Kasprzyk: Amerykanie wybrali sobie Polaków. Mam nadzieję, że zostaną skarceni
– Tak, to się "poukładało", że Amerykanie przeczuwając wynik naszego spotkania z Włochami wybrali sobie właśnie Polaków, i mam nadzieję, że zostaną za to skarceni – powiedział prezes PZPS Jacek Kasprzyk.
Reprezentacja Polski, broniąca mistrzostwa świata w pięknym stylu awansowała do najlepszej czwórki włosko-bułgarskich mistrzostw globu i zachowuje szanse na powtórzenie sukcesu sprzed czterech lat. Jacek Kasprzyk, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej nie ukrywa ogromnej satysfakcji.
Odetchnął Pan z ulgą po kolejnym meczu z Serbią?
Jacek Kasprzyk – prezes PZPS: Tym razem trochę tak. Zdawałem sobie sprawę z tego, że po meczu w Warnie z Serbią pojawiły się absurdalne teorie, że rywale nam odpuścili. Kto nie zna tej nacji, niech nie wysuwa takich tez. Po drugie zrobiła na mnie spore wrażenie gra serbskiej drużyny z Włochami. Wydawało się, że ekipa Nikoli Grbicia otrząsnęła się po porażce z Polską. Tymczasem już w Turynie nasi zawodnicy rozwiali jakiekolwiek podejrzenia, że ich poprzednie starcie z ekipą z Bałkanów było „przyjacielskie”. Ileż było napięć w tym spotkaniu, ile walki z obydwu stron, a i tak w końcowym bilansie ponownie pokonaliśmy Serbię 3:0.
Do awansu trzeba było tylko jednego seta z gospodarzami – Włochami, niby niewiele, ale..
… ale zawsze takie sytuacje są najniebezpieczniejsze. Można było przypuszczać, że gospodarze walczący o siatkarskie życie w tym turnieju „naskoczą” na naszych, a tymczasem, to nasi gracze tak „zgnietli” przeciwników, że nawet im nie pomógł komplet bardzo żywiołowej publiczności. Wygraliśmy najważniejszego seta w tej części turnieju. To co działo się w kolejnych ma o tyle znaczenie, że wszyscy zawodnicy naszego zespołu dowiedli, że grając nawet przeciw podstawowemu składowi Włoch są w stanie sprawić kłopot bez wątpienia klasowym siatkarzom, jak Zajcew, Juantorena, czy Lanza. Fakt, że spotkanie rozstrzygnął tie-break, jest dowodem, iż naprawdę ta ekipa spełnia definicję drużyny.
Trzecia faza, to już historia. Jakie przewidywania na jutrzejszy półfinałowy mecz ze Stanami Zjednoczonymi?
Tak, to się „poukładało”, że Amerykanie przeczuwając wynik naszego spotkania z Włochami wybrali sobie właśnie Polaków, i mam nadzieję, że zostaną za to skarceni. Wiadomo, to bardzo niewygodny przeciwnik, ale przecież ten zespół nie miała jeszcze tak zwanego „słabszego” dnia, więc może… Tym bardziej, że my „rośniemy” w Turynie z meczu na mecz. Najważniejsze jednak, by nasza drużyna skupiła się na sobie. Tak, jak dotychczas. To przynosi efekty, tego się trzymajmy. Naprawdę nie mamy żadnych powodów do kompleksów. Mamy bardzo wyrównany skład, bardzo wartościowych graczy, ciekawe rozwiązania taktyczne, potrafimy przełamywać własne słabości i przede wszystkim, to czego tak bardzo sobie życzyłem przed mistrzostwami – ogromną wolę walki, ambicję.
Czy skład ostatniego etapu turnieju zaskoczył pana?
Raczej nie, choć wyżej oceniałem możliwości Rosjan. Okazuje się, że trudno przygotować dwa szczyty formy w jednym sezonie. Trener Szlapnikow też rotował w Lidze Narodów, którą zresztą wygrał ze swoją ekipą, ale już w mistrzostwach globu, w tym zespole brakowało momentami pasji. Mnie cieszy, że w porównaniu z finałem Ligi Narodów w czwórce jesteśmy my i Serbowie. Może się z nimi spotkamy ponownie w Turynie…
… o trzecie, czy pierwsze miejsce?
Nastawiam się na największe emocje w niedzielę o 20.30…
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze