Kapitan Arsenalu: UEFA nie powinna przyznawać finału takiemu krajowi

29 maja w Baku obędzie się finał Ligi Europy, dla Azerbejdżanu miało być to prawdziwe piłkarskie święto - tym bardziej, że zagrają w nim dwie tak potężne marki. Obraz tego spotkania jest jednak w ostatnich dniach oczerniany ze wszelkich możliwych stron. Po zastanawiających decyzjach organizacyjnych pojawił się temat Mkhitaryana, który przelał czarę goryczy.

 

Wiemy już, że angielscy kibice nie wykupią wszystkich udostępnionych biletów, ponieważ cena takiego wyjazdu jest olbrzymia. Ponadto liczba połączeń lotniczych oraz dostępność hoteli zniechęciła Brytyjczyków do podróży do Azerbejdżanu. Oprócz rozgoryczonych kibiców, w Baku nie zobaczymy Ormianina, który jest ważną częścią zespołu z północnej części Londynu.

 

Wszystko przez konflikt dyplomatyczny między Armenią i Azerbejdżanem o tereny Górskiego Karabachu. W powietrzu wisi podjęcie działań zbrojnych, a Ormianie mają zakaz wstępu na teren Azerbejdżanu. Mkhitaryan teoretycznie nie mógł więc polecieć do finał, mimo zapewnień UEFA, że pomocnik dostanie wyjątkowe pozwolenie na wjazd do kraju. Arsenal nie chciał jednak ryzykować zdrowia 30-latka i jego rodziny, podejmując decyzję razem z rodziną piłkarza.

 

"Po rozważeniu wszystkich opcji oraz konsultacji z rodziną Mickiego, podjęliśmy decyzję, że piłkarz nie znajdzie się w kadrze wylatującej do Baku. Poinformowaliśmy UEFA o naszych obawach, wobec zaistniałej sytuacji. Mkhitaryan miał kluczowy udział w naszym awansie do finału, dlatego jest to ogromna strata dla drużyny. Jesteśmy bardzo zawiedzeni, że zawodnik opuści finał europejskich rozgrywek w obliczu takich okoliczności. Bardzo rzadko zdarza się taka sytuacja w karierze piłkarskiej" - brzmiało oświadczenie klubu.

 

Na organizację spadła fala krytyki, padły nawet propozycje "zbojkotowania" spotkania przez angielskie strony. Do tych głosów dołączył kapitan i jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy Kanonierów, a więc Laurent Kościelny. Francuz jest w klubie od 2009 roku.

 

- UEFA powinna wiedzieć o problemach kraju, z którym współpracuje. Jeśli dane państwo ma problem polityczny z innym, nie powinien zostać obdarzony organizacją tak wielkiego meczu - powiedział 33-latek dla Telegraph.