Lou Duva. Takich jak On dziś już nie ma

Sporty walki
Lou Duva. Takich jak On dziś już nie ma
fot. Wojtek Kubik
1998 rok: Lou Duva z Andrzejem Gołotą po walce z Corey'em Sandersem

Książka o życiu Lou Duvy, która wkrótce ukaże się także w Polsce, mogłaby mieć 1000 stron, a i tak można by napisać kolejne części. Legendarny pięściarski trener, który odszedł od nas w wieku 94 lat, przeżył na ringu i wokół niego ponad 70 lat. Wychował dziewiętnastu mistrzów świata, boks był dla niego wszystkim... ale najważniejszy był dla niego zawodnik. Wszystko inne – sława, pieniądze – były drugorzędne. Ilu takich zostało?

Jak wielu trenerów przed nim, Lou zaczął swoją przygodę z boksem od prób na ringu. I poza nim. Kiedy okazało się, że kariery między linami nie zrobi, wstąpił podczas II Wojny Światowej do US Army. Zbyt często bił się jednak z kolegami, więc odesłano go do jednostki wojskowej w Teksasie, gdzie został trenerem stacjonujących tam żołnierzy. Tak się zaczęła jego kariera, której ukoronowaniem było przyjęcie Lou, w 1998 roku, do bokserskiej Galerii Sław.  

Każdy chciał z nim pracować

- Lou kochał swoich pięściarzy i zawsze stawał w ich obronie - mówi Ronnie Shields, obecny trener Artura Szpilki, który wspólnie z Duvą prowadził treningi w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, czyli czasach największej świetności Main Events.

 

- Nie miało znaczenia kim byłeś. Zadzierałeś z jego pięściarzem, miałeś przeciwko sobie Lou. Kochał boks tak bardzo, że chciał wszystkiego najlepszego dla wszystkich związanych z tym sportem. Uwielbiał rywalizację. Nic nie liczyło się bardziej niż pojedynek najlepszego z najlepszym. Dziś już nikt taki nie jest. Kiedy wspólnie pracowaliśmy, nie było pięściarza, który nie chciał być razem z Lou - nie dla pieniędzy ale dlatego, że każdy wiedział, co dla niego jest najważniejsze: człowiek - z pasją wspomina Shields.

Potęga Main Events

Lou wciągnął do boksu całą rodzinę. Bo to był jedyny sposób, żeby tę rodzinę utrzymać przy sobie. Przełom w rozwoju założonego w 1978 roku Main Events, to promowana przez nich w 1981 roku w Teksasie walka Sugar Ray Leonard kontra Tommy Hearns. Prawdziwą potęgą Main Events stało się kilka lat później, podpisując kontrakty z bokserami, którzy zostali legendami. Jak Arturo Gatti, Pernell Whitaker, Mark Breland, Meldrick Taylor czy Evander Holfield.

Kiedy w 1996 roku, prowadzący firmę syn Lou, Dan Duva, zmarł na raka, w wieku zaledwie 44 lat, Lou próbował utrzymać rodzinny biznes, ale to nigdy się nie udało. Syn Dino próbował (nieudanie) działać w pięściarskim biznesie, zakładając wspólnie z ojcem firmę promocyjną Duva Boxing, natomiast Kathy Duva, żona Dana, kontynnuje do dziś tradycje pod nazwą Main Events.

Od początku wierzył w Gołotę

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy rozmawiałem z Lou Duvą. Lou pojawił się na treningu Andrzeja, kiedy Polak miał na koncie kilkanaście zawodowych  walk. Przyjechał zobaczyć chłopaka z Chicago, o którym zaczęło być głośno na Wschodnim Wybrzeżu. - Co za atleta! Pewnie zarobiłby miliony, gdyby grał w futbol amerykański, ale ja go wezmę do boksu, bo dla was Polaków futbol znaczy coś zupełnie innego – mówił Lou. To Duva poznał Andrzeja z Ziggim Rozalskim, przyprowadzając w 1996 roku Gołotę do gymu, którego właścicielami, wraz z Rozalskim, była rodzina Rocky'ego Marciano i trener Al Certo.

Kariera Gołoty, od chwili podpisania kontraktu z Main Events, nabrała niesamowitego przyspieszenia. Duva, w odróżnieniu od sporej grupy ludzi ze świata boksu, miał rację mówiąc, że kariery Andrzeja nie trzeba rozwijać powoli, bo on już jest gotowy na wielkie pojedynki z najlepszymi. Wystarczy popatrzeć na walki Polaka – 30 stycznia 1996 roku walczył w maleńkiej hali w Lyndhurst (stan New Jersey), praktycznie obok domu Lou Duvy, z bardzo przeciętnym Charlesem Hostetterem. Kolejne cztery? Z Donellem Nicholsonem w Atlantic City, z Riddickiem Bowe w Nowym Jorku i Atlantic City oraz Lennoksem Lewisem ponownie w Atlantic City.

Będę z Andrzejem, nawet jeśli odwoła walkę

Mam związanych z Lou setki wspomnień. Jedno z nich, to negocjacje na korytarzu hotelu obok Madison Square Garden, na kilka dni przed pierwszą walką z Riddickiem Bowe. Nagle pojawiła się, nieobecna w oryginalnym kontrakcie, opcja zmiany liczby rund walki z Bowe. Andrzej Gołota miał rację mówiąc, że jak więcej rund, to i więcej pieniędzy, ale szefowie HBO byli przekonani, że naciskając na Duvę, i tak postawią na swoim. Mylili się.

- Wyp...! Będzie tak, jak zadecyduje Andrzej! – krzyczał Duva. - Jeśli odwoła walkę, to ja też będę z nim!

Taki był Lou Duva. Cześć Jego Pamięci.

Przemek Garczarczyk z USA, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie