Badmintonista Mateusiak: Nie pompujemy balonika i nie mówimy o medalu w Rio

Inne
Badmintonista Mateusiak: Nie pompujemy balonika i nie mówimy o medalu w Rio
fot. PAP

Igrzyska w Rio de Janeiro będą piątymi w karierze badmintonisty Roberta Mateusiaka. Razem z Nadieżdą Ziębą wystąpi w rywalizacji par mieszanych. Nadzieje mają wielkie, ale… „nie pompujemy balonika i nie mówimy o medalu” – zaznaczył.

PAP: To pana piąte igrzyska. Które najbardziej zapadły do tej pory w pamięć?

 

Robert Mateusiak: Pierwsze, bo właśnie były pierwsze. To przygoda życia i wszystko wtedy jest nowe, przeżycia są ogromne. W moim przypadku było to Sydney, więc dodatkowo bardzo magiczne miejsce. Dla mnie jedno z piękniejszych na ziemi. Jeśli jednak chodzi o względy sportowe, to najlepiej wspominam Londyn, bo byliśmy najbliżej zdobycia medalu. I może najbardziej też porażka bolała. Przez wiele długich miesięcy o tym myśleliśmy i ciężko było się podnieść. Dopiero po dwóch latach byłem w stanie w ogóle obejrzeć ten mecz na wideo. Teraz, jak już człowiek ostygł i jesteśmy przed kolejnymi igrzyskami, podchodzimy do tego już zupełnie inaczej. Trzeba wyciągnąć z tego wnioski, potraktować to jako kolejną lekcję.

 

To jakie wnioski zostały wyciągnięte?

 

Chyba najważniejsze jest to, że podchodzimy do tego wszystkiego z Nadią znacznie spokojnie. Jestem badmintonowym dinozaurem i nie wiem, czy kiedykolwiek w igrzyskach startował 40-latek w tej dyscyplinie sportu. I właśnie to też chcę wykorzystać, bo mam ogromne doświadczenie. Po prostu skupiamy się teraz na tym, by się optymalnie przygotować, a na samych igrzyskach już wszystko może się zdarzyć i my teraz o tym już wiemy. Nas stać na wiele.

 

Co jest zatem najważniejsze?

 

By omijały nas kontuzje. Zwłaszcza Nadia już wiele przeszła, jest po kilku operacjach bioder, przerwie macierzyńskiej, więc i tak wróciła z przytupem i bardzo szybko. Kwalifikację olimpijską musieliśmy zacząć od zera i z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Wywalczyliśmy ją, co świadczy też o tym, że jest w nas potencjał. Tym razem jednak nie pompujemy balonika i nie mówimy o medalu. Staramy się to tonować, a na samych igrzyskach, jak już znajdziemy się na kortach i będą decydujące mecze, postaramy się nasze doświadczenie wykorzystać.

 

Ile rakiet bierzecie ze sobą?

 

Około 8-10 rakietek w pokrowcu być powinno. Staram się mieć moją szczęśliwą siódemkę. Przywiozłem to kiedyś z Japonii, oni zawsze mówią „lucky seven”. Te siedem rakiet mi wystarcza, tym bardziej, że jak pękają naciągi, to na miejscu jest zawsze serwis i można je wymienić.

 

Zdarzają się zawodnicy, którzy w chwilach złości łamią rakietki?

 

Rzadko, tym bardziej, że u nas te rakietki są bardzo delikatne i wystarczy lekko puknąć i one się łamią. Oczywiście kilku wariatów się przewijało, każda dyscyplina ma swojego Johna McEnroe. Aczkolwiek na tym najwyższym poziomie nie zdarza się to zbyt często. Ale to słaba zabawa, bo raz się machnie porządnie rakietką i ona jest w pięciu miejscach złamana.

 

Lotki też bierzecie ze sobą?

 

To zapewnia organizator. Są oczywiście różnice. Teoretycznie wszystkie muszą mieć gęsie pióra, ale zawsze są jakieś niuanse. Tymi, które będą na igrzyskach, trenujemy z Nadią na co dzień, więc to na pewno dla nas ogromny plus.

 

Ile lotek zużywa się w trakcie jednego meczu?

 

Trudno powiedzieć, ale dwa tuziny spokojnie idzie. Jeśli mówimy o poziomie olimpijskim. W trakcie wyrównanych, trzysetowych pojedynków, zdarza się, że i trzy tuziny się zużyją.

 

To pana piąte igrzyska, co zatem poradziłby pan debiutantom?

 

Postarać się cieszyć z tego, że są w Rio de Janeiro. Starać się, choć nie jest to łatwe, odsunąć od siebie cały szum medialny. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że za pierwszym razem to bardzo trudne i nawet jak ktoś mówi, że się nie denerwuje, to przychodzi taki moment, że stres zaczyna go dopadać. Trzeba zachować spokój i zimną głowę.

 

Za parę dni macie losowanie grup w turnieju olimpijskim. Są jakieś pary, na które szczególnie nie chce pan trafić?

 

Na pewno nie chciałbym już na tym etapie grać z Chińczykami. Obie pary z tego kraju to medaliści ostatnich igrzysk. A reszty się nie obawiamy. Poziom jest bardzo wyrównany. Około dziesięciu par jest takich, że każda może pokusić się o strefę medalową. Wierzę, że wśród nich my też jesteśmy.

AP, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie