Kowalski: Czy ŁKS Łódź może zawalczyć o mistrzostwo Polski?

Piłka nożna
Kowalski: Czy ŁKS Łódź może zawalczyć o mistrzostwo Polski?
fot. Cyfrasport

Wrócisz mocniejszy. Wyświechtane i irytujące życzenie składane sportowcom, którym przydarzyła się jakaś przykrość (kontuzja, porażka, spadek) czasem jednak się sprawdza. ŁKS, który siedem lat temu został zdegradowany do czwartej ligi, zbankrutował, przestał właściwie istnieć, wrócił Ekstraklasy. I to z przytupem. Nie ma żadnych wątpliwości, że w każdym wymiarze mocniejszy. I organizacyjnie i sportowo, działa też efektowna pierwsza część nowoczesnego stadionu.

Trzy awanse z rzędu. Wyprzedane wszystkie bilety na każdy mecz rundy wiosennej, naprawdę fantastyczna, ofensywna gra drużyny (wiosenny bilans bramkowy 26:5!) to była autentyczna wartość dodana minionego sezonu pierwszej ligi. Śmiem twierdzić, że jeśli nic się nie popsuje, taki ŁKS z kilkoma wzmocnieniami (oby z nimi jednak nie przesadzono), może być także rewelacją Ekstraklasy w przyszłym sezonie i powalczyć o coś więcej niż tylko przetrwanie w gronie najlepszych. Sceptycy twierdzą, że jednak pierwsza liga to dużo niższy poziom, a świeże przykłady Miedzi Legnica, Zagłębia Sosnowiec czy Sandecji Nowy Sącz, które szybko po awansie spadały są doskonałymi kontrargumentami. Tyle, że każdy przypadek jest inny. Przypomnę, że Górnik Zabrze zaraz po cudownym awansie (rozpoczął finisz z ósmego miejsca, wygrywając sześć kolejnych spotkań), zatrzymał się dopiero na europejskich pucharach, zajmując czwarte miejsce w lidze w roli beniaminka.

 

Czy ŁKS może podążyć jego drogą? Wydaje się, że ma jeszcze więcej danych ku temu. Przede wszystkim stabilność finansową, która gwarantuje prezes i właściciel klubu Tomasz Salski. Człowiek, który dźwignął klubową akademię, a później zajął się metodyczną pracą z pierwszą drużyną. Bez szaleństw, bez ekstrawagancji, bez kreowania się na wyjątkowego znawcę piłki i wchodzenia w nieswoje buty, co jest tak charakterystyczne dla biznesmenów nuworyszy w piłce, którym wydaje się, że tematach piłkarskich zjedli już wszystkie rozumy. Salski w 2016 roku zatrudnił w roli dyrektora sportowego Krzysztofa Przytułę i w pełni mu zaufał. Co warto podkreślić, bo zdarza się wcale nie tak rzadko, że dyrektorzy sportowi pełnią w klubach rolę marionetek, bez mocy decyzyjnych i tak naprawdę trzęsą się o swoją posadę, bojąc się podjąć jakiegokolwiek ryzyka. Dodajmy, że ten był piłkarz, ekspert telewizyjny i trener był w tamtym czasie kandydatem, delikatnie mówiąc, zaskakującym. Właściciel zaryzykował i miał rację. Wyczucie Przytuły w kwestiach personalnych, skala jego trafionych wyborów są wręcz zdumiewające.

 

Efekt jego poszukiwań, penetrowania rynku piłkarskiego na niższych szczeblach zaskoczył wszystkich. Bo jednak sztuką jest wykreowanie polskich graczy, którzy są w stanie podążać z drużyną od trzeciej ligi do Ekstraklasy i rosnąć razem z nią. A jest takich, którzy przebyli tę drogę aż dziesięciu!

 

To wyjątkowa historia na tym szczeblu rozgrywek w Polsce, ale trzon zespołu tworzą łodzianie i ełkaesiacy. Bramkarz Michał Kołba, obrońcy Jan Sobociński, Maksymilian Rozwandowicz, pomocnik Piotr Pyrdoł, napastnik Rafał Kujawa… Trener Kazimierz Moskal, który po latach pracy, serii zawodowych zakrętów, chyba znalazł się w najlepszym swoim trenerskim okresie, sumując doświadczenia i korzystając z nich pełnymi garściami, wyprowadza swoich graczy na wyższy poziom. Sobociński już jest ostoją defensywny reprezentacji do lat 20, lewy obrońca Adrian Klimczak niebawem zagra w reprezentacji Czesława Michniewicza, a prawy Jan Grzesik może być objawieniem Ekstraklasy. Postawienie tezy, że Dani Ramirez jest najlepszym obecnie w Polsce hiszpańskim pomocnikiem może zawierać trochę przesady, ale jeśli już to bardzo niewiele. Na poziomie pierwszej ligi był po prostu wybitny. Grający u jego boku Łukasz Piątek przeżywa drugą młodość i świetnie młodszymi kolegami dyryguje. Do tego efektowny i efektywny w ofensywie Patryk Bryła, nieprawdopodobnie dynamiczny i asystujący w stylu Ricardo Quaresmy (dośrodkowania po uderzeniu piłki zewnętrzną częścią buta).

 

Właśnie tego typu zagrania, piętki, gra kombinacyjna, szybki kontratak, pewne efekciarstwo, ale wynikające z autentycznych umiejętności to był znak firmowy ekipy Moskala. Dlatego na kolejne mecze bilety znikały w ciągu kilku godzin i dlatego tyle jest w ŁKS optymizmu związanego z jego powrotem do ESA.

 

Cała ta pochwała ŁKS mogłaby skłaniać ku modnej i lansowanej często opinii, że kluby, które przeżywają duże kłopoty, jak choćby Wisła Kraków zimą, powinny być karnie degradowane do czwartej ligi, bo taki czyściec może zadziałać ozdrowieńczo. Nic bardziej mylnego. ŁKS to jest jednak chlubny wyjątek potwierdzający regułę. Popatrzymy co się dzieje z Polonią Warszawa, Polonią Bytom, czy nawet Widzewem Łódź, który stanął na nogi finansowo, ale niewiele za tym poszło. Po kompromitującej końcówce sezonu jeden z najlepszych w historii polskich klubów i wielki rywal ŁKS zza miedzy, utknął w drugiej lidze. Mimo budżetu przewyższającego sumę budżetów wszystkich pozostałych rywali, mimo nowego stadionu i kompletu 18 tysięcy widzów na każdym meczu, Widzew wciąż będzie grać na trzecim poziomie rozgrywek. I gdzie jest zatem ta ozdrowieńcza moc degradacji?

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie