Właściciel Escoli Varsovia: To ja płacę Barcelonie, a nie Barcelona mi!

Piłka nożna
Właściciel Escoli Varsovia: To ja płacę Barcelonie, a nie Barcelona mi!
fot. Polsat Sport

Oglądam zdjęcia sprzed kilku lat. Syf totalny, budynek zdewastowany z grzybem na ścianie i dziurami w dachu. „Szczury śmiało biegały” - słyszę. A dziś biegają setki dzieciaków na terenach należących do Polfy, a dzierżawionych przez Escolę Varsovia, klub wymyślony przez Wiesława Wilczyńskiego.

Dojazd do Centrum Piłkarskiego FCBEscola Varsovia z centrum stolicy zajmuje dosłownie kwadrans – znacząco ułatwił komunikację Most Północny. 3,5 hektara położone na warszawskim Tarchominie zagospodarowane jest nadzwyczaj przykładnie. „Nie cierpię bałaganu” – mówi Wiesław Wilczyński. „I jestem bardzo wymagający” – dodaje. Siadamy do wywiadu, który – wraz z obejrzeniem treningów i wraz z rozmowami z pracownikami Escoli – zajął cztery godziny. Oto zapis najważniejszych treści. Polecam, bo Wilczyński kilka lat temu zakasał rękawy, a dziś zatrudnia 52 trenerów i prowadzi zajęcia z tysiącem dzieci, których marzeniem jest zawodowy futbol.

 

Lewandowski do Realu Madryt za 98 milionów euro?

 

Sprawa terenów z Polfą jest już uregulowana? – dopytuję się, bo kilka tygodni temu pojawiła się groźba zmiany umowy ze strony fabryki.

 

Wiesław Wilczyński: Na szczęście tak... Choć byłem przerażony z jaką butą nasza akademia została zaatakowana. I jak niewielu stanęło w naszej obronie. Mam informacje od dziennikarzy, że rzecznik prasowy PZPN powiedział, iż to nie jest sprawa związku. Jeśli to prawda, to czyja sprawa? – pytam się grzecznie, skoro ćwiczy u mnie tysiąc dzieci i jestem przekonany, że z czasem wielu z nich zagra w pierwszej drużynie narodowej. Już kilku naszych chłopców było powołanych do kadry narodowej. Mateusz Bieniek i Jan Jurczak byli w reprezentacji U-15, Marcin Cieślak i Bartek Michalik w U-16, a Marcin Bułka w U-17. Ten ostatni to niezwykle zdolny bramkarz. Na obóz w lutym przyleci szef departamentu szkolenia bramkarzy FC Barcelony i będzie oglądał Marcina w meczach z Górnikiem Zabrze, Ruchem Chorzów i Gwarkiem Zabrze. Kto wie, czy nie będzie pierwszym Polakiem w Barcelonie... Mój syn kiedyś był w klasie o specjalizacji piłka nożna. To była 5-6 klasa. Dziesięć godzin zajęć piłkarskich w tygodniu i jeszcze treningi poza szkołą i jeszcze mecz. Średnio czternaście-piętnaście godzin dla jedenasto-dwunastolatka w tygodniu. Nic dziwnego, że on i jego koledzy nie mieli ochoty się uśmiechnąć. U nas pracuje się dwa-trzy razy w tygodniu plus mecz. Trochę intensywniej pracują chłopcy z reprezentacji Escoli... Liczy się jakość szkolenia... Stawiam tezę, że Robert Lewandowski zrobił karierę poza systemem. Przecież nikt go nigdy nie powoływał do reprezentacji Warszawy, Mazowsza, czy Polski w kategorii trampkarza czy juniora. Rozwinął się, jak znalazł się w wieku 18 lat w Zniczu Pruszków... Życie go uratowało, bo rozwijał się na tyle powoli, że eksplozja nastąpiła dopiero na poziomie drugiej ligi... Myślę, że inaczej system by go „zajechał”...

 

PZPN dziś jest dumny z Roberta Lewandowskiego, ale pewnie nie może zajmować się wszystkimi prywatnymi akademiami w Polsce, które mają mniejsze lub większe problemy.

 

Nam groził kataklizm – to po pierwsze. A po drugie – jak ja lubię określenie „prywatna akademia”, prawie wszystkie są prywatne. Sęk w tym czy ich działalność jest komercyjna, czy też nie. Jesteśmy spółką, ale spółką non-profit, czyli niekomercyjną. Realizujemy cele publiczne. Właściciele nie mogą brać dywidendy. Jest zapis w ustawie o działalności pożytku publicznego i możemy się nawet ubiegać o środki publiczne, podobnie jak fundacje i stowarzyszenia. Jeśli chodzi o PZPN, trzeba przyznać, że porządnie zachował się wiceprezes Roman Kosecki, który był gotowy słać pisma w naszej obronie...

 

Dlaczego nie powołał Pan fundacji lub stowarzyszenia?

 

Spółka stwarza o wiele większe możliwości skutecznego, profesjonalnego zarządzania. Stowarzyszenie, to kilkunastu członków, a za chwilę kilkudziesięciu i każdy ciągnie w inną stronę... Gdy startowałem z naszym projektem było dwóch udziałowców. Siadaliśmy i w godzinę omawialiśmy wszystkie istotne problemy. Sprawność działania, odpowiedzialność, przejrzystość, to podstawowe atuty tej formy prawnej. Pozwoli pan jednak, że wrócę do sprawy z Polfą...

 

Rokrocznie muszę płacić Barcelonie za licencję 100 tysięcy euro... To nie Barcelona daje mi pieniądze, a to ja płacę Barcelonie. W zamian otrzymuję coś niezwykle cennego – „know how”... Zamiast błądzić, idę właściwą drogą, sprawdzoną.

 

Właśnie sprawa Polfy – w albumie – w którym są fotografie wszystkich chłopców waszego klubu – chwalicie się, że tereny przy ulicy Fleminga 2 w Warszawie macie na zasadzie długoletniej dzierżawy...

 

Nie chciałbym mówić o szczegółach umowy. Jednak nagle ktoś zażądał zmiany tej umowy. Tak jakby 3,5 hektara było konieczne do produkcji tabletek. A przecież ten teren przez trzydzieści lat służył sportowi, z tym, że przed naszym przyjściem całkowicie podupadł. My dźwignęliśmy to na poziom, który robi wrażenie na naszych gościach. Mamy pełnowymiarowe boisko z naturalną trawą, pełnowymiarowe boisko ze sztuczną, na której stawiamy zimą specjalną halę pneumatyczną, o wymiarach 55 na 45 metrów, którą ogrzewamy i można grać w każdych warunkach atmosferycznych, dysponujemy również boiskiem ze sztuczną trawą o wymiarach 54 na 40 m, gdzie są trybuny oraz jeszcze mniejszym sztucznym placem o wymiarach 20 na 14... Wszystkie boiska posiadają sztuczne oświetlenie. W przyszłym roku będziemy rozszerzali tereny zielone, tak aby powstały dwa pełnowymiarowe boisko trawiaste... Doprowadziłem tutaj magistralę gazową, aby to wszystko ogrzać. Więcej, nawet oświetliłem ulicę na nasz koszt. Tak mnie zirytowały kradzieże, że nie chciałem czekać na pomoc dzielnicy...

 

Kradzieże?

 

Skradziono tu cztery samochody, w tym jeden naszego dyrektora z Hiszpanii, który niefrasobliwie zostawił dowód rejstracyjny w bluzie i nawet nie odzyskaliśmy sumy ubezpieczenia. A już do wściekłej pasji doprowadziła mnie kradzież naszego traktora, który był trzy dni w garażu. Teraz wszystko jest monitorowane – także w podczerwieni. Zatrudniamy profesjonalną ochronę...

 

A ten budynek naprzeciwko? - zadaję pytanie ze skromnego pomieszczenia dyrektora Centrum Piłkarskiego.

 

Proszę sobie wyobrazić, że tam był magazyn. Kupiłem kontener, gdzie trzymamy sprzęt, a dawny magazyn wyremontowaliśmy kilka miesięcy temu i powstało Centrum Fizjoterapeutyczne...

 

 

Wchodzimy do środka Centrum Fizjoterapii. Łukasz Dworakowski – fizjoterapeuta – właśnie zajmuje się mięśniami młodego piłkarza. Inny ćwiczy na materacu, mając kontuzję. Nie brakuje sprzętu. Są dwa gabinety do stawiania diagnozy. Wilczyński w swoim stylu mówi: „Latem zamiast się byczyć, zabraliśmy się do roboty i naprawdę zapewniamy opiekę medyczną. Oczywiście, gdy tylko jest poważniejszy uraz współpracujemy ze Szpitalem Dziecięcym w Warszawie”. Wracamy do głównego budynku. A przed drzwiami jednej z szatni stoi Katarzyna Skwarek. Wilczyński: „To nasza pani psycholog, która ma zajęcia z drużynami nastolatków”. „Trening mentalny jest niesłychanie ważny” - podkreśla Skwarek. „Prowadzimy z chłopcami od jedenastego roku w górę. Staramy się wprowadzić odpowiedni profil zachowań. Działamy na tak zwanym potencjale”. Po chwili jedna z drużyn wraca z zajęć. Kilkunastu chłopaków i każdy wita się ze mną, podając dłoń. Po chwili wszyscy ściskają dłonie właścicielowi Escoli, Wilczyńskiemu. Mija kwadrans na rozmowach i znowu ten sam obrazek. Kilkunastu chłopców i każdy wita się z nami. „Kiedyś przyjechał do mnie Czarek Kucharski i był kompletnie zaskoczony. Powiedział, że jeszcze nigdy nie uścisnął tylu dłoni” – śmieje się Wilczyński. I tłumaczy: „Wprowadziłem regulamin zachowania. Chcemy, aby każdy z tych chłopców nauczył się kultury i szacunku. Chcemy, aby wyrośli na porządnych ludzi, mających wpojony system wartości”.

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie