Miller kontra Wach. Co by było, gdyby...
“Do cholery, dajcie mu zawalczyć jeszcze jedną rundę jak tak chce. To może być jego ostatnia w karierze!” – wykrzykiwał Roy Jones Junior, komentator HBO, kiedy w narożniku Mariusza Wacha (33-3, 17 KO) toczyła się wieloosobowa dyskusja czy Polak powinien wyjść do dziewiątej rundy walki z Jarrellem Millerem (20-0, 18 KO).
Mariusz wyszedł, kilkadziesiąt sekund później lekarz nakazał sędziemu ringowemu zakończenie walki. Polak przegrał z kontuzją prawej dłoni, zdecydowanie przegrał z aktywniejszym rywalem. Wach ma 37 lat, a kibicom zostaje pytanie, co by było gdyby... i to nie tylko dotyczące sobotniego wieczoru na HBO.
Szczęka w gablocie
Napisałem w trakcie walki, na Twitterze, że „szczęka Mariusza Wacha powinna być w Bokserskiej Galerii Sław. W gablocie”...i napisałem to śmiertelnie poważnie. Statystyki nie kłamią. Pięć lat temu, mogący jeszcze dziś położyć jednym ciosami Anthony’ego Joshuę Władymir Kliczko trafił Mariusza 121 „power punches”...i nic. Kliczko bił w Hamburgu Wacha swoimi najmocniejszymi ciosami z nieprawdopodobną skutecznością 47 procent...i nic. Przenosimy się z Niemiec do Stanów Zjednoczonych. „Big Baby” Miller nie bije jak Kliczko, ale ma 120 kilogramów, więc każdy cios swoje waży. W Uniondale, 156 „power punches” Millera doszło Mariusza... i znowu nic. Do Millera i Kliczko można jeszcze dorzucić walkę z Aleksandrem Powietkinem, gdzie po dwunastu rundach przyjmowania ciosów Rosjanina media zachwycały się, cytuję „nadludzką odpornością polskiego pięściarza”. Najlepsza szczęka w historii wagi ciężkiej? Może nie, a w Galerii Sław powinna być. I tu zaczyna się problem.
Więcej, ale za mało
Jeden z moich „podglądaczy”na Twitterze, po mojej wstawce o szczęce w gablocie, napisał: „powinien ją wykorzystać i iść na wyniszczenie”. To w stu procentach prawda związana nie tylko z sobotnią walką z Millerem, ale całą karierą Mariusza. Problem – to nie jest charakter Wacha, w każdym razie nie Wacha przez całą walkę. Kilkadziesiąt sekund, co kilka rund – jak najbardziej. Wykorzystywanie wzrostu, zasięgu ramion, szczęki z gabloty jest i było przez całą karierę zbyt sporadyczne, żeby zagrozić tym naprawdę dobrym.
Na gali HBO ataków przeciwko odsłaniającemu się, łatwemu do trafienia i zupełnie nie zwracającemu uwagę na ciosy Polaka Millerowi było więcej niż w ostatnich walkach, ale ciągle zbyt mało. Jak mogło być bez kontuzji – nigdy nie będziemy wiedzieć.
Miller, który nie zebrał w prasie amerykańskiej zbyt wielu pochwał za wygraną z Polakiem, tłumaczył się „kontuzją łokcia i przetrenowaniem”, ale na mistrzowską walkę z Anthony Joshuą, najprawdopodobniej pierwszą dla Anglika w USA, będzie gotowy wiosną 2018 roku gotowy. Nie wiem, kiedy – i czy - na więcej będzie gotowy w ringu Mariusz. Tego typu kontuzja – złamanie ręki - o której dziś mówi jego team, wyłącza pięściarza na pół roku. Nie z walk – z treningów. Bądźmy realistami – o kontuzji Mariusza świat boksu zapomni za 24 godziny. Sport jest brutalny. Zostaną statystyki, wygrana przez TKO zapisana po stronie Jarrella Millera. Polakowi zostanie, „co by było, gdyby”- związane z całą karierą. Powodzenia.
Komentarze