Głowacki: Nie chcę walczyć z Polakami

Sporty walki
Głowacki: Nie chcę walczyć z Polakami
fot. PAP

Krzysztof Głowacki, który w drugiej obronie tytułu mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej zmierzy się z Ukraińcem Ołeksandrem Usykiem zdradził, że nie zamierza walczyć z polskimi pięściarzami. "Takie pojedynki nikomu nic nie dają" - wyjaśnił.

14 sierpnia 2015 roku Głowacki znokautował w Newark w 11. rundzie broniącego tytułu Marco Hucka i został mistrzem świata federacji WBO w kategorii junior ciężkiej. 16 kwietnia po raz pierwszy przyszło mu bronić pasa – pretendent Amerykanin Steve Cunningham wyraźnie przegrał w Nowym Jorku na punkty. Kolejnym zawodnikiem, który planuje zdetronizować Polaka, jest Ukrainiec Ołeksandr Usyk.

 

„Jeszcze nie wiadomo, kiedy i gdzie odbędzie się nasza walka. Być może w sierpniu albo we wrześniu, ale wszystko rozstrzygnie się w środę, bo tego dnia okaże się, kto wygra przetarg na ten pojedynek. Bardzo chciałbym wystąpić w Polsce. Obrona tytułu przed rodzimą publicznością to byłoby coś niesamowitego” - przyznał.

 

Mieszkający w Wałczu pięściarz miał natomiast okazję spotkać się z uczniami klas integracyjnych Zespołu Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego nr 2 w Gdańsku Jasieniu – doszło do niej w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 2.

 

„W Gdańsku odwiedziłem jednego ze sponsorów i z przyjemnością przystałem na propozycję Fundacji Wielkie Serca, która organizuje projekt +Sport, Edukacja, Integracja+. Uwielbiam spotkania z dziećmi, którzy mają nietypowe pytania i podejmują ciekawe tematy. Robimy sobie zdjęcia, daję im autografy. Ja się cieszę z takich imprez i mam nadzieję, że oni też” - zapewnił.

 

Mistrz świata powoli zaczyna przygotowywać się do konfrontacji z Usykiem. „Po walce z Cunninghamem miałem trzy tygodnie wolnego, ale to nie był czas totalnej laby. Trochę się ruszałem. Biegałem krótkie dystanse po 6-8 kilometrów, bawiłem się też z ciężarami. Teraz już normalnie trenuję. Co drugi dzień pokonuję 15 kilometrów, zwiększyłem też obciążenia na siłowni” - dodał.

 

„Główka” przekonuje, że zajęcia przed pojedynkiem z Ukraińcem różnić się trochę będą od przygotowań do wcześniejszych walk. Niespełna 30-letni pięściarz sam walczy co prawda z odwrotnej pozycji, ale tym razem przyjdzie mu zmierzyć się z mańkutem.

 

„Pewne elementy pozostają oczywiście bez zmian. Chcę pojechać do Zakopanego, gdzie biegając po górach zrobię wydolność. W treningach bokserskich musimy oczywiście uwzględnić to, że Usyk jest leworęczny. Takich muszę też mieć sparingpartnerów, ale w ich doborze całkowicie zdaję się na trenera Fiodora Łapina, który jest znakomitym fachowcem i mam do niego pełne zaufanie. Pozostało jeszcze trochę czasu, bo te walki rozpocznę sześć tygodni przed głównym pojedynkiem” - stwierdził.

 

Czempion jest dobrej myśli przed drugą konfrontacją w obronie mistrzowskiego pasa, ale zdaje sobie sprawę, że Ukrainiec będzie wymagającym przeciwnikiem. Pretendent jest tylko pół roku młodszy, ale także siedem centymetrów od niego wyższy.

 

„Nie znam go osobiście i nie oglądałem na żywo żadnej z jego walk. Usyk jest jednak dobrze wyszkolony technicznie, a jako mistrz olimpijski pewien poziom musi prezentować. Na pewno nie lekceważę go i nastawiam się na ciężki pojedynek, ale to ja jestem przecież mistrzem świata i pozostanę nim” - powiedział.

 

Głowacki zapewnia, że w przyszłości nie zamierza krzyżować rękawic z rodakami, tylko całkowicie poświęcić się profesjonalnej karierze.

 

„Jestem przeciwnikiem rywalizacji polsko-polskiej. Optuję za walkami rankingowymi, bo interesuje mnie tylko zawodowa ścieżka. Lepiej walczyć z zawodnikami z pierwszej +10+, bo dzięki wygranej można wskoczyć na ich miejsce i tylko takie pojedynki przybliżają do tytułu mistrza świata. Oczywiście, jeśli na drodze stanie Polak, to trzeba będzie z nim się zmierzyć. Ringowe zmagania pomiędzy naszymi rodakami budzą spore emocje, także ze względu na różne podteksty, ale to jest tylko show i takie walki nikomu nic nie dają. Przegranym blokują bowiem karierę, a wygrani i tak stoją w miejscu” - zauważył.

 

W trakcie kariery amatorskiej Polak rywalizował co prawda w kategorii superciężkiej, czyli powyżej 91 kg, ale podkreśla, że większe apanaże nie skuszą go do przejścia w zawodowstwie do wagi ciężkiej.

 

„Tam gaże za niektóre walki są przeogromne, ale pieniądze to nie wszystko. Kasa jest oczywiście ważna, bo mam rodzinę i muszę z czegoś żyć, ale w kategorii junior ciężkiej też można zarobić dobre pieniądze. Poza aspektem finansowym ważny jest również wymiar sportowy” - skomentował.

 

Niepokonany w 26 zawodowych walkach zawodnik mierzy 183 cm wzrostu i zdaje sobie sprawę z fizycznych braków. Z drugiej strony w kategorii ciężkiej zawodowców, czyli ponad 90,719 kg, znakomicie radził sobie niższy od niego o 5 cm Mike Tyson, którego podobiznę Polak wytatuował sobie na lewym ramieniu.

 

„Tyson to fenomen. Taki ewenement, który sieje spustoszenie w tej wadze, pojawia się raz na 100 lat. Bestia był dynamiczny, szybki, silny i przewracał kolosy w ciężkiej. Pamiętam, że na amatorskich międzynarodowych turniejach do wagi stawało się według kategorii i konie w superciężkiej śmiali się, że pomyliłem kolejki, bo wyglądałem jak chłopak z półciężkiej. W ciężkiej chłopy mają ponad dwa metry, ogromny zasięg ramion i zdecydowanie mocniej biją niż w junior ciężkiej. Mógłbym przytyć i też bym mocniej bił, ale wtedy zapewne straciłbym na szybkości. Wagę mogę zmienić, ale na pewno już nie urosnę” - zaznaczył Głowacki.

RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie