Kurek: Zawodnik po przejściach został najlepszym siatkarzem roku

Siatkówka
Kurek: Zawodnik po przejściach został najlepszym siatkarzem roku
fot. Cyfrasport

Bartosz Kurek w 2009 roku zdobył z reprezentacją mistrzostwo Europy, ale w 2014 nie powołano go na mundial w Polsce, tak udany dla biało-czerwonych. W tym roku został jednak mistrzem świata, a w piątek otrzymał tytuł siatkarza roku. Wyróżnienie przyznała mu europejska federacja (CEV) na gali w Budapeszcie, na której nie był obecny.

Urodzony 29 sierpnia 1988 roku w Wałbrzychu zawodnik (osiem dni młodszy od Roberta Lewandowskiego) we wrześniu odebrał nagrodę dla najbardziej wartościowego zawodnika (MVP) mistrzostw świata. Trafiła ona we właściwe ręce. Doświadczony siatkarz przez cały turniej prezentował równą, wysoką formę, ale w najważniejszych momentach, w tym w wygranym 3:0 finale z Brazylią, błyszczał najbardziej.

 

Można stwierdzić, że na siatkówkę był skazany. Jego ojciec, Adam, również występował w reprezentacji Polski. W latach 90. uchodził za czołowego zawodnika m.in. Stali Nysa, w której na koniec kariery zagrał razem z zaczynającym przygodę ze sportem Bartoszem. Syn poszedł w ślady ojca i szybko stał się najsłynniejszym Kurkiem w siatkarskim klanie. W ekstraklasie zadebiutował już w wieku 16 lat, a w reprezentacji - 19.

 

W 2005 roku przeszedł z Nysy do ówczesnego Mostostalu Kędzierzyn Koźle, a od 2008 roku - przez cztery lata - reprezentował barwy Skry Bełchatów. Z tym zespołem trzykrotnie wywalczył mistrzostwo Polski (2009-11) i trzy razy zdobył puchar kraju (2009, 2011-12). Sięgnął także po medale Ligi Mistrzów – brązowy w 2010 roku i srebrny dwa lata później.

 

Kolejne lata jego kariery to występy zagraniczne - w Dynamie Moskwa i Lube Banca Macerata (mistrzostwo Włoch w 2014). W sezonie 2015/16 grał w Asseco Resovii. Miał występować w japońskim JT Thunders Hiroszima, ale ostatecznie rozwiązał kontrakt i zawiesił karierę, ponieważ czuł się wypalony.

 

Trafił ponownie do Skry, a później do tureckiego Ziraatu Bankasi. Obecnie występuje w barwach Stoczni Szczecin, która zbudowała bardzo mocny skład. W 2009 roku został okrzyknięty złotym dzieckiem polskiej siatkówki, gdy wydatnie pomógł drużynie w wywalczeniu w Turcji mistrzostwa Europy. W kolejnych latach nie wywalczył jednak z kadrą - nie licząc triumfu w Lidze Światowej w 2012 roku - złota w imprezach mistrzowskich. Był brąz ME 2011 oraz drugie (2011) i trzecie miejsce (2015) w Pucharze Świata.

 

Nieudane okazały się występy w najważniejszej imprezie, czyli igrzyskach olimpijskich. W 2012 i 2016 biało-czerwoni odpadli w ćwierćfinale. Z kolei w 2014 roku w ogóle nie został powołany do kadry na rozgrywane w Polsce mistrzostwa świata, gdzie biało-czerwoni - pod wodzą Francuza Stephane'a Antigi - wywalczyli złoto, a Mariusz Wlazły został uznany za najbardziej wartościowego zawodnika turnieju. "Była zadra, ale później doszliśmy z trenerem do porozumienia" - wspominał.

 

Nie wiodło się kadrze i Kurkowi w kolejnych mistrzostwach Europy. Największym rozczarowaniem okazała się ubiegłoroczna impreza na polskich parkietach, gdzie biało-czerwoni zajęli dopiero 10. miejsce, po dotkliwej porażce w barażach o ćwierćfinał ze Słowenią 0:3. Jak się jednak okazało, Kurek nie powiedział w reprezentacji ostatniego słowa. "Odżył" po przyjściu do kadry belgijskiego trenera Vitala Heynena i powrocie na pozycję atakującego. Dotkliwie przekonali się o tym przeciwnicy Polaków w mistrzostwach świata w Bułgarii i Włoszech.

 

Na początku przygotowań do tego turnieju przyznał: "Jeżeli już przystępujemy do jakiejkolwiek imprezy, to należy mierzyć w złoto. Potem często bywa tak, że życie, boisko, przeciwnicy to zweryfikują, ale w tej chwili mamy takie same szanse jak wszystkie inne zespoły. Zaczynamy przygotowania, staniemy do walki, a na czym to się skończy, to zobaczymy. Przed nami długi sezon. Mam nadzieję, że będzie mi dane wystąpić w MŚ" - zaznaczył.

 

Kurek często podkreśla, że na jego indywidualne statystyki składają się dokonania kolegów z drużyny. Po przegranym na początku lipca 1:3 meczu z Rosją w turnieju finałowym Ligi Narodów, gdy brylował na parkiecie w polskim zespole, przyznał: "Jeżeli jeden zawodnik gra na takim procencie, to znaczy że reszta na niego pracuje. Grzesiek Łomacz posyłał mi bardzo dobre piłki, a reszta chłopaków pomagała, kiedy miałem trudniejszą sytuację. To jest więc efekt pracy wszystkich nas na boisku. Wolałbym, żebyśmy zagrali lepiej i po prostu wygrali, a indywidualne osiągnięcia są teraz bez znaczenia".

 

O kolegach pamięta również w chwilach triumfu. Kiedy odbierał w Turynie nagrodę dla MVP mistrzostw świata, pokazał na innych reprezentantów Polski.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie