym finale tegorocznego Wimbledonu zagrali pary Oliver Marach/Mate Pavić oraz Łukasz Kubot/Marcelo Melo, ponieważ stworzyły wspaniałe widowisko na najwyższym światowym poziomie. Decydowały niuanse i cieszę się, że to Kubot i Melo okazali się lepsi w decydujących momentach. Bez wątpienia był to jeden z najlepszych pojedynków w historii Wimbledonu - powiedział czeski trener Łukasza Kubota Jana Stocesa.

Tomasz Lorek: W przeszłości prowadziłeś takich tenisistów jak Danai Udomchoke, Benjamin Becker czy Rainer Schuettler. Choć byli niedoceniani, osiągnąłeś z nimi znakomite rezultaty (Shuettler był półfinalistą Wibledonu w 2008 roku). Czy był to dla Ciebie znak, że warto podjąć się fachu trenerskiego?

Jan Stoces: Każdemu z zawodników stawiałem inny cel. W najśmielszych snach nie spodziewałem się, że tenisista o potencjale Udomchoke może awansować do pierwszej "70" rankingu ATP i wygrać azjatyckie mistrzostwa. Co do Shuettlera, to występ w gronie czterech najlepszych tenisistów na Wimbledonie mówi sam za siebie. Środowisko wysoko oceniło jego osiągnięcie.

Najlepszym wynikiem singlowym Łukasza Kubota w wielkim szlemie był ćwierćfinał Wimbledonu z Jerzym Janowiczem w 2013 roku. Czy dla Ciebie wynik ten był sygnałem, że osiągnął apogeum w grze pojedynczej i warto skoncentrować się już tylko na deblu?

Z całą pewnością ten wynik Łukasza budzi szacunek, ale tak naprawdę w ćwierćfinale Wimbledonu mógł zagrać już dwa lata wcześniej. Wówczas przegrał zacięty, pięciosetowy mecz z leworęcznym Feliciano Lopezem. Wiedzieliśmy juz od dawna, że Łukasz ma ogromny potencjał na zwycięstwa w deblu, ale wciąż kusił go prestiż gry pojedynczej. Podejrzewam, że grałby dłużej w singla, ale na przeszkodzie stanęły kontuzje oraz operacje, którym musiał się poddać. Całe 9 miesięcy zajęło mi przekonanie Łukasza, że obciążenia fizyczne związane z singlem są zbyt duże i lepiej poświęcić się grze podwójnej.

Łukasz twierdzi, że w 2011 roku grał swój najlepszy tenis. Gdyby pokonał Lopeza w IV rundzie Wimbledonu, zagrałby w ćwierćfinale na korcie centralnym z Andym Murrayem. Czy sądzisz, że ta porażka podziałała na niego mobilizująco?

Myślę, że nie tylko do końca tenisowej kariery, ale i do końca życia będzie to najbardziej bolesny moment dla Łukasza. Odchorowaliśmy tę porażkę, nie przypominam sobie, żebyśmy po jakimkolwiek innym meczu byli bardziej smutni niż po przegranej z Lopezem. Rzeczywiście Łukasz grał wówczas na fantastycznym poziomie. Kiedy 2 lata później przyjechaliśmy do Londynu, zażartował do mnie: "Mistrzu, w tym roku celuję w ćwierćfinał"... i słowa dotrzymał!

Radek Stepanek, dwukrotny zdobywca Pucharu Davisa oraz dwukrotny mistrz wielkiego szlema w deblu zwykł żartować, że Łukasz nawet gdy śpi, to rozgrywa mecze. Zgadzasz się z opinią Stepanka?

Muszę przyznać rację Radkowi - Łukasz to stuprocentowy profesjonalista, który wszystko podporządkowuje tenisowi. To czuć, że żyje on tenisem, a pasja z którą wykonuje swój zawód doprowadziła go do wielkich sukcesów. W zupełności na nie zasłużył.

W młodości Łukasz wzorował się na returnie z bekhendu Rosjanina Jewgienija Kafielnikowa, czyli byłego mistrza Roland Garros oraz Australian Open. Bracia Bryan oraz Daniel Nestor mówią, że we współczesnym deblu nikt nie wykonuje tego elementu lepiej od Polaka. Jako trener, który od siedmiu lat pracuje z Łukaszem dostrzegasz jakieś luki w jego warsztacie?

Myślę, że nie sposób kłócić się ze zdaniem takich autorytetów. Zgadzam się w zupełności, że nie ma dziś lepiej returnującego z bekhendu deblisty niż Kubot, ale pragnę podkreślić, że wyraźnej poprawie uległ return Łukasza z forhendu. W przeszłości była to luka w jego umiejętnościach. Dziś śmiem twierdzić, że jego forhendowy return stoi na najwyższym poziomie.

Władze ATP wybrały Cię najlepszym deblowym trenerem w sezonie 2017. Czy jest to nagroda, że przed laty namawiałeś Łukasza na współpracę z Brazylijczykiem Marcelo Melo?

Trzy i pół roku temu opracowaliśmy długofalowy plan dla Łukasza. Nakreśliliśmy sobie trzy cele. Pierwszy z nich zakładał wejście do pierwszej "10" najlepszych par deblowych, drugi zwycięstwo w wielkim szlemie, a trzeci zostanie najlepszą parą na świecie. Wszystkie trzy udało się zrealizować, ale stoi za tym ogrom pracy. Współczesny debel to mistrzostwo strategii, nie tylko Łukasz musiał podjąć trud edukacji, ale również ja musiałem przeorientować spojrzenie na taktykę obecną w dzisiejszym deblu. Mieliśmy sporo szczęścia, bo Chorwat Ivan Dodig uznał, że warto poświęcić się grze singlowej. Zrozumieliśmy, że Melo pozostał bez partnera, więc rozpoczęliśmy negocjacje i okazało się, że Łukasz znalazł współny język z Brazylijczykiem.

Czy obsada deblowego finału tegorocznego Wimbledonu była dla Ciebie w jakikolwiek sposób zaskoczeniem?

Rozpoczynając współpracę z Łukaszem nie doprecyzowaliśmy, który szlem chcielibyśmy wygrać. Chodziło nam o to, żeby zdobyć przynajmniej jeden tytuł. Przed turniejem mało kto zakładał, że do finału dotrze para Oliver Marach/Mate Pavić, ale zarówno Austriak jak i Chorwat w pełni na to zasłużyli. Uważam, że dobrze się stało, że te pary zagrały w finale, ponieważ stworzyły wspaniałe widowisko na najwyższym światowym poziomie. Decydowały niuanse i cieszę się, że to Kubot i Melo okazali się lepsi w decydujących momentach. Bez wątpienia był to jeden z najlepszych pojedynków w historii Wimbledonu.

Zapraszamy do zagłosowania na Łukasza Kubota w 83. Plebiscycie Przeglądu Sportowego Na Najlepszego Sportowca Roku. Link do głosowania TUTAJ.

 

Cała rozmowa z trenerem Łukasza Kubota Janem Stocesem w załączonym materiale audio.

Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie