NBA: 11 punktów Gortata, Wizards pokonali Raptors
Marcin Gortat zdobył 11 punktów i miał 12 zbiórek w wygranym przez jego Washington Wizards na wyjeździe meczu z Toronto Raptors 107:96. Koszykarze ze stolicy w obecnym sezonie ligi NBA mają na koncie pięć zwycięstw i cztery porażki.
Gortat na parkiecie przebywał 36 minut i trafił trzy z siedmiu rzutów z gry oraz pięć z sześciu wolnych. Jego dorobek uzupełniają dwie asysty. Miał także cztery straty i popełnił jeden faul.
Wizards już kilka razy w tym sezonie roztrwaniali wypracowaną przewagę i ostatecznie z parkietu schodzili pokonani. W starciu z Raptors po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą 15 punktów, a później nawet 19. Na niespełna siedem minut przed końcem meczem wygrywali jednak tylko 90:87.
Tym razem na więcej rywalom nie pozwolili. Bradley Beal trafił za trzy punkty i goście znów zaczęli uciekać. 24-letni strzelec był w ich szeregach zdecydowanie najlepszy. Łącznie zdobył 38 pkt.
- On teraz gra na zupełnie innym poziomie. Obecnie jest prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem w lidze na tej pozycji - komplementował kolegę Gortat.
Wygrana "Czarodziejów" była cenna nie tylko dlatego, że w końcówce wreszcie zachowali koncentrację. Zwyciężyli, choć musieli sobie radzić bez swojego lidera Johna Walla, który doznał kontuzji ramienia.
- Wiedziałem, że będziemy musieli zagrać naprawdę dobrze, aby zwyciężyć bez Johna. Moi zawodnicy pokazali, że stać ich na to - przyznał trener Wizards Scott Brooks.
Wśród pokonanych najlepszy był DeMar DeRozan - 26 pkt. Tylko 11 minut na parkiecie spędził Kyle Lowry. Rozgrywający kanadyjskiej drużyny został z niego wyrzucony za kłótnie z sędziami.
W tabeli Konferencji Wschodniej Wizards zajmują czwarte miejsce. Kolejny mecz rozegrają we wtorek, kiedy we własnej hali zmierzą się z najsłabszą drużyną obecnego sezonu Dallas Mavericks. Teksańczycy wygrali tylko jedno z 11 spotkań.
Prowadzą Boston Celtics (8-2), którzy minionej nocy odnieśli ósme zwycięstwo z rzędu. Tym razem na wyjeździe pokonali Orlando Magic 104:88. Goście zaprezentowali zespołową grę. Sześciu ich zawodników uzyskało co najmniej 11 punktów, a najwięcej - 18 - Jaylen Brown.
Kiedy w piątek LeBron James zdobył 57 pkt, a jego Cleveland Cavaliers pokonali Wizards, wydawało się, że finaliści poprzednich rozgrywek wreszcie łapią właściwy rytm. W niedzielę ulegli jednak u siebie ekipie Atlanta Hawks 115:117. To była dopiero druga wygrana "Jastrzębi", a Cavaliers z bilansem 4-6 spadli na 12. miejsce.
Gospodarze słabo zaczęli mecz i po kilku minutach przegrywali szesnastoma punktami. Powstałej straty zniwelować nie potrafili, choć byli tego blisko. Mieli dziewięć sekund na przeprowadzenie ostatniej akcji, ale zza luku spudłował Channing Frye, a dobitka Dwyane'a Wade'a również była nieskuteczna.
- Zaczęliśmy spotkanie bez energii, bez zaangażowania. Wciąż nie rozwiązaliśmy naszych problemów i musimy dalej nad tym pracować - powiedział James, który tym razem miał 26 pkt i 13 asyst.
Dla Hawks 28 pkt zdobył Niemiec Dennis Schroeder.
Na Zachodzie najlepsze jest Houston Rockets (8-3). Bez problemów pokonało u siebie Utah Jazz 137:110, a w ich szeregach prym wiódł James Harden. Słynny brodacz ustanowił rekord kariery uzyskując aż 56 pkt. Do tego miał 13 asyst.
- Najważniejsze, że wygraliśmy, prawda? - odparł, kiedy zapytano go, czy miał świadomość, że był o krok od ustanowienia klubowego rekordu. W 1978 roku 57 pkt dla Rockets zdobył Calvin Murphy.
W niedzielę najlepszy mecz w karierze rozegrał także Kristaps Porzingis. 22-letni Łotysz miał 40 pkt, a jego New York Knicks we własnej hali wygrali z Indiana Pacers 108:101.
Komentarze