Miasto chce zniszczyć AZS Częstochowa? „Nie spodziewaliśmy się takich kłód pod nogami”

Siatkówka
Miasto chce zniszczyć AZS Częstochowa? „Nie spodziewaliśmy się takich kłód pod nogami”
fot. PAP

Po spadku AZS-u Częstochowa z PlusLigi do pierwszej ligi i przejęciu klubu przez nowych ludzi, wydawało się, że to co najgorsze dla sześciokrotnych mistrzów Polski już za nimi. Ekipa spod Jasnej Góry w poprzednim sezonie wygrała zmagania na zapleczu elity i miała konsekwentnie odbudować swoją potęgę. Okazuje się, że jest zgoła odmiennie, a sytuacja jest bardzo dramatyczna.

Klub na niedawnej konferencji prasowej zdradził problem z jakim się boryka. Chodzi rzecz jasna o problemy finansowe, a konkretnie dług w postaci 300 tysięcy złotych. Włodarze AZS-u Częstochowa nie mogą zwrócić się z tym do miasta, ponieważ to… właśnie magistrat domaga się tych pieniędzy z tytułu zwrotu części dotacji za 2017 rok, kiedy to jeszcze klubem rządził poprzedni zarząd.

 

Sternicy AZS-u są załamani podejściem miasta, jasno sugerując, że komuś zależy na zniszczeniu klubu. Jak podaje częstochowskie Radio FON, „W klubie potwierdzają też, że padła propozycja przejęcia klubu za przysłowiową złotówkę na zasadzie: albo nam to oddacie i nie będziecie mieć długów, albo nie dostaniecie nic z miasta”. – Wcześniej odbyliśmy wiele rozmów z władzami miasta, mieliśmy nadzieje na partnerskie traktowanie i znalezienie jakiegoś rozwiązania, prosiliśmy przynajmniej o rozłożenie kwoty, którą wskutek błędów poprzedników musimy oddać na raty, ale nawet tego nie udało się uzyskać – przyznali włodarze Akademików.

 

Brak dotacji, a dodatkowo zmuszenie klubu do zapłaty pokaźnej kwoty sprawiło, że częstochowski AZS może nie wystartować w zbliżającym się sezonie pierwszej ligi. Z drużyny odeszli praktycznie wszyscy zawodnicy, a pozostało niewielu. Do kadry dołączył m.in. Dawid Murek oraz trener Sinan Tanik. To jednak za mało, aby stłumić niepewność.– Naszym największym błędem jest to, że pozwoliliśmy w Częstochowie na zaakceptowanie tezy, że niepewność oznacza normalność. Otóż nie, nie oznacza! I nie ma na to naszej zgody. Niepewność jest idealną opcją do trzymania kogoś w szachu. Nigdy w historii nie zdarzyło się, aby klub, który wygrał ligę nie otrzymał kompletnie nic od miasta – powiedział na konferencji jeden z prezesów, Kamil Filipski.

 

Zarządzający klubem podkreślili, że ich apolityczność i unikanie układów przyczyniło się do takiej sytuacji. – To był nasz największy problem, z nikim nie byliśmy w zmowie, nikt za nami nie stał. Chcieliśmy zacząć wszystko z totalnie czystą kartą, nie uciekaliśmy od starych długów, ale w najczarniejszym scenariuszu nie spodziewaliśmy się takich kłód pod nogami rzekli.

 

W celu wystartowania na zapleczu PlusLigi, klub uruchomił specjalną akcję crowdfundingową, licząc na pomoc kibiców i zebranie 300 tysięcy złotych, aby zapłacić… miastu. Do tego trwa walka o pozyskanie dodatkowych sponsorów.

 

Przypomnijmy, że to nie jest pierwszy raz, kiedy częstochowskie środowisko sportowe walczy z magistratem. W zeszłym roku Urząd Miasta podjął decyzję o wycofaniu się ze wspierania występującego w Fortuna 1 lidze Rakowa z tytułu promocji miasta poprzez sport ze względu na rzekomą antyreklamę miasta (chodziło o zamieszki kibiców na stadionie w Chorzowie). Ponadto do dziś trwa debata nad wybudowaniem nowoczesnego stadionu piłkarskiego, którego zwolennikami raczej nie są obecni rządzący. Jaki finisz będą mieć zatem obie sprawy?

 

 

Krystian Natoński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie