Wrona: Spełniliśmy nasze małe marzenie
Siatkarze ONICO Warszawa, pokonując Jastrzębski Węgiel 3:2 w ćwierćfinale Pucharu Polski, po raz pierwszy w historii klubu znaleźli się w czołowej "czwórce" tych rozgrywek. Spełniliśmy nasze małe marzenie - przyznał kapitan stołecznego zespołu Andrzej Wrona.
Wygrana nie przyszła ONICO łatwo - spotkanie trwało ponad dwie i pół godziny. Do końca trudno było przewidzieć, która drużyna zejdzie z boiska jako zwycięzca. Drugiego seta jastrzębianie wygrali 27:25, a w kolejnym rozgromili gospodarzy 25:16. Podopieczni trenera Stephane'a Antigi zdołali jednak doprowadzić do tie-breaka, który zakończył się ich sukcesem.
W czwartym secie byliśmy bardzo zmobilizowani, kiedy trzeci nam kompletnie nie wyszedł. Była to wypadkowa końcówki drugiego seta, która nam uciekła, a którą mogliśmy wygrać. Przerwa nam nie pomogła, żeby o tym zapomnieć. Trzecią odsłonę zaczęliśmy bardzo źle i potem ciężko już było wrócić. Ale zebraliśmy siły i udało się wydrzeć zwycięstwo w bardzo trudnym meczu z dobrze grającym Jastrzębiem i to my jedziemy na turniej finałowy - podsumował szczęśliwy Wrona.
Jego zespół zajmuje trzecie miejsce w ekstraklasie, a Jastrzębski Węgiel czwarte, ale zdaniem środkowego jego zespół wcale nie był faworytem tego pojedynku ze względu na brak dotychczasowych sukcesów w PP.
Spełniliśmy nasze małe marzenie. Sprawiliśmy niespodziankę, ponieważ mimo że jesteśmy wyżej w tabeli, to Warszawa w formie takiego klubu jeszcze nigdy nie była w półfinale PP. Cieszymy się i jedziemy spełniać kolejne marzenia do Wrocławia - zaznaczył.
Kapitan warszawskiej drużyny samokrytycznie zaznaczył, że on i jego koledzy mieli już w tym sezonie dużo lepsze występy na koncie.
- W tej obecnej serii ośmiu zwycięstw graliśmy kilka meczów dużo lepiej niż w środę. Trochę widocznie nam ta gra "siadła", ale musimy wrócić, bo poprzedni mecz z Bydgoszczą był w sumie podobny. Po raz kolejny nie do końca wszystko wychodziło nam tak jak tego chcieliśmy. Ale po raz kolejny wygrywamy, to też o czymś świadczy. Jesteśmy mocni psychicznie. Tym razem Samik (Guillaume Samica) wszedł i poderwał zespół do zwycięstwa w czwartym secie. Każdy jest potrzebny. Na każdego jeszcze przyjdzie jeszcze czas, żeby pomóc drużynie. Najważniejsze, że mamy taki kolektyw i walczymy razem aż do końca - podsumował 29-letni siatkarz.
Antiga był zadowolony ze zwycięstwa i historycznego awansu, ale miał też uwagi do występu swoich zawodników.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że wygraliśmy, grając tak... sennie. Bo tak było. Od dawna nie graliśmy tak sennie. Presja była, ale robiliśmy za dużo błędów. Mieliśmy fajne akcje, ale ogólnie potrafimy grać dużo lepiej. W trzeciej partii przewaga rywali była duża od początku seta, potem graliśmy dobrze. Jason De Rocco dobrze zagrywał, mieliśmy problemy z atakiem. Najważniejsze, że walczyliśmy do końca - ocenił Francuz.
Środkowy Jastrzębskiego Węgla Grzegorz Kosok uważa, że jego zespół pogrążyła zbyt duża liczba własnych błędów.
- Ta przegrana boli, chociaż bardziej bolą te porażki, kiedy drużyna się nie bije. Pokazaliśmy kawał dobrej gry, drużyna z Warszawy też i naprawdę mecz był świetny dla kibiców. Boli trochę też to, że w każdym secie robiliśmy za dużo błędów i tak naprawdę to nas zgubiło. Pierwszą partię przegraliśmy nieznacznie, a chyba z sześć punktów oddaliśmy, posyłając piłkę w aut. Czasem brakowało też podjęcia decyzji, kto w danej chwili może wziąć ciężar odpowiedzialności na siebie. Uważam, że jeżeli w każdym z setów popełnilibyśmy po dwa błędy mniej, to my byśmy świętowali zwycięstwo w tym pojedynku - analizował.
Istotna dla losów tie-breaka była akcja przy stanie 9:9. Challenge wzięty przez jastrzębian wskazał, że atak Bartosza Kwolka był autowy, ale gdy o sprawdzenie poprosił Antiga, to okazało się, że blok gości dotknął piłki i punkt zdobyli gospodarze.
- Lukas Kampa dotknął wówczas piłki, widziałem to. Nie byłem tylko pewny, która kamera to uchwyciła - zapewniał szkoleniowiec.
Środowa wygrana to ósma z rzędu w wykonaniu ONICO. Wrona podkreślił, że wszyscy dookoła liczą kolejne zwycięstwa jego zespołu, więc nawet gdyby nie chciał, to i tak by wiedział o tej serii.
- Poza tym mam ściągę na koszulce (Wrona gra z numerem ósmym). Fajnie, że mamy taką serię. Oczywiście, każda seria się kiedyś skończy, oby nie w sobotę - zaznaczył, nawiązując do najbliższego ligowego pojedynku z Treflem Gdańsk.
Mimo że jego drużyna rozegrała ostatnio dwa pięciosetowe pojedynki, to ze względu na napięty grafik meczowy już w czwartek wraca do treningu.
- Zawodnicy, którzy grali mniej, to będą trenowali więcej, a pozostali będą mieli lekką siłownię i prewencję, ale nie możemy nie trenować w ogóle - argumentował Antiga.
W półfinale PP ONICO zmierzy się z PGE Skrą Bełchatów. - To będzie szalenie ciężki mecz, ale na neutralnym terenie. Jeszcze trochę czasu do niego zostało. Myślę, że jeszcze będziemy mogli podszlifować nasze niedociągnięcia w grze. Zobaczymy, jak się zaprezentuje Skra. Niech oni się martwią jak nas pokonać. Trzy pozostałe drużyny z turnieju finałowego były w nim w zeszłym roku. Jeżeli ktoś chce nas nazywać czarnym koniem, to ok, ale my po prostu jedziemy tam walczyć i sprawić jakąś niespodziankę. Każdy wynik inny niż nasze odpadnięcie po meczu ze Skrą będzie niespodzianką. Może to nam pomóc, ale na pewno nie przeszkodzi - podsumował Wrona.
Za warszawian kciuki w PP będzie trzymał... Kosok.
- Przydałoby się, żeby coś się zmieniło w tych pierwszych miejscach. Znaczyłoby to też, że przegraliśmy ze zwycięzcą - zaznaczył z uśmiechem 31-letni zawodnik.
Komentarze