Świąteczny cud czy głupi żart, czyli co się stanie z Wisłą Kraków
W najlepszym razie - absurdalny żart. W najgorszym - gruby przekręt. Naprawdę trudno uznać historię sprzedaży Wisły Kraków za cokolwiek innego. Ale z drugiej strony... cuda czasami się zdarzają; zwłaszcza w święta. Krzepiące jest to, że na rozwikłanie tej zagadki nie będziemy musieli długo czekać.
Do tych którzy pasjonują się i piłką nożną, i tworzeniem memów Mikołaj przyszedł w tym roku wcześniej. I przyniósł im w prezencie kambodżańsko-luksembursko-szwedzkiego inwestora, który w Szwajcarii podpisał umowę kupna jednego z najbardziej utytułowanych polskich klubów. Ale nawet będąc człowiekiem wyjątkowo ufnym, a przy tym nieskorym do kpin, trudno powstrzymać się od śmiechu.
Już sami bohaterowie tej historii to prawdziwa galeria osobliwości. Ich sylwetki wyglądają na wyjęte ze scenariusza sitcomu. Jest Ly Vanna, 53-letni członek rodziny królewskiej z Kambodży. Jest Mats Hartling, szwedzki biznesmen. I wreszcie Adam Pietrowski - polski menedżer piłkarski.
Dwóch pierwszych imponuje przede wszystkim tym, do jakiego stopnia udaje im się zachować anonimowość. Wiemy, że Ly Vanna ma stać za kambodżańskim funduszem Alelega, a Hartling za firmą Noble Capital Partners Ltd. I to by było właściwie na tyle. Oczywiście, sam fakt, że trudno natrafić na ślad obu dżentelmenów nie musi być dyskwalifikujący. Gorzej, że w dzisiejszych czasach - powszechnego dostępu do informacji - bardzo niewiele udaje się ustalić na temat ich przedsięwzięć biznesowych. A najgorzej, że nieliczne dostępne informacje są bardzo niepokojące. W największym skrócie: wygląda na to, że nie ma żadnych wiarygodnych informacji, skąd egzotyczni inwestorzy mieliby mieć pieniądze, ani, czy w ogóle je mają.
Wszystko, co wiemy o zbawcach Wisły, wiemy od Adama Pietrowskiego. 40-letni menedżer piłkarski był do 19. grudnia postacią właściwie anonimową. Bo i sukcesami w branży nie mógł się pochwalić. Od środy zna go każdy kibic, a on sam zdążył zaprezentować się na chyba wszystkich sportowych portalach w Polsce.
Dzięki temu wiemy już, że pan Pietrowski zna Zbigniewa Bońka, którego poznał na obiedzie w Legnicy. Prezes PZPN wprawdzie niczego takiego nie pamięta, ale może to jego pamięć zawodzi? Fani futbolu poznali również listę podopiecznych agencji pana Pietrowskiego - ABP Sports Management. Jest na niej między innymi Radosław Matusiak. Wprawdzie były reprezentant Polski podobno nikogo takiego nie kojarzy, ale... może zapomniał?
Od pana Pietrowskiego, który już niemal zdecydował się objąć funkcję dyrektora sportowego Wisły, dowiadujemy się także wielu ciekawych rzeczy o jego wspólnikach. Według słów rzutkiego agenta, Ly Vanna jest współwłaścicielem "bodaj" dwunastu klubów. Między innymi Slavii Praga i... Manchesteru City. Wprawdzie próżno szukać potwierdzenia tych informacji i trudno oprzeć się wrażeniu, że z tą Slavią i City jest jak z Bońkiem i z Matusiakiem, ale w końcu wiemy już, że pan Ly jest bardzo dyskretny.
Z lektury licznych artykułów na temat nowych właścicieli Wisły wiemy też, że aktywa Noble Capital Partners Ltd. były w 2017 roku wyceniane na 338 tysięcy funtów, a samego Hartlinga nie ma na liście 180 najbogatszych Szwedów, ale pan Pietrowski przekonuje, że jego biznesowego partnera stać nawet na samodzielne wykupienie Wisły i pokrycie jej długów. Z kolei Ly Vanna ma, znów według Adama Pietrowskiego, lada moment przedstawić niezwykle ciekawą propozycję prezydentowi Krakowa; ciekawą nie tylko dla klubu, ale i dla miasta.
Żadnych wątpliwości nie rozwiewa również sam klub. Całość oświadczenia Wisły Kraków zmieści się w jednym akapicie:
"We wtorek 18 grudnia doszło do spotkania przedstawicieli Towarzystwa Sportowego „Wisła” Kraków z luksembursko-brytyjskim konsorcjum funduszy inwestycyjnych, podczas którego podpisano warunkową umowę sprzedaży 100 procent akcji Wisły Kraków SA. Szczegóły umowy są objęte ścisłą klauzulą poufności. Uprawomocnienie umowy nastąpi w najbliższych dniach."
Słowa "wyczerpujący" nie stworzono z myślą o tym komunikacie...
Z jednej strony jest śmiesznie. Bo pojawiło się sporo nieodparcie zabawnych memów, bo niektóre opowieści Adama Pietrowskiego budzą autentyczną wesołość. Z drugiej strony - strasznie. Bo mowa przecież o trzynastokrotnym mistrzu Polski, jednym z najstarszych i najbardziej popularnych polskich klubów.
W tym całym szaleństwie pocieszające jest jedno. Umowa sprzedaży klubu jest "warunkowa", a wspomniany warunek to spłata przez inwestora długu licencyjnego Wisły. Czyli, operując konkretami, dwunastu milionów złotych do 28 grudnia. Rozwiązanie zagadki już za chwilę.
Jeśli, wbrew wszelkim znakom na ziemi i niebie, przyprowadzeni przez polskiego menedżera kambodżański arystokrata i szwedzki biznesmen jednak znajdą 12 milionów i zechcą je wpłacić, to będzie oznaczało, że absurdalnie niewiarygodny scenariusz może się jednak ziścić. I że w święta cuda naprawdę się zdarzają.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze