Saneczkarze trenowali w Zakopanem
- Pierwszy wyjazdowy obóz przepracowaliśmy solidnie, chociaż w bardzo okrojonym składzie - tak w rozmowie z dwutygodniowe zgrupowanie podsumował Patryk Przerywacz, fizjoterapeuta i trener przygotowania motorycznego kadry saneczkarzy.
W stolicy polskich Tatr mieli trenować olimpijczycy z Pjongczangu, jeżdżący w dwójce Wojciech Chmielewski (MKS Karkonosze Sporty Zimowe Jelenia Góra) i Jakub Kowalewski (KS Śnieżka Karpacz) oraz jedynkarz Mateusz Sochowicz (AZS AWF Katowice).
- Ostatecznie jednak z przyczyn rodzinnych nie dojechał Kuba, a Mateusz ze względu na studnia (AWF Katowice) musiał o kilka dni skrócić pobyt. Mimo to udało się nam wykonać zaplanowaną wcześniej pracę - zapewnił Przerywacz.
Szkoleniowiec dodał, że był mile zaskoczony formą, jaką od razu po przyjeździe dysponowali zawodnicy.
- Po tych niemal trzech miesiącach nie spodziewałem się tak dobrej dyspozycji, więc od razu mogliśmy tutaj płynnie wejść w tabatę, plyometrię i czucie głębokie" - wyliczał i przypomniał, że tabata, to ćwiczenia interwałowe o dużej intensywności, które wykonuje się z obciążeniem własnego ciała poprawiający zarówno wydolność anaerobową (beztlenową), jak i aerobową (tlenową), a co za tym idzie - zwiększenie wytrzymałości i wydolności organizmu.
- Plyometryczne to np. szybki bieg w miejscu, czy energiczne wyskoki powodujące skracanie i wydłużanie mięśni, zwiększając ich zdolność do znacznie szybszej reakcji. Czucie głębokie to zmysł orientacji ułożenia części własnego ciała. Prawidłowa integracja w obrębie tego układu jest niezbędna do dobrego rozwoju odruchów, regulacji napięcia mięśni i koordynacji ich pracy. Im lepiej będzie rozwinięte czucie głębokie, tym sprawniej można poruszać się w terenie, tym łatwiej ciało zareaguje na każde drobne wytrącenie z równowagi - tłumaczył wagę takich treningów.
Była również jedna wycieczka w Tatry. - W bardzo dobrym tempie, bo nieco ponad godzinę osiągnęliśmy Morskie Oko. Tu też dostaliśmy trochę, jak to się mówi - po nogach, ale to był naprawdę udany wypad - uzupełnił Chmielewski.
Saneczkarze mieli także zajęcia halowe na tartanowej bieżni. Odbiegały one jednak zdecydowanie od zwyczajowego jej zastosowania.
- Trener przywiózł nam sanki na kółkach i trenowaliśmy wiosłowanie, czyli ten moment, który poprzedza właściwy ślizg. Nie technikę samego startu, ale siłę czyli np. wzmocnienie palców i tułowia - wyjaśnił zawodnik jeleniogórskiego MKS Karkonosze.
Kolejne konsultacje szkoleniowe, już w pełnym składzie, zaplanowano w Niemczech: na przełomie maja i czerwca w Oberwiesenthal oraz na początku lipca w Oberhof. Dwa tygodnie (14-28 lipca) kadra spędzi w Wałczu.
Zapytany o cele nadchodzącego sezonu Chmielewski stwierdził krótko: Po prostu bardzo dobre straty w każdych zawodach - i dodał, że obaj z Kowalewskim chcieliby w każdym występie poprawiać dotychczasowe wyniki.
- Poprzedni sezon był trochę nierówny, ale pokazał progres. Początek dawał nadzieję, że będzie bardzo dobrze, bo zajęliśmy ósme miejsce w Igls, mieliśmy też niezłe starty w Calgary i Lake Placid. Po nowym roku były już jednak jedynie lokaty w połowie drugiej dziesiątki, co nie było naszym szczytem marzeń. Ostatecznie Puchar Świata zakończyliśmy na 12, a w klasyfikacji generalnej sprintu 7. miejsce. No i wreszcie podczas styczniowych mistrzostw świata w Winterbergu nasza dwójka wywalczyła ósme miejsce, a w sztafecie (z Ewą Kuls-Kusyk i Sochowiczem) byliśmy oczko wyżej - ocenił Chmielewski.
Zapytani o kondycję polskiego saneczkarstwa Przerywacz i Chmielewski zgodnie stwierdzili, że ta dyscyplina ma zdecydowanie "pod górkę". Głównie ze względu na brak obiektów.
- Sprzęt oczywiście przydałby się też lepszy, ale podstawowym problemem jest to, że nasi saneczkarze jeżdżą głównie na kółkach, mamy więc nadzieję, że Krynicy uda się zrealizować plany i wreszcie powstanie sztucznie mrożony obiekt z prawdziwego zdarzenia - stwierdził szkoleniowiec.
Chmielewski dodał, że marzą mu się również specjalne bieżnie treningowe. - Na których można szlifować technikę startu. Niemcy mają kilka takich właśnie sztucznie mrożonych obiektów doskonalących technikę startu, a gdy do tego dodać ich ze cztery piękne tory, to tylko robić takie a nie inne wyniki. I oni je robią! My oczywiście jeździmy tam trenować, ale fajnie by było mieć u siebie takie możliwości na co dzień - podkreślił Chmielewski.
Obecnie na stokach Góry Parkowej w Krynicy-Zdroju funkcjonuje wielokrotnie modernizowany tor, wybudowany w okresie międzywojennym. W Karpaczu betonowa rynna powstała w 1925 roku. Zaczyna się w Karpaczu Górnym na Husyckiej Górce, a kończy w pobliżu zapory na Łomnicy.
Tory, oprócz Krynicy, chciały niegdyś wybudować Arłamów w gminie Ustrzyki Dolne oraz Myślenice. Bielsko-Biała ma natomiast pomysł, aby na bazie obiektu w Mikuszowicach Śląskich powstała plastikowa rynna, w której latem mogliby ćwiczyć m.in. właśnie saneczkarze.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze