Przeżył wypadek, groziła mu amputacja nogi. Teraz chce wrócić do siatkówki (WIDEO)
W lutym 2015 roku na autostradzie A4 w okolicach Brzeska doszło do tragicznego w skutkach wypadku samochodowego z udziałem siatkarzy drugoligowych Karpat Krosno. Zginęło w nim dwóch zawodników, Dariusz Zborowski oraz Kamil Maj, a pozostała trójka uczestników wypadku została ranna.
Najmocniej ucierpiał Bartosz Wojtal, któremu groziła nawet amputacja nogi. Po ponad dwóch latach sam zainteresowany wraca wspomnieniami do tamtych wydarzeń oraz mówi o swoich planach na przyszłość. Obecnie wybiera się na staż trenerski do ekipy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Po wieczornym treningu czwórka zawodników Dariusz Zborowski, Kamil Maj, Bartosz Wojtal oraz Krystian Lisowski, a także zawodniczka Joanna Prokop wyjechała wspólnie do swoich domów. To był luty. Przerwę w rozgrywkach miały zarówno zespoły męskie oraz żeńskie. Do wypadku doszło wieczorem w okolicach godz. 21:30 na autostradzie A4 niedaleko Brzeska. Samochód wpadł w poślizg, dachował. W relacji radia RDN można było przeczytać: Dwóch poszkodowanych znalazło się poza pojazdem, trójka uwięziona była wewnątrz. Ruch na drodze został zatrzymany w obu kierunkach, utrudnienia trwały do 2:00 nad ranem.
Krystian Natoński: Bartek, minęło dwa i pół roku od wypadku w którym brałeś udział. Wówczas byłeś siatkarzem Karpat Krosno. Wypadek tragiczny w skutkach – dwie ofiary śmiertelne, m.in. ty byłeś ciężko ranny. Po tym okresie zakładam, że te wspomnienia są wciąż świeże i ciężko w ogóle wymazać z pamięci coś takiego.
Bartosz Wojtal: Dokładnie. Minęło dwa i pół roku od wypadku. Aktualnie ciągle się rehabilituję, czekam na kolejną operację – to już będzie ósma operacja przede mną. Jestem cały czas w kontakcie z lekarzem. Ten wypadek nieustannie wraca do mnie, natomiast nie można załamywać się tym wypadkiem, trzeba cały czas brnąć do przodu.
Z tego co mówili lekarze ty ucierpiałeś najbardziej. Oczywiście były ofiary śmiertelne, ale ty byłeś bardzo ciężko ranny. Jakie były te wstępne diagnozy?
Jeśli chodzi o sam wypadek, to bardzo mało z niego pamiętam. Wylądowałem w uniwersyteckim szpitalu w Krakowie. Tam groziła im amputacja nogi, bo miałem ucisk na tętnice podkolanową, ale na szczęście udało się nogę uratować. Miałem fasciotomie podudzia oraz uwalnianą tętnice, żeby noga mogła pracować. Udało się doprowadzić do tego, że ta noga w miarę normalnie funkcjonuje. Miałem bardzo mocno zepsute kolano, które było kilkukrotnie operowane. Zostały zerwane wszystkie więzadła w kolanie, pozrywane mięśnie z grupy przyśrodkowej. Ucierpiało też drugie kolano, przedramię, nadgarstek oraz głowa.
Pamiętasz w ogóle co się działo przed wypadkiem do momentu tego zdarzenia?
Jasne. Wyjeżdżaliśmy po treningu z Krosna i zjeżdżaliśmy w kierunku naszych rodzinnych stron. Wjeżdżając na trasę w stronę Krakowa niestety ulegliśmy wypadkowi, wpadliśmy w poślizg.
Kiedy dotarła do ciebie informacja o śmierci twoich kolegów? Byłeś nieprzytomny w szpitalu, więc po jakim czasie zdałeś sobie sprawę, że są dwie ofiary śmiertelne?
Dotarła do mnie, kiedy obudziłem się po kolejnych operacjach. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Jak zaczęło do mnie to dochodzić, że chłopaków już nie ma – to była dla mnie mega ciężka informacja. Ciężko było się z tym pogodzić. Mija dwa i pół roku i trzeba cały czas patrzeć do przodu. Ta sytuacja non stop wraca i trzeba żyć dalej.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze