Pożegnanie Maldiniego - dżentelmena z innych czasów
Staram się nie śnić. Za każdym razem kiedy to robię, budzę się waląc głową w szafkę – Cesare Maldini był nie tylko na boisku barwną postacią. Choć dzisiejsza młodzież kojarzy go bardziej jako ojca Paolo, jednego z najlepszych defensorów ostatnich 30 lat, Cesare był i pozostanie legendą włoskiej piłki. Odszedł otoczony najbliższymi w wieku 84 lat. We wtorek jego pogrzeb w Mediolanie.
Cesare Maldini był jedną z pierwszych „bandier” powojennego calcio, jak we Włoszech nazywa się piłkarzy o wielkiej klasie sportowej, wyjątkowych cechach charakteru i często związanych na dłużej z jednym klubem. W przypadku Maldiniego seniora był to Milan, w którym występował przez 12 lat. W międzyczasie wywalczył cztery tytuły mistrza kraju, a przede wszystkim jako pierwszy Włoch wzniósł Puchar Mistrzów, czyli „słynny puchar z uszami”, który dziś dostają zwycięzcy Ligi Mistrzów. Po erze Realu Madryt i dwóch triumfach Benfiki Lizbona rossoneri pokonali w 1963 roku na słynnym Wembley ekipę Eusebio.
Po zakończeniu boiskowej kariery rozpoczął pracę trenerską. Oczywiście na początku z Milanem. Z ekipą tą wywalczył Puchar Zdobywców Pucharów i Puchar Włoch w 1973 roku. W 1982 roku został – jako asystent Enzo Bearzota – mistrzem świata. W 1986 został szkoleniowcem młodzieżówki, z którą wywalczył trzy z rzędu tytuły mistrza Europy. To właśnie spod jego skrzydeł wyszli na świat Demetrio Albertini (1992), Fabio Cannavaro, Filippo Inzaghi, Christian Panucci, Francesco Toldo (1994), Alessandro Nesta, czy Francesco Totti (1996). W 1996 roku został selekcjonerem reprezentacji Italii, a w 2002 roku poprowadził reprezentację Paragwaju w czasie mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii.
Ale wszystkie te sukcesy sportowe milkną wobec postawy, którą prezentował poza sportowymi arenami. Maldini był dżentelmenem w każdym calu – nigdy nie powiedział złego słowa, nigdy nie wykonał niestosownego gestu, nie popełnił ostrzejszego faulu. Największym świadectwem była postawa jego najważniejszego wychowanka, Paolo Maldiniego. Mimo wielu sukcesów potrafił wprowadzić do wielkiego Milanu swojego syna, nie nakładając na niego żadnej presji, nie wymagając cudów, a powoli ucząc tajników futbolu i sekretów przyzwoitego życia. Tak jak Cesare, tak i Paolo uchodził zawsze za dżentelmena zielonej murawy.
We wtorek przed południem ukłon przed jego grobem wykona cała włoska piłka, na chwilę wszyscy oddadzą cześć romantycznej stronie futbolu. Żegnaj Cesare. Czekamy, czy Paolo w podobny sposób wprowadzi kolejnych Twoich następców – Twoich wnuków Christiana i Daniela.
Komentarze