NBA: Broniący tytułu Warriors w drugiej rundzie play off
Koszykarze Golden State Warriors awansowali do drugiej rundy fazy play off ligi NBA. W środę obrońcy tytułu pokonali we własnej hali Houston Rockets 114:81 i w rywalizacji do czterech zwycięstw triumfowali 4-1.
Grający bez kontuzjowanego Stephena Curry'ego Warriors prowadzili przez całe spotkanie. Już po pierwszej kwarcie wygrywali różnicą 17 punktów, a później jeszcze powiększyli przewagę. Najlepszy w zwycięskiej ekipie był Klay Thompson. Zdobył 27 punktów trafiając m.in. siedem rzutów "za trzy".
- Nikt z nas nie jest w stanie samemu zastąpić Stephena. Każdy musi dać z siebie coś więcej. Bardzo nie chcieliśmy na kolejne spotkanie wracać do Houston - przyznał Thompson.
W pierwszej piątce miejsce Curry'ego zajął Shaun Livingston. 30-latek uzyskał 16 punktów, pudłując tylko jeden rzut.
- To naprawdę błogosławieństwo. Straciliśmy najbardziej wartościowego zawodnika, ale Shaun to świetny koszykarz - komplementował zawodnika trener Steve Kerr.
Wśród pokonanych prym wiódł James Harden. Słynny brodacz zdobył 35 punktów, ale fatalnie spisali się jego koledzy. Pozostali zawodnicy Rockets trafili łącznie tylko 19 z 72 rzutów z gry.
W półfinale Konferencji Zachodniej Warriors zmierzą się z lepszym w parze Los Angeles Clippers - Portland Trail Blazers. Bliżej awansu są koszykarze z Oregonu, którzy minionej nocy wygrali w Los Angeles 108:98 i objęli prowadzenie w serii 3-2.
Clippers z powodu kontuzji straciły dwie największe gwiazdy - Chrisa Paula i Blake'a Griffina. Mimo ich braku gospodarze długo prowadzili wyrównaną walkę. Jeszcze na początku czwartej kwarty był remis 74:74. Końcówka zdecydowania należała jednak do Trail Blazers, w których szeregach najlepszy był C.J. McCollum, zdobywca 27 punktów. Dla pokonanych najwięcej - 19 - zdobył J.J. Redick.
- Moi zawodnicy byli już wyczerpani. Jednak nie z powodów kondycyjnych, a przez emocje. Bardzo chcieli wygrać, być może aż za bardzo - powiedział trener Clippers Doc Rivers.
Na wschodzie prowadzenie 3-2 objęli koszykarze Charlotte Hornets, którzy pokonali na wyjeździe Miami Heat 90:88. Gościom zwycięstwo dał rzut za trzy punkty Courtneya Lee na 25,2 s przed końcem meczu. Heat mieli jeszcze szanse odwrócić losy spotkania, ale Słoweniec Goran Dragic, a następnie Dwyane Wade zostali zablokowani.
Szóste mecze w tych parach odbędą się w piątek w Portland i Charlotte.
Komentarze