Kowalski: Powrót Vadisa do Legii to obecnie najgorsze rozwiązanie
No i na razie nie będzie gorących pięciu milionów euro na koncie Legii. Nawet tyle miał dostać warszawski klub za sprzedaż Vadisa Odjidji-Ofoe do Rosji. Pośredniczący w transferze Vadisa Mariusz Piekarski poinformował o tym na Twitterze. Belg ma wrócić do Warszawy, działacze Krasnodaru się rozmyślili. I jest to informacja zła, bo mistrzom Polski bardziej będzie brakowało tej kasy niż ewentualnie zawodnika.
O tym, że stoi kolejka w oczekiwaniu na ostatnią transzę z przelewaną na konto Legii z UEFA za jej udział w europejskich pucharach prezes klubu Dariusz Mioduski informował publiczność. I podkreślał, że na skutek zawirowań organizacyjno-właścicielskich ogromne pieniądze z tytułu awansu do Ligi Mistrzów po prostu się rozeszły. Nie ma żadnego zapasu. Mało tego trzeba się będzie pozbyć całej grupy zawodników przepłacanych i niewykorzystywanych.
Odjidji-Ofoe oczywiście nie było w tym zestawie, ale nie ma wątpliwości, że po świetnym sezonie tliła się nadzieja u tzw klubowego skarbnika, że będzie można na nim znakomicie zarobić i zakleić prognozowaną dziurę budżetową. Oczywiście nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się powiedzieć tego wprost z powodów przede wszystkim wizerunkowych. Największą gwiazdę wypadałoby przecież zatrzymać, a w kontekście ponownej walki o Ligę Mistrzów sprzedaż takiego gracza potraktowana byłaby jako osłabienie drużyny.
Postawienie odwrotnej tezy byłoby może obrazoburcze tuż po zakończeniu mistrzowskiego dla Legii sezonu, ale teraz? Już niekoniecznie. Bo to jaki Vadis zrobił cyrk w międzyczasie dyskwalifikuje go ewidentnie. Te wygibasy, aby nie przyjechać na zgrupowanie drużyny, wrzutki medialne, jakieś zdjęcia w mediach społecznościowych, sprzeczne oświadczenia, niezrozumiałe wpisy i generalnie wodzenie za nos poważnego pracodawcę jakim jest Legia to generalnie kpina z profesjonalizmu.
I także odpowiedź dlaczego Belg został szybko wypluty przez dwie poważne ligi europejskie. Nieprzypadkowo zapewne w ubiegłym roku Vadis przyjechał do Polski nieprzygotowany, z solidną nadwagą. Owszem, to świetny gracz, pomógł klubowi bardzo mocno, kibice się w nim zakochali, ale wyraźnie wbrew obowiązującej dwuletniej umowie uznał, że strony są wobec siebie kwita już teraz. Jeden dobry sezon, odbudowałem się fizycznie, moja wartość podskoczyła i good bye.
Oczywiście nie ma co się zżymać na fakt, że 29-letni piłkarz chce błyskawicznie poprawić swój byt jeśli trafia się okazja (pamiętacie państwo co zrobił kultowy zakochany w Warszawie Radovic, kiedy drugoligowy chiński klub pomachał przed nosem gotówką?). Każdy rozsądny kibic wiedział też, że deklaracje o klubie, który zdobył szczególne miejsce w jego sercu, są warte funta kłaków. Elementarna przyzwoitość obowiązuje jednak nawet w tym brutalnym biznesie. Nie chodzi o chęć zmiany klubu, ale formę w jakiej to Vadis czynił.
Sądząc po tym co mówią prywatnie zawodnicy Legii, którzy harują na zgrupowaniu w czasie, kiedy ich kolega robi sobie jaja z profesjonalnego obowiązującego kontraktu, najgorsze co mogłoby się teraz zdarzyć to przywrócenie Belga do zespołu na dawnych, bądź co gorsza jeszcze lepszych prawach ( klub oferował mu przecież gigantyczną podwyżkę). Raz, że byłoby to druzgocące dla morale drużyny, ale dwa: Vadis zrobił przecież wszystko, aby przekonać, że to co miał dla Legii zagrać to już zagrał. Nie ma co po nim płakać, trzeba po prostu korzystnie sprzedać i tyle.
Nie ma ludzi niezastąpionych - to powiedzenie idealnie pasujące zwłaszcza do piłki nożnej. Skoro w ubiegłym roku udało się niemalże w promocji ściągnąć do Polski zawodnika praktycznie u nas nieznanego, a dziś uważamy go za największą gwiazdę ligi, to nie ma powodu, aby tego numeru nie zrobić raz jeszcze.
Komentarze