MŚ w siatkówce: Holendrzy sami się zaskoczyli

Siatkówka

Holendrzy, pokonując w dwóch kolejnych meczach grupowych mistrzostw świata Brazylijczyków i Francuzów, zadziwili cały siatkarski świat. Jak szczerze przyznali, samych siebie również zaskoczyli tak dobrymi wynikami w organizowanej przez Bułgarię i Włochy imprezie.

Pierwsze dwa mecze "Pomarańczowych" w grupie B nie zwiastowały dalszego rozwoju wypadków. Na otwarcie zmagań w Ruse przegrali z Kanadyjczykami 0:3, a następnie - co nie było niespodzianką - pokonali Chińczyków 3:1. Głośno zrobiło się o nich za sprawą sensacyjnego sobotniego zwycięstwa nad mistrzami olimpijskimi z Rio de Janeiro Brazylijczykami 3:1. Poprzednio okazali się lepsi w MŚ od utytułowanych przeciwników z Ameryki Południowej w 1966 roku. Zaskoczenia takim rozstrzygnięciem nie ukrywali m.in. reprezentanci Polski.

 

"To najważniejsze zwycięstwo w moim życiu, w mojej karierze. Z większością kolegów jesteśmy od dawna w drużynie i mieliśmy wzloty oraz upadki. Wreszcie jesteśmy na dużym turnieju i pokonaliśmy złotych medalistów igrzysk. W ubiegłym roku spadła na nas wielka krytyka. Mówiono, że Holandia nie jest już tak dobra jak kiedyś" - wspominał wówczas przyjmujący Maarten van Garderen.

 

Największe sukcesy siatkarze z tego kraju odnosili w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W 1992 roku wywalczyli srebrny medal olimpijski, a cztery lata później sięgnęli po złoto. W 1994 roku zostali wicemistrzami świata, a 21 lat temu mistrzami Europy. Do trzech ostatnich turniejów olimpijskich się nie zakwalifikowali, a na ponowny występ w MŚ czekali od 2002 roku.

 

W niedzielę podopieczni trenera Gido Vermeulena pokazali, że triumf w meczu z Brazylijczykami nie był jednorazowym wyskokiem. Tym razem okazali się lepsi od mistrzów Europy z 2015 roku Francuzów 3:2. Wygrana z "Trójkolorowymi" była tym bardziej efektowna, że Holendrzy przegrali pierwsze dwa sety. Ostatni punkt w tie-breaku "Pomarańczowi" zdobyli po challenge'u, który potwierdził, że Michael Parkinson atakował po bloku. W mundialu tych rywali pokonali 28 lat temu, a biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki międzynarodowe 18 lat temu.

 

"Po pierwszych dwóch setach zdecydowaliśmy się na wprowadzenie nowych zawodników na boisko, by dać drużynie nową energię. Nasz drugi rozgrywający zaczął grać bardzo dobrze, tak samo jak drugi libero. Ale tak naprawdę powinienem powiedzieć, że nie mamy rezerwowych, bo wszyscy w naszym zespole mogą grać i to pokazali. Zagraliśmy niesamowity mecz jako zespół" - podsumował Vermeulen.

Jego podopieczni nie ukrywali, że sami są zaskoczeni takim obrotem spraw.

 

"Naszym głównym celem w tej grupie było odniesienie zwycięstwa nad Chinami i Egiptem, a teraz pokonaliśmy Brazylię i Francję. Jesteśmy nieco zaskoczeni" - przyznał kapitan Nimir Adbel-Azis, bohater niedzielnego spotkania, w którym zdobył 31 punktów.

 

Środkowy Jasper Diefenbach z kolei ocenił, że jego reprezentacja to trochę dziwny zespół, bo żaden z siatkarzy nie wie, kto w danym pojedynku będzie w stanie pociągnąć grę.

 

"W niedzielę zaczęliśmy z daną grupą, która dobrze się spisywała, ale nie była w stanie wygrać pierwszej odsłony. Drugą przegraliśmy wyraźnie i kiedy w trzeciej pojawili się nowi zawodnicy, to oni wygrali mecz. Gdyby ktoś powiedział mi kiedyś, że wygramy z Brazylią i Francją, to nigdy bym nie uwierzył" - podkreślił.

 

Kapitan "Trójkolorowych" Benjamin Toniutti nie ukrywał złości i rozczarowania wynikiem tego spotkania.

 

"To niewybaczalne, by prowadzić w setach 2:0 i przegrać po tie-breaku. Może nie byliśmy w stanie utrzymać koncentracji, może zwolniliśmy po drugiej partii tempo gry, nie wiem" - zastanawiał się rozgrywający Zaksy Kędzierzyn-Koźle.

 

Szkoleniowiec "Trójkolorowych" Laurent Tillie zaś stwierdził, że zabrakło skupienia i pracy zespołowej. W tym spotkaniu wystąpił już lider jego zespołu Earvin Ngapeth, który pod koniec sierpnia doznał kontuzji mięśnia brzucha.

 

Francuzi mają na koncie dwie porażki i tyle samo zwycięstw (wcześniej ulegli jeszcze Brazylijczykom 2:3), a w tabeli plasują się na trzeciej pozycji. Wyprzedzają ich Holendrzy i niepokonani po rozegraniu trzech meczów Kanadyjczycy. "Pomarańczowym" na koniec występu w pierwszej fazie turnieju został poniedziałkowy pojedynek z Egiptem. Przestrzegają jednak przed przypisywaniem im zawczasu trzech punktów za wygranie tego spotkania.

 

"To będzie trudny mecz, bo gramy ostatnio przez cztery dni z rzędu. Dodatkowo skończyliśmy niedzielny mecz późno wieczorem, a w poniedziałek wystąpimy o wcześniejszej porze. Poza tym Egipt to niebezpieczny rywal. Każdy z uznanych zespołów miał z nim problemy" - podkreślił Vermeulen.

 

Z sukcesów tego zespołu w trwającym obecnie mundialu cieszy się trener Polaków Vital Heynen. Belg opowiadał w Warnie dziennikarzom, że mieszka blisko granicy z Holandią i środkowego Tima Smita zna od wielu lat.

IM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie