Trener złotych wioślarek: To nie pieniądze zadecydowały o tym, że pracuję dla Niemców
"Dziewczyny były zaskoczone, ale przyjęły moją decyzję ze spokojem. Starałem się im wytłumaczyć, że jest to dla mnie szansa rozwoju i one w ten sposób to przyjęły. Poinformowałem je trochę wcześniej, zanim faktycznie ta decyzja zapadła, ale wolałem, żeby dowiedziały się o tym ode mnie, a nie z innych źródeł" - powiedział trener złotych wioślarek Marcin Witkowski, który rozpoczął współpracę z niemiecką federacją.
Marcin Witkowski, trener złotych medalistek olimpijskich Natalii Madaj i Magdaleny Fularczyk-Kozłowskiej, kilkanaście dni temu podpisał umowę z niemiecką federacją wioślarską. Jak powiedział, nową wiedzę i doświadczenie chciałby ponownie wykorzystać w Polsce.
PAP: Po igrzyskach w Rio de Janeiro, gdzie dwie polskie osady stanęły na podium, otwarcie mówił pan o planach na przyszłość, kolejnych wyzwaniach i tworzeniu nowych osad. Tymczasem po sukcesie w Brazylii będzie pan zdobywał medale dla Niemiec. Jakie były przyczyny tej trochę nieoczekiwanej decyzji?
Marcin Witkowski: Często jest tak, że nasze wizje, plany czy marzenia ulegają weryfikacji. Dla mnie propozycja niemieckiej federacji była miłym zaskoczeniem. Docenienie pracy przez taką potęgę wioślarską i oferta poprowadzenia najlepszej załogi na świecie (niemiecka czwórka podwójna kobiet zdobyła złoto w Rio) to jest duże wyzwanie. A to może tylko podnieść moją wartość trenerską. Kto wie, może w przyszłości wykorzystam te nowe doświadczenia i wiedzę z powrotem w kraju.
Sukcesy pana podopiecznych nie mogły przejść bez echa w świecie wioślarskim. Było więcej propozycji?
Niemcy mnie pytali o moje plany jeszcze przed igrzyskami. Odpowiedziałem, że jestem otwarty na propozycje, ale do igrzysk nie chciałem niczego ruszać. Starałem się skupić wyłącznie na przygotowaniach. Co do innych sugestii to owszem, pojawiły się zarówno z federacji narodowych, jak i z klubów. Natomiast nie mogę zdradzić skąd były te oferty.
Na ile kwestie finansowe miały znaczenie przy podjęciu decyzji?
Dla mnie ważne jest to, że po okresie próbnym, umowa będzie obowiązywać przez cztery lata. To zapewnia mi pełną stabilizację w tym okresie, także finansową. A co do pieniędzy, nie jest to kwota, przy której ludziom uginają się nogi. Nie było to dla mnie najważniejsze przy podejmowaniu decyzji.
Jak pana zawodniczki zareagowały na tę decyzję?
Były zaskoczone, ale przyjęły moją decyzję ze spokojem. Starałem się im wytłumaczyć, że jest to dla mnie szansa rozwoju i one w ten sposób to przyjęły. Nie było z ich strony żadnych próśb czy płaczu. Natomiast obiecały mi, że nie będą mi ułatwiać zadania w nowej pracy. Poinformowałem dziewczyny trochę wcześniej, zanim faktycznie ta decyzja zapadła, ale wolałem, żeby dowiedziały się o tym ode mnie, a nie z innych źródeł.
Duża jest różnica między kobiecym wioślarstwem w Niemczech i w Polsce?
W Polsce wiosłuje obecnie 10-12 seniorek, w Niemczech myślę, że jest ich trzy, cztery razy więcej. Natomiast sam poziom jest już różny. Na pewno istotną różnicą jest to, że w Niemczech dużo więcej dzieci i młodzieży przychodzi do tego sportu. U nas trzeba chuchać, dmuchać na każdego zawodnika, bo brakuje nam ludzi. Pod tym względem Niemcy dysponują znacznie większym potencjałem ludzkim niż my. Z drugiej jednak strony nasze dziewczyny nawet z taką potęgą potrafiły skutecznie rywalizować. Dlatego duże znaczenie ma jakość pracy i stworzenie pewnego systemu, który będzie przynosił wyniki.
Polscy trenerzy wioślarstwa raczej nieczęsto mają okazję pracować za granicą.
Z mojego pokolenia nie znam trenerów, którzy pracują poza granicami kraju. Natomiast uczciwie trzeba sobie powiedzieć, że mamy szkoleniowców bardzo cenionych w świecie. Aleksander Wojciechowski to trener 2008 roku FISA. Z kolei Jerzy Broniec wychował dwukrotnych mistrzów olimpijskich Roberta Sycza i Tomasza Kucharskiego. Tych dobrych wyników w polskim wioślarstwie w ostatnim czasie było sporo. Mimo że w Polsce nie jest to popularna dyscyplina, ani taka, do której garnie się młodzież, to my trenerzy potrafimy sobie poradzić i stworzyć taki system pracy, który przynosi sukcesy. Myślę też, że nie jestem ostatnim szkoleniowcem, który będzie próbował swoich sił w nowym otoczeniu.
Pana następcą został młody szkoleniowiec Jakub Urban, który dotąd pracował z kadrą młodzieżową. To dobry wybór pana zdaniem?
Gdy związek spytał mnie o rekomendację, ja odpowiedziałem, że idealnym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie dwóch młodych trenerów do prowadzenia wioseł krótkich i długich. Ta współpraca mogłaby przynieść wiele korzyści, trenerzy mogliby wymieniać się zawodniczkami. Mój dotychczasowy asystent Michał Kozłowski był na igrzyskach czy wcześniej na mistrzostwach świata i mógłby tutaj służyć swoim doświadczeniem. Związek miał jednak nieco inny pomysł.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze