NBA: Zła passa przerwana, zwycięstwo Cavaliers na własnym boisku
Pierwszy raz od dwóch tygodni koszykarze Cleveland Cavaliers zagrali we własnej hali. Obrońcy tytułu pokoazali, że w domu czują się najlepiej. W czwartkowym meczu ligi NBA gładko pokonali Phoenix Suns 118:103.
Cavaliers wrócili z aż sześciomeczowej podróży po zachodzie Stanów Zjednoczonych. W jej trakcie doznali aż trzech porażek, w tym bardzo wysokiej w poniedziałek z Golden State Warriors 91:126. Przed własną publicznością odreagowali ostatnie niepowodzenia.
Mecz był wyrównany tylko przez kilka pierwszych minut. Później gospodarze zdominowali wydarzenia na parkiecie i kontrolowali przebieg gry. Ich poczynania w ofensywie tradycyjnie napędzał LeBron James, który był blisko uzyskania tzw. triple-double. Zdobył 21 punktów, trafiając 8 z 12 rzutów z gry, i miał 15 asyst oraz dziewięć zbiórek. Kyrie Irving natomiast dodał 26 pkt.
"W poprzednich meczach po prostu nie byliśmy sobą. Dobrze jest wrócić do domu i odzyskać właściwy rytm" - powiedział James.
Dla pokonanych po 22 punkty zdobyli Tyson Chandler i Eric Bledsoe. Ten pierwszy miał również 16 zbiórek.
Cavaliers prowadzą w tabeli Konferencji Wschodniej. Dokładnie po połowie rozegranych spotkań sezonu 2016/17 mają 30 zwycięstw i 11 porażek.
Na zachodzie i zarazem w całej lidze najlepszym bilansem mogą się pochwalić Warriors (36-6). "Wojownicy" minionej nocy nie grali. Drugie miejsce zajmuje natomiast San Antonio Spurs (33-9). "Ostrogi" wygrały u siebie z Denver Nuggets 118:104.
Gospodarzy do triumfu poprowadził Kawhi Leonard, który zdobył 34 pkt. Wśród pokonanych znów próbkę swojego nieprzeciętnego talentu zaprezentował Nikola Jokic. 21-letni Serb zakończył mecz z dorobkiem 35 pkt i 12 zbiórek.
Wygraną Teksańczykom zmąciła nieco kontuzja Paua Gasola. Hiszpan na rozgrzewce złamał kość serdecznego palca w lewej dłoni. Nie wiadomo jeszcze ile potrwa jego przerwa w grze.
Emocjonująco było w Los Angeles, gdzie miejscowi Clippers podejmowali ekipę Minnesota Timberwolves. Mająca wielkie aspiracje drużyna z "Miasta Aniołów" musi sobie radzić bez dwóch kontuzjowanych gwiazd - Blake'a Griffina oraz Chrisa Paula i uległa "Leśnym Wilkom" 101:104.
Złożona głównie z młodych zawodników drużyna z Minnesoty uchodzi za bardzo utalentowaną, ale brakuje jej doświadczenia. To był dopiero jej pierwszy w tym sezonie wygrany mecz, który rozstrzygnął się różnicą maksymalnie czterech punktów. W 10 poprzednich, w których końcówki były zacięte, schodziła z parkietu pokonana.
Wśród gości prym wiedli 21-latkowie - Karl-Anthony Towns i Andrew Wiggins. Pierwszy na swoim koncie zapisał 37 pkt i 12 zbiórek, a drugi 27 pkt. W pokonanej drużynie najlepszy był DeAndre Jordan - 29 pkt i 16 zbiórek.
Czwarte zwycięstwo z rzędu i siódme w minionych ośmiu meczach odniosła drużyna Marcina Gortata. Washington Wizards pokonali na wyjeździe New York Knicks 113:110, a Polski środkowy uzyskał 12 pkt i 12 zbiórek.
"Czarodzieje" po słabym początku sezonu, od 8 grudnia systematycznie pną się w zestawieniu. Od tego dnia wygrali 16 z 22 spotkań - najwięcej w Konferencji Wschodniej. Z bilansem 23 zwycięstw i 19 porażek zajmują piąte miejsce w tabeli.
W ostatnim czwartkowym meczu koszykarze Miami Heat pokonali u siebie Dallas Mavericks 99:95. Słoweniec Goran Dragic zdobył dla zwycięzców 32 punkty
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze