Polska - Nigeria: Pierwszy sprawdzian kadry Nawałki z przeciwnikiem z Afryki
Drużyna Nigerii będzie pierwszą reprezentacją z Afryki, z którą zmierzy się piłkarska kadra Adama Nawałki. Spotkanie odbędzie się w piątek we Wrocławiu. W XXI wieku Biało-Czerwoni zagrają po raz szósty z drużyną z tego kontynentu, za każdym razem towarzysko.
Dwukrotnie z Kamerunem, dwukrotnie z Republiką Południowej Afryki i raz z Wybrzeżem Kości Słoniowej - z tymi rywalami z Afryki spotykali się polscy piłkarze w obecnym stuleciu. Po raz ostatni w październiku 2012 roku (z RPA w Warszawie), co pokazuje, jak rzadko dochodzi do meczów z przedstawicielami Czarnego Lądu.
W listopadzie 2001 roku Biało-Czerwoni, prowadzeni wówczas przez Jerzego Engela, zremisowali w Poznaniu z Kamerunem 0:0. Atmosfera wokół kadry była wtedy znakomita, ponad dwa miesiące wcześniej drużyna narodowa wywalczyła pierwszy od 16 lat awans do mistrzostw świata.
Mecz z Kameruńczykami, którzy po raz pierwszy gościli jako reprezentacja w Polsce, rozgrywano w trudnych warunkach (mróz). Nie okazał się szczęśliwy dla Artura Wichniarka. Napastnik zagrał w drugiej połowie, ale przed mundialem 2002 nie był już powoływany do reprezentacji. Wrócił do niej dopiero po mistrzostwach w Korei Południowej i Japonii.
Kolejne spotkanie z przedstawicielem Afryki odbyło się osiem lat później. W czerwcu 2009 roku, bez wielu czołowych piłkarzy (jako powód nieobecności podawali kontuzje lub sprawy osobiste), kadra prowadzona przez Holendra Leo Beenhakkera przegrała w dalekim Johannesburgu z RPA 0:1. Gospodarz tego meczu rok później organizował mistrzostwa świata.
Między sierpniem i listopadem 2010 roku, gdy drużynę narodową prowadził już Franciszek Smuda, Polska dwukrotnie zagrała z drużynami z Afryki.
Najpierw w Szczecinie przegrała z Kamerunem 0:3. Goście nie mieli wówczas stałego selekcjonera, tymczasowym był Jacques Songo (poprzedni, Paul Le Guen, złożył dymisję po trzech porażkach w grupie w MŚ 2010). Nie przeszkodziło im to jednak w odniesieniu efektowego zwycięstwa, a bohaterem "Nieposkromionych Lwów" okazał się słynny Samuel Eto'o, strzelec dwóch goli.
Polskich piłkarzy żegnały po meczu gwizdy publiczności, której część i tak nie dotrwała na trybunach do ostatniej minuty.
- To, że strzeliłem dwa gole nie oznacza, że polscy obrońcy są słabi. To jest drużyna w budowie i trzeba czasu, by się ograła. Poza tym są to reprezentanci Polski i należy się im szacunek - przyznał wówczas elegancko Eto'o.
Dwa miesiące później kadra Smudy zrehabilitowała się, pokonując w Poznaniu silne kadrowo Wybrzeże Kości Słoniowej 3:1.
Mecz z Iworyjczykami był popisem Roberta Lewandowskiego. Napastnik, który dobrze znał poznański obiekt (do czerwca 2010 występował w Lechu), zdobył dwie bramki, a jedną dołożył z rzutu wolnego Ludovic Obraniak.
W ekipie gości wystąpiło kilku znanych piłkarzy, m.in. Yaya Toure, Gervinho (strzelił gola) i Wilfried Bony.
Dla Biało-Czerwonych, podobnie jak dla stadionu w Poznaniu, był to test przed mającymi się odbyć ponad półtora roku później mistrzostwami Europy 2012.
- Rozmawiałem po meczu z kolegą z Arsenalu Emmanuelem Eboue. Wymieniliśmy się koszulkami. Co mówił? Pogratulował zwycięstwa. Był pod dużym wrażeniem atmosfery na stadionie i ciepłego przyjęcia jego reprezentacji przez polskich kibiców - powiedział wówczas Łukasz Fabiański, do 2014 roku bramkarz "Kanonierów".
Po raz ostatni Biało-Czerwoni zagrali z drużyną z Afryki w październiku 2012 roku, jeszcze pod wodzą Waldemara Fornalika. Wówczas Polacy, przygotowujący się do meczu eliminacji mistrzostw świata z Anglią w Warszawie, spotkali się z RPA.
Zawody miały się odbyć w Bydgoszczy, ale po decyzji wojewody, spowodowanej negatywnymi opiniami policji i straży pożarnej na temat stanu bydgoskiego stadionu, mecz nie został tam rozegrany. Ostatecznie, jak zdecydował zarząd PZPN, został przeniesiony do Warszawy.
Spotkanie, rozgrywane w przenikliwym zimnie, było okazją dla dublerów. Z różnych powodów zabrakło wówczas m.in. Roberta Lewandowskiego, Łukasza Piszczka, Jakuba Błaszczykowskiego, Wojciecha Szczęsnego i Macieja Rybusa.
W kadrze zadebiutował za to m.in. 18-letni wówczas Arkadiusz Milik, któremu kibice zgotowali owację.
Biało-czerwoni wygrali 1:0 po golu w końcówce spotkania Marcina Komorowskiego. To była jedyna bramka w reprezentacji obrońcy, któremu w ostatnich latach kontuzje nie pozwoliły kontynuować kariery.
Dzięki trafieniu Komorowskiego reprezentacja Polski odniosła wtedy historyczne, pierwsze zwycięstwo na Stadionie Narodowym, obecnie PGE Narodowym (wcześniej trzykrotnie zremisowała).
Na kolejną potyczkę z reprezentacją z Afryki kibice czekali pięć i pół roku.
Piątkowy mecz z Nigerią we Wrocławiu (godz. 20.45) będzie pierwszym starciem drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę z zespołem afrykańskim. I na pewno nie ostatnim. W pierwszym meczu grupy H mistrzostw świata - 19 czerwca w Moskwie - Biało-Czerwoni zagrają bowiem z Senegalem.
Właśnie pod kątem tego rywala szukano sparingpartnera dla reprezentacji Polski. Wybór padł na 52. w światowym rankingu Nigerię - również uczestnika zbliżających się mistrzostw świata. Oba zespoły zmierzą się ze sobą po raz pierwszy w historii.
- Oczywiście Nigeria to nie Senegal, ale gdzieś podejście do gry, sposób poruszania się po boisku, siła fizyczna są podobne - powiedział kilka miesięcy temu prezes PZPN Zbigniew Boniek.
Komentarze