Afera pedofilska w PSV i Vitesse. Holandia w szoku
Środowisko piłkarskie w Holandii jest w totalnym szoku. Właśnie wyszło na jaw, że trenerzy juniorów w czołowych klubach Eredivisie dopuszczali się swego czasu czynów pedofilskich. Zgłaszają się kolejne ofiary. Na razie w aferę zamieszane jest PSV i Vitesse Arnhem. Holenderska piłka nie miała nigdy wcześniej z czymś takim do czynienia. A przynajmniej nie było o tym głośno...
Wszystko zaczęło się od zeznań w "De Volkskrant". Wychowanek Vitesse, dziś 33-letni Renald Majoor, zdradził dziennikarzom, że na początku swojej przygody z piłką padł ofiarą molestowania seksualnego. Stało się to latem 1996 roku, a czynu dopuścił się jego ówczesny trener - niejaki Andre Z. Choć chłopiec zgłosił sprawę w klubie, jedyną konsekwencją, jaka spotkała pedofila, było sześciotygodniowe zawieszenie. Potem jak gdyby nigdy nic wrócił do pracy z dziećmi. Jego grzechy trzymano w tajemnicy.
Sytuacja odbiła się na całym dorosłym życiu Majoora. W wieku 18 lat porzucił grę w piłkę i marzenia o wielkiej karierze. Powodem były problemy psychiczne. Dziś w końcu odważył się mówić, a jego zeznania dodały odwagi innym. Wkrótce po publikacji materiału w "De Volkskrant", do redakcji zgłosił się inny były zawodnik - tym razem z PSV. Mężczyzna pragnął zachować anonimowość, ale zdradził, że w latach 60., gdy miał osiem lat, on także padł ofiarą molestowania przez swojego trenera. - Bardzo możliwe, że wielu innych młodych piłkarzy również było molestowanych - wyznał.
Chyba nie trzeba tłumaczyć, w jak wielkim szoku jest teraz Holandia. Zeznania byłych zawodników uderzyły w tamtejszy futbol jak grom z jasnego nieba. Sprawę bardzo poważnie potraktowała również federacja - działacze zaapelowali o to, by wszyscy zawodnicy, którzy kiedykolwiek padli w klubie ofiarą pedofilii, zgłosili się czym prędzej na policję. W obu wymienionych przypadkach ruszyły już bowiem śledztwa. Na razie wiadomo tylko, że Andre Z. nie odpowie za swoje czyny - zmarł w 2011 roku.
Komentarze