Anderson Silva - stary człowiek i wciąż może!

Sporty walki
Anderson Silva - stary człowiek i wciąż może!
fot. Youtube

"Walczyć każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi, jak co komu wychodzi. Czasami człowiek musi, inaczej się udusi..." - tak można by sparafrazować słowa wyśpiewane przez Jerzego Stuhra w odniesieniu do osoby Andersona Silvy (34-8, 1 NC, 20 KO, 6 SUB). 41-letni Brazylijczyk powrócił do oktagonu UFC i po 1582 dniach zapisał w swoim rekordzie pierwsze zwycięstwo. Postawa "Pająka" pozostawiała wiele do życzenia, ale chodzi o coś zupełnie innego - nieskalaną miłość do MMA.

Od oglądania walk Andersona Silvy przygodę z MMA powinien rozpocząć każdy fan MMA. Pewność siebie, świadomość, ekwilibrystyka ruchów, efektowne techniki i nokauty - tym Brazylijczyk cieszył oczy przez lata. Malkontenci zwrócą uwagę na mniej widowiskowe pojedynki z Thalesem Leitesem bądź Demianem Maią, ale w tych występach Brazylijczyk także miał swoje magiczne momenty. Od debiutu w UFC w 2006 roku - i błyskawicznego zwycięstwa z Chrisem Lebenem, zapisał na swoim koncie szesnaście zwycięstw z rzędu, a do jego rekordu zbliżyli się tylko najwięksi w tym sporcie (Jon Jones - 13, Georges St-Pierre - 12).

Niezwykła seria została przerwana dopiero po ponad siedmiu latach przez Chrisa Weidmana na UFC 153, a w rewanżowej walce z Amerykaninem "Pająk" doznał koszmarnej kontuzji złamania nogi. Po długiej rehabilitacji powrócił do startów, ale oktagonowego zwycięstwa z Nickiem Diazem do rekordu zapisać nie mógł. Wpadka dopingowa, burzliwy proces i ostatecznie roczne zawieszenie. Wyrok wydawał się jak gwóźdź do trumny, jednak nie dla Brazylijczyka. W lutym 2016 roku po kontrowersyjnej decyzji przegrał na punkty z Michaelem Bispingiem, a następnie w ostatniej chwili wskoczył do rozpiski UFC 200 i zgodził się na walkę z Danielem Cormierem. W pojedynku z Amerykaninem był bezradny. Ze sportem jednak nie miał się zamiaru żegnać.

Walka z Derekiem Brunsonem, ósmym zawodnikiem rankingów UFC w kategorii średniej, miała dać odpowiedź na ile jeszcze na stać Silvę i czy już nie pora "pakować manatki". Do walki Brazylijczyk po raz drugi z rzędu przystępował z pozycji "underdoga", a w jego przypadku to sprawa unikatowa. Eksperci prześcigali się w osądach i analizach. Pytanie kluczowe - w jakiej formie będzie Brazylijczyk, pozostawało jednak bez odpowiedzi.

Zmiany i ich brak

Do oktagonu w hali Barclays Center w swoim stylu zmierzał luźnym krokiem, choć w Nowym Jorku występował po raz pierwszy. Pierwszy raz od dawna zabrakło na wyjście także głosu rapera Earla Simmonsa i jego aranżacji utworu "Ain't No Sunshine". Brazylijczyk tym razem postawił na twórczość swojego pierworodnego Kalyla, który po swoim ojcu przejął miłość do sportów walki i idzie w jego ślady.

W trakcie samej walk Silva nie miał zamiaru szarżować i bardzo ostrożnie obmyślał każdy ruch. Nie atakował pierwszy, a skupiał się przede wszystkim na wykorzystaniu błędów rywala i walce z kontry. Pod tym względem nigdy nie miał sobie równych. Każde przyspieszenie Brazylijczyka powodowało popłoch u Brunsona, który nerwowo starał się przewidzieć nieszablonowe akcje "Pająka" i szukał drogi ucieczki w klinczu. Dało się odczuć, że jedno nie zmieniło się na pewno - nikt nie lekceważy Silvy.

Anderson mimo swojego wielkiego doświadczenia nie próżnował przed walką na UFC 208, co dało się dostrzec w trakcie pojedynku. - Kiedy on się tego nauczył? - komentował kolejną wybronioną próbę obalenia Brazylijczyka Daniel Cormier, który kilka miesięcy temu z łatwością sprowadzał "Pająka" do parteru. Brunson uczynił to tylko dwukrotnie na dziesięć prób, ale i tak nie potrafił w żaden sposób skutecznie wykorzystać dominującej pozycji.

Miłość bezwarunkowa

Sędziowie po trzech rundach, ku zdziwieniu wielu widzów, jednogłośnie wskazali zwycięstwo 41-latka. Można było zacząć błyskawicznie dyskusje o słuszności rezultatu, ale warto było poświęcić jeszcze kilka chwil i obserwować reakcję Brazylijczyka. Silva odetchnął z ulgą i wzruszony długo nie mógł wyrzucić z siebie choćby słowa.

- Ciężko pracowałem i długo czekałem na walkę w Nowym Jorku. Wiem, że jestem już za stary na tę zabawę, a tutaj goście są ode mnie szybsi i silniejsi. Robię to jednak, bo walka jest całym moim życiem, moim sercem - powiedział ze łzami w oczach.

Kilka słów wypowiedzianych niewzbogaconą od lat angielszczyzną pokazało jak wiele dla niego znaczy ten sport. Silva nie będzie już szybszy, a z każdą walką może być jeszcze wolniejszy. Silva nie będzie czarował tak mocno jak w walkach z Richem Franklinem, Forrestem Griffinem czy Vitorem Belfortem. Najlepsze czasy ma już po prostu za sobą.

Wielu oczami wyobraźni już wysyła Silvę na emeryturę i odwiesza za niego rękawice na przysłowiowy kołek. On jednak jeszcze z pewnością wróci do oktagonu UFC. I nie po to, aby zwyciężać i odzyskiwać mistrzowskie tytuły, ale tylko - a może aż tylko, z bezwarunkowej miłości do tego sportu.

 

 

Wspomniany wywiad tuż po zakończeniu walki Derekiem Brunsonem.

Maciej Turski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie