Eduardo porównał się do... Giroud! "Poziom polskiej piłki nie powala"

Piłka nożna
Eduardo porównał się do... Giroud! "Poziom polskiej piłki nie powala"
fot. Cyfrasport

Jeden z największych niewypałów transferowych ostatnich lat w naszej lidze Eduardo da Silva pożegnał się na dobre z Łazienkowską 3, jednak kibice "Wojskowych" mogą sobie o nim przypomnieć dzięki wywiadowi udzielonemu "Super Expressowi". Były piłkarz Legii porównał się w nim do Oliviera Giroud, skrytykował poziom polskiej piłki, a także zaznaczył, że najlepszym wspomnieniem z Warszawy jest dla niego... amerykańska szkoła, w której uczyły się jego dzieci.

Jeśli zapytać któregokolwiek z kibiców Legii o piłkarza, który okazał się największą transferową klapą ostatnich lat, większość bez wątpienia wskazałaby Eduardo. Były zawodnik takich klubów jak Dinamo Zagrzeb, Arsenal FC czy Szachtar Donieck, w ciągu roku reprezentowania barw "Wojskowych" nie zdołał choćby raz wpisać się na listę strzelców. Brazylijczyk z chorwackim paszportem przyszedł do drużyny mistrza Polski na początku 2018 roku - co prawda bez kwoty odstępnego - jednak jego roczna pensja wyniosła, bagatela, ponad 1,5 mln złotych!

Przez niespełna dwanaście miesięcy wystąpił on wyłącznie w czternastu spotkaniach: trzynaście minut w europejskich pucharach (w jednym meczu), 74 minuty w Pucharze Polski (dwa mecze), 536 minut w Ekstraklasie (w jedenastu spotkaniach). Wiadomo już, że gola nie strzelił, ale co z asystami? Tutaj niestety również nie wieje optymizmem - piłkarz kreowany przed przyjściem na przyszłą gwiazdę ligi popisał się jedynie dwoma decydującymi podaniami do kolegów...

Nic więc dziwnego, że osoby rządzące Legią nie zdecydowały się przedłużyć z nim kontraktu. Plotki o możliwym rozstaniu pojawiały się zresztą w trakcie przerwy między sezonami. Eduardo mieszka już obecnie w Rio de Janeiro, jednak o swoich wspomnieniach z Polski postanowił opowiedzieć w wywiadzie z "Super Expressem". Fragmentem bez wątpienia przyciągającym uwagę jest z pewnością ten, w którym Brazylijczyk porównał się do napastnika Chelsea Oliviera Giroud.

- Po raz pierwszy w karierze zdarzyła mi się seria dziesięciu meczów bez gola. Dla mnie to też było duże zaskoczenie. Ale wracając do moich początków w Legii. Porównam to trochę do sytuacji... Oliviera Giroud, z mistrzostw świata. On też nie strzelił bodaj ani jednego gola dla Francji, ale jego zespół zdobył mistrzostwo świata. Dopóki więc Legia wygrywała, w sensie zdobyła dublet, to jeszcze nie miałem poczucia, że coś jest bardzo nie tak. Wiadomo, chciałem strzelać gole, ale nie wychodziło - powiedział Eduardo w rozmowie z "Super Expressem".

Były już piłkarz Legii ma ponadto żal do trenera Deana Klafuricia za to, że nie dał mu szansy na odblokowanie się.

- Największy problem mam jeśli chodzi o początek nowego sezonu, eliminacje europejskich pucharów. Liczyłem, że w tych meczach będę się mógł wykazać i do dziś mam żal, że nie było mi to dane. Przed przyjściem mówiłem działaczom Legii o moim doświadczeniu, o tym, że jednym dotknięciem piłki mogę zarobić dla klubu miliony euro, bo to może być akurat bramka czy zagranie, które da awans do kolejnej rundy pucharów, może nawet do Ligi Mistrzów. Ale za Klafuricia, w tych meczach eliminacyjnych w pucharach nie dostałem szansy i w sumie nie wiem dlaczego. Ok, miałem wcześniej problem z mięśniem, ale nie to było decydujące. Jeden trener nie widział mnie wcale, a gdy przyszedł Sa Pinto, to po 1-2 treningach przywrócił mnie do zespołu i znów zagrałem. No, ale potem zostałem nagle skreślony z listy piłkarzy, którzy mogli grać w lidze. O sprawie dowiedziałem się zresztą z internetu, to znaczy ktoś mi powiedział, że w necie jest taka informacja. Dwa dni później na rozmowę wziął mnie dyrektor Radek i powiedział skąd taka decyzja - dodał.

Dość wymowny jest również fragment, w którym piłkarz nieposiadający przecież w swoim CV gola w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej skrytykował te rozgrywki.

- Macie super stadiony, macie wielu kibiców na meczach, świetne opakowanie telewizyjne, dobry marketing… Ale nie macie, jakby to powiedzieć, poziomu. Nie chcę, żeby ktoś powiedział, że się wyzłośliwiam, bo mi tu nie poszło. Z poziomem jest jednak problem. Weźmy choćby porównanie z Chorwacją. Wy macie 40 mln ludzi plus mnóstwo za granicą, Chorwacja ma 4 miliony. Tymczasem to ich kluby lepiej sobie radzą w europejskich pucharach, są tam o wiele częściej niż polskie. Duży kraj w Europie, z taką infrastrukturą, moim zdaniem powinien mieć jednak wyższy poziom niż ma. I idźmy dalej: Legia. Po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się, żebym miał w ciągu roku tylu trenerów! Za dużo chyba tych turbulencji tu było ostatnio. Natomiast uważam, że teraz Legia ma dobrego trenera. Że Sa Pinto, jeśli dostanie czas, wyprowadzi ten klub na prostą. Dobry klub musi mieć swoje ID, wiedzieć jak grać… Przy tak częstych zmianach to było trudne. Myślę, że cechą polskiej piłki klubowej jest „niecierpliwość”. Sukces musi być tu i teraz. Stąd czasem te nerwowe ruchy. W moim odczuciu Sa Pinto może tu zrobić dużo dobrego - powiedział.

Niespodzianką może być również najlepsze wspomnienie Brazylijczyka z Polski. Jest to bowiem... amerykańska szkoła, w której uczyły się jego dzieci.

- Mój najlepszy piłkarski moment, to wygranie mistrzostwa Polski i zdobycie pucharu. Ale to tak zespołowo, bo indywidualnie to żaden moment nie był dla mnie dobry. A prywatnie – z Warszawy najlepiej będę wspominał amerykańską szkołę dla moich dzieci... ale nie zrozum mnie źle. Warszawa to bardzo fajne miasto, ja i rodzina dobrze się tu czuliśmy. Jest wszystko co potrzeba. Po prostu jestem bardzo zadowolony ze szkoły, do której chodziły moje dzieci. Trafiliśmy z nią w dziesiątkę. A ich edukacja ma dla mnie ogromne znaczenie. Wszędzie gdzie mieszkamy, staramy się je do takiej szkoły posyłać - zakończył.

Trzeba przyznać, że porównywanie się do napastnika czołowego klubu Premier League brzmi dzisiaj w ustach Eduardo dość kuriozalnie. Poza tym zestawienie obok siebie poziomu Ekstraklasy do najwyższej chorwackiej klasy rozgrywkowej również nie jest "czarno-białe". Polskie kluby faktycznie skompromitowały się ostatnio w Europie, prawdą jest również to, że w naszym kraju cierpliwość działaczy do trenerów przypomina słonia próbującego przeprawić się zimą z warszawskiego ZOO na drugą stronę Wisły (Legia miała od 2010 roku dwunastu trenerów, natomiast Dinamo Zagrzeb sześciu). Nie zmienia to jednak faktu, że oprócz klubu prowadzonego obecnie przez byłego trenera Lecha Poznań Nenada Bjelicę, w chorwackiej Ekstraklasie próżno szukać drużyny, która co sezon ruszałaby na podbój "Starego Kontynentu" z podniesionym czołem.

Faktem jest, że Eduardo nie dostawał wielu szans na zaprezentowanie swoich umiejętności na początku sezonu 2018/2019, jednak trenerzy mogli na pewno lepiej ocenić jego formę podczas treningów i widocznie uznali, że kto inny spisze się w tym momencie na boisku lepiej. Tym bardziej, że właścicielowi Legii Dariuszowi Mioduskiemu na pewno zależało, by Eduardo grał i to grał często, efektownie, a przede wszystkim efektywnie. Choćby po to, by nie dopuścić do sytuacji, w której ściągnięcie Brazylijczyka określone zostałoby mianem sportowej czy też finansowej klapy. A tego jak wiemy osiągnąć się nie udało...

AŁ, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie