Wyrok w sprawie Zielińskiego zapadnie 9 sierpnia

Inne
Wyrok w sprawie Zielińskiego zapadnie 9 sierpnia
fot. Cyfrasport

Przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy odbyła się we wtorek rozprawa o naruszenie dóbr osobistych radcy prawnego z Poznania Michała Gniatkowskiego przez sztangistę Adriana Zielińskiego - mistrza olimpijskiego z Londynu. Wyrok zapadnie 9 sierpnia.

Poznaniak i jednocześnie sympatyk podnoszenia ciężarów czuje się oszukany po tym, jak okazało się, że sportowiec stosował doping.

- Jestem w szoku, że musiałem się tu znaleźć. Nie znam pana Gniatkowskiego i nie rozumiem, dlaczego domaga się ode mnie przeprosin. Dla mnie jest to jedno wielkie nieporozumienie – mówił w sądzie Zieliński.

Pozywającym mistrza olimpijskiego z 2012 roku jest Michał Gniatkowski, radca prawny z Poznania. Wiosną bieżącego roku, przed Sądem Rejonowym w Nakle nad Notecią, nie doszło do ugody pomiędzy stronami. W tej sytuacji sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Gniatkowski, zgodnie z treścią pozwu, domaga się od Zielińskiego przeprosin na łamach trzech ogólnopolskich gazet oraz wpłaty niewielkich kwot na dwie fundacje pomagające młodym sportowcom.

- Ucierpiało moje prawo do cieszenia się rywalizacją fair play i wiara w to, że igrzyska są czyste. Nie zgadzam się na realizowanie oszukańczego procederu w sporcie. Moje dobra osobiste zostały naruszone niezależnie od tego, czy środki były przyjmowane świadomie czy nieświadomie. Liczy się sam fakt. Jeśli to nie było świadome działanie, to rażące zaniedbanie – argumentował Gniatkowski.

Zieliński podczas ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro został przyłapany na stosowaniu niedozwolonego środka dopingującego – nandrolonu. W Brazylii nie wystartował, a przez panel dyscyplinarny został zdyskwalifikowany na cztery lata. Sztangista twierdzi, że środek przyjął nieświadomie i zapewnia, że dowiedzie swojej niewinności. Złożył w tej sprawie odwołanie, jednak do tej pory nie podano daty posiedzenia, na którym może ono zostać rozpatrzone.

- To, co się stało, jest dla mnie życiową tragedią. Po powrocie do kraju nawet nie śledziłem tego, co dzieje się w internecie, czy telewizji. Jeszcze w Rio mówiłem, że jeśli kogoś zawiodłem, to jest mi bardzo przykro i przepraszam. Zaznaczałem też, że zrobię wszystko, by tę sprawę wyjaśnić i oczyścić swoje nazwisko. W toku postępowania okazało się, że zanieczyszczone były suplementy, które przyjmowałem, więc nie ma w tym żadnej mojej winy – wyjaśnił w sądzie były reprezentant Polski.

Zaznaczył także, iż do 2016 roku był jednym z najczęściej kontrolowanych sportowców w Polsce. Obejmuje go system „Adams”, w którym raz na kwartał zawodnik musi podać swój adres zamieszkania i tak zwane okienko, w którym kontrola antydopingowa może przyjechać i go skontrolować. Jak powiedział Zieliński, zdarzyło się, że kontrolowano go nawet trzykrotnie w ciągu jednego weekendu.

- Przed panelem dyscyplinarnym, jak i przed mediami, od samego początku mówiłem, że nie uważam się za bardzo mądrego człowieka, ale też nie jestem skończonym idiotą, by wziąć tę substancję świadomie. Tym bardziej, że mam na swoim koncie sporo sukcesów i byłem jedną z niemal pewnych nadziei na medal olimpijski – dodał Zieliński.

Adwokat mistrza olimpijskiego z Londynu w sprawie przed bydgoskim sądem wniósł o oddalenie powództwa w całości z uwagi na jego bezzasadność. Gniatkowski przyznał, że jeśli sztangista zostanie oczyszczony z zarzutu dopingu, osobiście go przeprosi.

CM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie