Pindera: Nowa twarz na scenie
Ma zaledwie 21 lat, dwa złote medale olimpijskie i wspaniałą przyszłość przed sobą. Dziś w nocy, w Las Vegas, Claressa Shields zadebiutuje na zawodowym ringu.
Amerykanka doskonale zna swoją rywalkę, kiedyś przecież rywalizowała z osiem lat starszą, wtedy już utytułowaną Franchon Crews o miejsce w reprezentacji i start w mistrzostwach świata, które poprzedzały igrzyska w Londynie.
Tamto zwycięstwo w Baltimore otworzyło 16 letniej Shields drogę do wielkich sukcesów. I choć start w jej pierwszych mistrzostwach świata nie był udany, w Qionhuangdao przegrała z Angielką Savannah Marshall, to kilka miesięcy później stanęła na najwyższym stopniu olimpijskiego podium wygrywając w Londynie rywalizację w wadze średniej (75 kg).
To były pierwsze igrzyska na których oglądaliśmy boks kobiet. Złote medale wywalczyły wtedy Angielka Nicola Adams (51 kg), Irlandka Katie Taylor (60 kg) i Shields, która zdobywając bokserskie złoto dla USA nawiązała do sukcesu Andre Warda, ostatniego amerykańskiego mistrza olimpijskiego (Ateny – 2004).
I to właśnie on, wraz z Rosjaninem Siergiejem Kowaliowem stoczą walkę wieczoru w T-Mobile Arena w Las Vegas. Ward ma otrzymać za ten pojedynek gwarantowaną sumę 5 mln dolarów, plus wpływy z pay per view.
Claressa Shields, która wyjdzie do ringu wcześniej dostanie 50 tysięcy dolarów, a jej przeciwniczka Franchon Crews 10 tysięcy. Ich starcia nie zobaczymy w międzynarodowym przekazie HBO, a szkoda, bo zdobywczyni Pucharu Barkera w Rio de Janeiro, gdzie wywalczyła drugie olimpijskie złoto, jak najbardziej na to zasługuje. Honoraria też nie przemawiają do wyobraźni, ale myślę, że za kolejne pojedynki dwukrotna mistrzyni olimpijska będzie już „kasować” znacznie większe sumy. Jej potencjał sportowy i marketingowy jest ogromny, już dziś nie brakuje głosów, że ożywi kobiecy boks i znacznie zwiększy jego popularność, która w USA jest niewielka.
Ona sama jest pełna entuzjazmu i wiary, że tak właśnie się stanie. – Kocham boks i mam nadzieję, że to co pokażę w ringu będzie się podobać. W amatorskiej karierze wygrałam 77 walk (przegrała tylko raz, na MŚ w Chinach) i choć 18 z tych pojedynków zakończyłam przed czasem, to tak naprawdę nikogo jeszcze nie znokautowałam. Teraz będzie inaczej, w mniejszych, twardszych rękawicach będę znacznie groźniejsza – obiecuje mistrzyni z Flint w stanie Michigan.
O Shields nakręcono w USA już dwa filmy, życie nie szczędziło jej mocnych wrażeń, ale boks okazał się antidotum na wszystko co złe. A że nikt wcześniej w USA nie zdobył dwóch złotych medali olimpijskich, tak jak ona, to przepustkę do zawodowego świata i wielkich pieniędzy ma jak znalazł.
Po raz pierwszy zobaczyłem ją na igrzyskach w Londynie i nie ukrywam, że byłem pod wrażeniem. Miała zalewie 17 lat i walczyła tak, jak wybitnie utalentowany chłopak. Minęły cztery lata i niewiele się zmieniło, wrażenia są podobne. Oglądając ją czujesz, że obcujesz z kimś niezwykłym. Taka jest Claressa Shields, nowa twarz na zawodowym ringu, już wkrótce największa gwiazda tego sportu w jego żeńskim wydaniu.
Claressa Shields (z prawej) i Franchon Crews
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze