NBA: Cavaliers blisko wielkiego finału
Koszykarze Cleveland Cavaliers pokonali we własnej hali Boston Celtics 112:99 i brakuje im już tylko jednej wygranej do awansu do wielkiego finału ligi NBA. W walce o prymat w Konferencji Wschodniej prowadzą 3-1.
Po pierwszej kwarcie to goście prowadzili różnicą 10 punktów, a w drugiej obraz spotkania się nie zmienił. Obrońcy tytułu odwrócili losy meczu dopiero w trzeciej kwarcie, głównie dzięki świetnie usposobionemu Kyrie Irvingowi, który tym razem przyćmił gwiazdę LeBrona Jamesa.
W drugiej połowie w ciągu mniej niż pięciu minut rozgrywający "Cavs" uzyskał 19 punktów, a do zdobycia 33 potrzebował 19 minut. Pojedynek zakończył z dorobkiem 42, czym ustanowił osobisty rekord w play off.
James, który dość szybko złapał cztery faule i trener oszczędzał go na końcówkę, dołożył 34 pkt. "Siedziałem na ławce szczęśliwy, bo mogłem w spokoju obejrzeć jego popis. On jest stworzony do takich sytuacji" - powiedział o Irvingu lider "Kawalerzystów".
Irving grał, choć dokuczał mu ból kostki. "Adrenalina jednak pozwoliła o nim zapomnieć" - zaznaczył.
Świetnie spisał się także Kevin Love, który odnotował po 17 punktów i zbiórek oraz miał pięć asyst.
Wśród gości z 19 pkt wyróżnił się rozgrywający Avery Bradley, 18 dodał Jae Crowder. Mimo braku kontuzjowanego najlepszego strzelca Isaiah Thomasa, trener "Celtów" Brad Stevens był zadowolony z postawy zespołu w ataku, ale miał pretensje o defensywę, zwłaszcza wobec Irvinga.
"Przy takim zawodniku musisz wybierać, czy blokujesz mu rzut, czy uniemożliwiasz wejście pod kosz. Nasze wybory były dziś w większości przypadków nietrafione" - podkreślił szkoleniowiec.
Piąte spotkanie w tej parze w czwartek w Bostonie. W finale czeka już najlepsza na Zachodzie ekipa Golden State Warriors, która w czterech meczach uporała się z San Antonio Spurs.
W przypadku awansu Cavaliers, po raz trzeci z rzędu skład wielkiego finału byłby identyczny. W 2015 roku 4-2 zwyciężyli "Wojownicy", a w 2016 4-3 wygrała drużyna z Cleveland.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze