Nie ma twierdzy Wrocław. Lechia pokonała Śląsk 2:0
W pierwszym meczu 17. kolejki rozgrywek Lotto Ekstraklasy Lechia Gdańsk wygrała we Wrocławiu ze Śląskiem 2:0 (2:0). Gole dla lidera strzelili Michał Nalepa i Lukas Haraslin. Gospodarze też mieli swoje okazje, pięć razy trafiali jednak w poprzeczkę bramki gdańszczan. Śląsk wciąż ma kłopot z wygrywaniem na swoim stadionie, dużo lepiej spisuje się w meczach wyjazdowych.
- Musimy zacząć odbudowywać naszą twierdzę Wrocław - mówił przed piątkowym meczem z Lechią Gdańska trener Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski. Śląsk w tym sezonie na osiem meczów na własnym stadionie wygrał zaledwie dwa i aż pięć razy schodził z boiska pokonany. Ostatnie trzy punkty wrocławianie zdobyli w 9. kolejce w pojedynku z Piastem Gliwice (4:1).
W 17. kolejce rozgrywek odbudowa się nie rozpoczęła. Śląsk obijał poprzeczki Lechii, a ta strzelała gole i trzy punkty pojechały do Gdańska. Dla zespołu ze stolicy Dolnego Śląska była to czwarta porażka z rzędu na własnym stadionie i tym samym ich szanse na grę w górnej ósemce są już iluzoryczne. Gdańszczanie umocnili się za to na fotelu lidera i mogę czekać na wyniki meczów Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok.
Początek meczu mógł się podobać, bo obie drużyny starały się grać ofensywnie i nie bały się atakować. Pierwszy szansę na gola mógł mieć Śląsk. Mógł, ale wychodzącego na czystą pozycję powalił Michał Nalepa. Wrocławscy piłkarze domagali się czerwonej kartki dla zawodnika gości, ale arbiter ukarał go żółtą.
Kilka chwil później zaatakowała Lechia i ponownie kluczową rolę odegrał Nalepa. Po rzucie rożnym piłka wyszła przed pole karne, wprost pod nogi obrońcy gości. Ten huknął od razu i trafił idealnie. Jakub Wrąbel był bez szans.
Od tego momentu obraz gry się zmienił. Lechia cofnęła się na własną połowę całym zespołem, nie grała już pressingiem i szukała szans na kolejne gole w kontratakach. Śląsk przeważał i mógł doprowadzić do remisu. Najbliższy pokonania Zlatana Alomerovica był Dorde Cotra. Lewy obrońca gospodarzy przymierzył z rzutu wolnego, ale piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę odbiła się od linii bramkowej i wyszła w pole.
Parę minut później było 0:2. Drugiego gola przyjezdnym podarowali wrocławianie, którzy tak rozgrywali piłkę w obronie, że zaliczyli stratę. Lukas Haraslin obiegł Piotra Celebana i uderzył lekko obok Wrąbla. Piłka odbiła się od słupka i wtoczyła się do siatki.
Druga bramka nie zmieniła nic – Śląsk atakował, stwarzał sytuacje, a Lechia całym zespołem stała na swojej połowie. Szanse na kontaktowego gola mieli Robert Pich, Cotra, Damian Gąska i Wojciech Golla. Ten ostatni był bardzo bliski szczęścia, lecz znowu Lechię uratowała poprzeczka.
Po zmianie stron przewaga gospodarzy nie była już tak duża, bo Lechia odważniej podeszła do przodu i nie stała już tylko na swojej połowie. Śląsk nadal był częściej przy piłce, ale nie dochodził już do takich sytuacji bramkowych, jak w pierwszej połowie.
Trener Tadeusz Pawłowski próbując ożywić poczynania swojego zespołu wpuścił na boisko Farshada Ahmadzadeha i Daniela Szczepana, dla którego był to debiut w ekstraklasie. Obu zmian wrocławianie dokonali w przerwie w grze spowodowanej przez kibiców, którzy zarzucili boisko serpentynami.
Po wznowieniu gry sytuacje na trzeciego gola miała Lechia, a podarował im ją Golla. Obrońca Śląska podał do Flavio Paixao, który wyszedł na sam na sam z Wrąblem. Portugalczyk biegł jednak tak wolno, że dał się dogonić Golli, który wygarnął mu piłkę spod nóg.
Śląsk miał jeszcze szanse powalczyć o korzystny wynik, ale strzał Robaka obronił Alomerovic, a po uderzeniu Szczepana po raz kolejny przyjezdnych uratowała poprzeczka. Później jeszcze kilka razy zakotłowało się w polu karnym gości i na tym emocje we Wrocławiu się zakończyły.
Po meczu zadowolenia nie krył trener Lechii Piotr Stokowiec:
- Zagraliśmy, jak chcieliśmy. Byliśmy zdyscyplinowani, agresywni, a że mamy jakość, to wiedziałem. Cieszę się, że tak się to skończyło. To nie był łatwy mecz dla nas, ale myślę, że kontrolowaliśmy to spotkanie w taki sposób, jak chcieliśmy. Śląsk to dobra drużyna i tym bardziej cieszymy się z tego zwycięstwa. Skupialiśmy się na swoich zadaniach i je wypełniliśmy. Dużo uwagi przywiązujemy do taktyki i to było chyba dzisiaj widać. Sprowadzanie wszystkiego do szczęścia jest krzywdzące dla mojej drużyny. Gra się na bramki, a nie na poprzeczki. Strzał w poprzeczkę, to jednak strzał niecelny.
Z kolei Tadeusz Pawłowski kolejny raz mówił o największej bolączce jego zespołu:
- Głównym naszym mankamentem jest skuteczność. Ja bym się nie tłumaczył, że były poprzeczki, bo trzeba trafić w bramkę w takich sytuacjach. Za łatwo tracimy gole. Przegraliśmy mecz, w którym można było zrobić coś więcej. Nie chcę oceniać, czy mamy szanse na pierwszą ósemkę. Stać nas na serię dobrych meczów. Teraz gramy we wtorek mecz w Pucharze Polski z Miedzią Legnica i dobry wynik może sprawić, że w zespół wstąpi euforia. Sytuacja jest trudna, ale nie porzuciliśmy naszego celu. Musimy myśleć od meczu do meczu.
Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 0:2 (0:2)
Bramki: Michał Nalepa (15'), Lukas Haraslin (25').
Żółte kartki: Igors Tarasovs, Daniel Szczepan - Michał Nelepa, Karol Fila, Rafał Wolski, Flavio Paixao.
Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel – Łukasz Broź, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Dorde Cotra – Robert Pich, Igors Tarasovs (89. Mateusz Radecki), Maciej Pałaszewski (72. Farshad Ahmadzadeh), Damian Gąska – Arkadiusz Piech (69. Daniel Szczepan), Marcin Robak.
Lechia Gdańsk: Zlatan Alomerovic – Karol Fila (79. Steven Vitoria), Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenovic - Rafał Wolski (82. Jakub Arak), Tomasz Makowski, Jarosław Kubicki, Daniel Łukasik, Lukas Haraslin (90+1. Konrad Michalak) - Flavio Paixao.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze