Tomaszewski: Cisza kortu centralnego

Tenis
Tomaszewski: Cisza kortu centralnego
fot. PAP

Trzy lata po swoim pierwszym tytule Szkot Andy Murray znów sięgnął po najbardziej prestiżowe trofeum w tenisie. Tym razem pokonał debiutanta w finałach wielkoszlemowych, Kanadyjczyka Milosa Raonica. Dominacja Szkota była wyraźna w każdym elemencie gry. Lepiej serwował, lepiej returnował, popełniał mniej błędów. Potrafił zneutralizować główną broń Kanadyjczyka – serwis.

Wynik 6:3, 7:6, 7:6 nie odzwierciedla jednak w pełni przebiegu meczu.  Raonic zostawił trochę sił w epickim boju półfinałowym z Rogerem Federerem. Dwie pięciosetowe batalie z rzędu odbiły się z pewnością na kondycji najmłodszego od lat finalisty Wimbledonu, bo w ćwierćfinale Raonic musiał odrabiać przecież stratę dwóch setów z Belgiem Davidem Goffinem. Murray odsłonił wciąż istniejace braki w tenisie Kanadyjczyka, co sam zainteresowany przyznał na konferencji prasowej po meczu. - Przede mną jeszcze dużo pracy – powiedział między innymi. Szkot uronił parę łez po zwycięskim finale. Stwierdził, że ten Wimbledon jest dla niego jeszcze cenniejszy, niż tytuł zdobyty przed trzema laty.

Brak Rogera Federera w finale tegorocznej edycji najpiękniejszego turnieju dał się odczuć. A był przecież Maestro tak blisko swojego jedenastego finału, finału z rywalem (Andym Murrayem) z którym nigdy nie przegrał na trawie. Gdyby nie te dwa podwójne błędy przy stanie 5:6 w secie czwartym sprawy potoczyłyby się pewnie inaczej. Znamienny był upadek Rogera przy breakpoincie Raonica w secie piątym przy stanie 1:2. Federer poślizgnął się nadwerężając lewe, operowane kolano.

Przez chwilę zrobiło się na korcie cicho jak makiem zasiał. Federer leżał bez ruchu z twarzą ukrytą w trawie. W kilkanaście minut później Roger żegnał się już z publicznością Centre Court. Najpierw poczekał na zwycięzcę, Milosa Raonica, by tuż przed zniknięciem za kulisami kortu odwrócić się i podnieść rekę w geście pożegnania z piętnastotysięczną widownią. Na chwilę smutno się uśmiechnął. U wielu pewnie pojawiła się myśl: czy oby nie po raz ostatni Roger Federer wystąpił na głównej scenie zielonego teatru Wimbledonu?

Piękny finał pań

Finał pań był piękny, a zwyciężyła w dwóch setach faworytka Serena Williams wyrównując liczbę wielkoszlemowych triumfów niezapomnianej Steffi Graf – 22.  Trzeba podkreślić znakomitą postawę Niemki o polskich korzeniach – Andżeliki Kerber. Po zwycięstwie w Australii teraz finał Wimbledonu. Całe Puszczykowo jest pewnie rozradowane.

Ciekawe, że Andy Murray i Serena Williams - oboje przegrali w finałach tegorocznego Australian Open, zwyciężali w Rzymie, przegrali w finałach Roland Garros, a teraz oboje triumfowali w Wimbledonie. Ta para rysuje się chyba jako para pretendendująca do tytułów singlowych w Nowym Jorku. Ciekawe, że Andy nigdy nie przegrał w finale Wimbledonu lub US Open z Novakiem Djokovicem. Porażka tego ostatniego z Samem Querrey pozostanie największą niespodzianką tegorocznej edycji trzeciego szlema w sezonie. Pozostaje pytanie czy Novak zagra w zbliżającym się turnieju z serii Masters w Toronto?

Dla nas bez szaleństw, bo nie mozna uznać za sukces porażki Agnieszki Radwańskiej w czwartej rundzie z Dominiką Cibulkową. Choć po jednym z najładniejszych meczów turnieju. Tym najpiękniejszym był ćwierćfinał Federera z Chorwatem Marinem Cilicem. Szwajcar odrobił stratę dwóch setów, a w secie trzecim obronił trzy meczbole.

I tak kolejny Wimbledon dobiegł końca. Rozgrywany był w cieniu piłkarskiego Euro. I znów nad kortem centralnym zapadnie cisza, która potrwa 11 miesięcy. Gra się tam przecież tylko przez dwa tygodnie w roku.

Tomasz Tomaszewski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie