Kubacki: Pokazaliśmy, że jesteśmy mocni też na mamucich obiektach
Polscy skoczkowie narciarscy zaprzeczyli w Oberstdorfie opiniom, że nie są „lotnikami”. „Pokazaliśmy, że jesteśmy mocni też na mamucich obiektach” – powiedział Dawid Kubacki, który wraz z Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą i Stefanem Hulą zdobył brązowy medal mistrzostw świata w lotach.
Kubacki, po Stochu, zdobył w „drużynówce” najwięcej punktów. Jako jedyny z Polaków wygrał też swoją grupę.
„Wykonałem swoją robotę, oddałem dwa bardzo fajne skoki, szkoda tylko, że jeden z nich w serii próbnej. Myślę jednak, że z całego dnia mogę być zadowolony. Zacząłem na tej skoczni skakać o te kilkanaście metrów dalej, to, nad czym pracowaliśmy z trenerem, przynosi efekty. Dla mnie to powód do radości, mój rekord życiowy może się czuć zagrożony” – śmiał się po ceremonii dekoracji.
27-letni zawodnik z Nowego Targu jest zadowolony, że zawody w Oberstdorfie dały odpowiedź na pytanie, czy Polacy są „lotnikami”.
„Potrafimy walczyć również na takich zawodach. Wcześniej w konkursach indywidualnych pokazywaliśmy niejednokrotnie, że potrafimy latać. Ten brązowy medal jest na to ostatecznym dowodem” – powiedział.
Nie jest też zaskoczony, że tak dobrze zaprezentowali się Słoweńcy. Zajęli oni drugie miejsce i przegrali jedynie z Norwegami.
„Słoweńcy na konkursy drużynowe w lotach zwykle potrafili się zmobilizować. Ich postawa nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem. W zawodach indywidualnych pokazywali pojedyncze, dobre skoki, w niedzielę przystąpili do rywalizacji mocno skoncentrowani, wykonali swoje zadanie i ten srebrny medal się im należał” – ocenił Kubacki.
Tak dobrą postawę Polaków trudno było przewidzieć jeszcze tydzień wcześniej. W zawodach w Bad Mitterndorf, gdzie na mamucim obiekcie Kulm odbyła się próba generalna, najlepszy z biało-czerwonych Hula zajął dopiero 14. lokatę.
„Przede wszystkim pokazaliśmy w Oberstdorfie, że potrafimy się zmobilizować i pokazać, że jesteśmy mocni również w lotach. A to nie jest łatwe, bo takich konkursów w ciągu sezonu nie ma zbyt dużo i jest mało okazji, żeby potrenować. To też pokazuje naszą siłę” – podkreślił.
Na półmetku rywalizacji Polacy zajmowali czwartą lokatę. Przed nimi byli Norwegowie, Słoweńcy i Niemcy.
„Może i trochę był to szalony konkurs. Były nerwy, ale my jako zawodnicy raczej koncentrujemy się na tym, co mamy do zrobienia i te emocje związane z zajmowanym miejscem, trzeba odstawić na bok i zrobić swoją robotę” – zaznaczył Żyła, który ocenił, że niedziela była jego najlepszym dniem w tych mistrzostwach.
„Czułem się zdecydowanie najlepiej. Jutro to dopiero by było super” – śmiał się.
To dla Żyły piąty medal w „drużynówce” w karierze, ale pierwszy w lotach.
„Każdy krążek mistrzostw świata jest cenny i jest uhonorowaniem ciężkiej pracy, którą na co dzień wkładamy i tego, co na dzień robimy. Jest fajnie i jest wzruszenie” – powiedział i dodał, że teraz nie należy już gdybać, bo równie dobrze mogli nie stanąć na podium.
„Mogło być srebro, ale mogliśmy zostać też bez medalu. Cieszymy się z tego, co jest i z tej pracy, która wykonaliśmy. A co by było, gdyby? Takie pytania można zostawić, bo każdy może je stawiać. Trzeba się cieszyć z tego, co jest, a nie z tego, co mogłoby być” - powiedział.
Żyła uważa, że wiele zmieniło się, gdy rok temu zostali w „drużynowce” złotymi medalistami na dużej skoczni.
„Z roku na rok każdy z nas ma coraz więcej doświadczenia, a po tym jak zostaliśmy mistrzami świata, łatwiej nam podchodzić do kolejnych zawodów, bo coś już osiągnęliśmy. Łatwiej się wtedy skacze, jak się ma świadomość, że się coś wygrało” - podsumował.
Polacy nigdy wcześniej nie stanęli na podium mistrzostw świata w lotach w konkursie drużynowym. Indywidualnie medale mają brązowy Piotr Fijas (1979) i srebrny Stoch (2018).
Komentarze