Wimbledon. Kubot: Nie chcemy być stawiani w roli faworytów

Tenis
Wimbledon. Kubot: Nie chcemy być stawiani w roli faworytów
fot. PAP

Łukasz Kubot i Brazylijczyk Marcelo Melo wymieniani są jako jedni z głównych faworytów w walce o deblowy triumf w Wimbledonie. "Nie myślę o tym w ten sposób. Dużo mnie nauczył French Open" - zaznaczył polski tenisista, który w poniedziałek zagra awans do ćwierćfinału.

Kubot i Melo są jak na razie niepokonani na trawie w tym sezonie. Triumfowali ostatnio w 's-Hertogenbosch i Halle. Wcześniej w tym roku wygrali dwa prestiżowe turnieje ATP Masters 1000 w Miami i Madrycie. W Londynie są rozstawieni z "czwórką" i według ekspertów należą do grona faworytów.

 

"Nie myślę o tym tak. Nie wiem jak na to patrzy Marcelo, bo nie rozmawiałem z nim o tym, ale koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu, bo wszystko się może zdarzyć. French Open nas bardzo dużo nauczył (odpadli w drugiej rundzie). Padało wiele słów w szatni, jak to się stało. Harrison i Venus - nasi przeciwnicy w Paryżu - bardzo dobrze grali i serwowali, a potem wygrali cały turniej. Dlatego do każdego meczu podchodzimy z taką samą koncentracją i dyscypliną taktyczną i czekamy. Dziś wszyscy grają dobrze, czasem zależy od dnia - mówiąc żargonem - kto się lepiej wyśpi, ale to jest też ważne" - zapewnił Kubot.

 

W sobotę on i Brazylijczyk mieli ciężką przeprawę w drugiej rundzie. Pokonali niemiecko-austriacką parę Philipp Petzschner - Alexander Peya 6:2, 5:7, 6:3, 3:6, 11:9. Zajęło im to trzy godziny i 43 minuty.

 

"To było bardzo trudne spotkanie. Z Peyą w tamtym roku graliśmy po tej samej stronie siatki. Znamy się dobrze i wiedzieliśmy, czego się spodziewać po sobie. Uważam, że ten mecz generalnie nie stał na wysokim poziomie tenisowym, ale pod względem psychicznym kosztował nas naprawdę dużo. Cieszę się, że w piątym secie zachowaliśmy dyscyplinę taktyczną i dzięki temu wygraliśmy ostatnią piłkę. Cieszy nas to, że jesteśmy w drugim tygodniu Wimbledonu, bo to dla nas bardzo ważne. Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa bardzo" - podkreślił lubinianin.

 

W trakcie spotkania Austriak poprosił o przerwę medyczną. Zdaniem niektórych wcale nie miał on wówczas kłopotów ze zdrowiem, a jedynie chodziło o wytrącenie z rytmu rywali.

 

"To turniej wielkoszlemowy. Tu gra się do trzech wygranych setów, praktycznie raz w roku tak jest. Wiedzieliśmy czego oczekiwać i spodziewaliśmy się, że przeciwnicy mogą takie ruchy stosować. Próbowali wszystkiego, ale wytrzymaliśmy presję mentalną" - podsumował Polak.

 

Samokrytycznie ocenił, że tego dnia nie spisywał się najlepiej i bardzo chwalił swojego partnera.

 

"Uważam, że to Marcelo ciągnął w sobotę tego debla. Nie mogłem złapać rytmu na returnie. Rywale bardzo dobrze mieszali rytm serwisowy. Marcelo fantastycznie serwował, nie przegraliśmy ani jednego gema przy jego podaniu. Pomagał mi na siatce przy moim może nieco słabszym dniu serwisowym. To jest debel, jeden czasem gra lepiej od drugiego" - zaznaczył.

 

Nie chciał odpowiadać na pytanie, czy Melo to najlepszy deblista, z jakim na stałe współpracował.

 

"Za wcześnie na ocenę. Oczywiście, nasze wyniki na wszystkich rodzajach nawierzchni pokazują, że nasza systematyczna praca przynosi efekt i jesteśmy parą, która może grać o zwycięstwa. Ale turnieje Wielkiego Szlema są inne, mają swoje reguły. Wracając do Marcelo, to konsekwentnie w ostatnich latach kończy sezon w turnieju masters i był już w finale Wimbledonu. Koncentrujemy się jednak tylko na kolejnym spotkaniu" - zastrzegł.

 

Jak dodał, pod względem charakterów znacząco się różnią z Brazylijczykiem.

 

"On to oaza spokoju, ja jestem bardziej w gorącej wodzie kąpany. To powoduje, że staramy się złapać środek, by w decydujących punktach grać dobrze. Pierwsze dwa miesiące trenowaliśmy i próbowaliśmy znaleźć wspólny język, rozmawialiśmy o taktyce. To zaowocowało sukcesami w USA. Uważam, że komunikacja jest bardzo ważna. Przygotowanie taktyczne również. Czasem trzeba więcej spokoju na korcie wprowadzić, a kiedy indziej więcej energii. Staramy się uzupełniać. Różnimy się, ale łączy nas praca" - podsumował Kubot.

 

Odniósł się on także do dyskusji na temat stanu kortów podczas tegorocznej edycji londyńskiego turnieju.

 

"Jeżeli narzeka się na trawę na Wimbledonie, to ja nie wiem, gdzie można lepsze korty znaleźć. Ale nie da się ukryć, że każdy obiekt tutaj jest inny, trawa jest inna. Trzeba też patrzeć na pogodę. Nie pamiętam wcześniej Wimbledonu, żeby było codziennie ponad 25 stopni Celsjusza i cały czas słońce. Pewnie ma to wpływ. Ja nie widzę jednak problemu w stanie kortów" - podkreślił.

 

W poniedziałek Polak i Brazylijczyk zmierzą się z rumuńsko-pakistańsko parą Florin Mergea, Aisam-Ul-Haq Qureshi.

IM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie