Pięćdziesiąt dwa lata temu w Urugwaju: Podróż życia i sukces Polaków

Koszykówka
Pięćdziesiąt dwa lata temu w Urugwaju: Podróż życia i sukces Polaków
fot. Cyfrasport

Pięćdziesiąt dwa lata temu rozpoczęły się mistrzostwa świata koszykarzy w Urugwaju, w których reprezentacja Polski wywalczyła piąte miejsce, a Mieczysław Łopatka i Bogdan Likszo byli najlepszymi strzelcami turnieju. Ekipa przebywała poza krajem blisko... półtora miesiąca.

Podopieczni trenera Witolda Zagórskiego awansowali do MŚ jako brązowi medaliści mistrzostw Europy w Moskwie w 1965 roku. Dwa lata wcześniej we Wrocławiu wywalczyli srebro, co do dziś jest największym sukcesem polskiej męskiej koszykówki.

 

Piąta lokata w Montevideo to także historyczne osiągnięcie. Nigdy wcześniej i później Biało-Czerwoni nie grali w MŚ. W zakończonych w tym roku kwalifikacjach mundialu w ich ślady poszła dopiero drużyna trenera Mike'a Taylora, która 31 sierpnia rozegra pierwszy mecz koszykarskiego mundialu w Chinach.

 

Turniej w Urugwaju, z udziałem 13 najlepszych drużyn globu, trwał od 27 maja do 11 czerwca. Polacy dali się wyprzedzić tylko Związkowi Radzieckiemu, Jugosławii, Brazylii i USA.

 

Pierwszą fazę mistrzostw rozgrywali w miejscowości Salto, 500 km od Montevideo. Na inaugurację, w meczu który praktycznie decydował o drugiej lokacie w grupie i awansie do czołowej siódemki, pokonali Portoryko 76:64 (35:29), rewanżując się rywalom za porażkę 60:66 na igrzyskach olimpijskich w Tokio (1964), która pozbawiła ich miejsca w czołowej czwórce (Polacy zajęli w Japonii szóste miejsce).

 

Następnie ulegli broniącej tytułu, efektownie grającej Brazylii 67:83 (37:48) i bez problemu wygrali z Paragwajem 101:60 (57:26). Z drugiego miejsca w grupie C awansowali do fazy finałowej w stolicy Urugwaju.

 

Po przeprowadzce do Montevideo Polacy kolejno ponieśli porażki z ZSRR 61:86 (29:41), wicemistrzem świata Jugosławią 78:82 (42:40), chociaż jeszcze 120 sekund przed końcem, grając już bez Łopatki i Zbigniewa Dregiera, którzy opuścili boisko za pięć fauli, remisowali 76:76.

 

W ponownej konfrontację ulegli Brazylii już tylko 85:90 (35:47), następnie pokonali Argentynę 65:58 (27:33), przegrali z USA 61:91 (41:39) i w spotkaniu o piątą lokatę wygrali z gospodarzami imprezy 72:62 (26:31).

 

Od początku turnieju znakomicie i niezwykle skutecznie grali Łopatka i Likszo, środkowi, którzy w stosowanym przez Zagórskiego systemie na "dwie wieże" równocześnie przebywali na boisku. Ten pierwszy z dorobkiem 177 punktów w dziewięciu meczach został królem strzelców turnieju. Drugi uzyskał tylko o trzy mniej i był drugi w tej klasyfikacji. Nie było jednak mowy o żadnej rywalizacji o to wyróżnienie.

 

- Nawet tego nie śledziliśmy. Najważniejsze dla nas były same mecze i ich wygranie. Rywalizacja indywidualna schodziła na dalszy plan - przyznał Łopatka.

 

Podkoszowi mieli z tyłu doskonałe wsparcie rozgrywających: Kazimierza Frelkiewicza, Włodzimierza Tramsa, Dregiera i Bolesława Kwiatkowskiego. Co było siłą polskiej drużyny?

 

- Na pewno zespołowość. Były ekipy, które fizycznie nas przewyższały. Po naszej stronie było natomiast zgranie i wola walki. Tym większa, że były to pierwsze mistrzostwa świata, do których się zakwalifikowaliśmy. Po prostu chcieliśmy tam jak najlepiej wypaść. Zresztą były podstawy ku temu, ponieważ wcześniej zdobywaliśmy medale mistrzostw Europy i byliśmy wysoko w igrzyskach olimpijskich - ocenił w najlepszy snajper turnieju.

 

W plebiscycie sędziów 37-letni wówczas Witold Zagórski został wybrany najbardziej dżentelmeńskim trenerem mistrzostw. Jednym z arbitrów turnieju był Marek Paszucha z Krakowa, który prowadził m.in. ostatni w turnieju, decydujący o złotym medalu mecz Związku Radzieckiego z Jugosławią (71:59).

 

Dla wszystkich członków polskiej ekipy była to także trwająca 44 dni podróż życia.

 

Do Urugwaju polecieli przez Włochy, gdzie przebywali na zgrupowaniu w okolicach Capri, a w Neapolu rozegrali towarzyski mecz z reprezentacją gospodarzy (przegrany 57:58, po 12 zwycięstwach z rzędu). Potem przez kilka dni trenowali wraz z ekipą Italii na olimpijskich obiektach w Rzymie.

 

Na drugą półkulę czwórka europejskich uczestników MŚ: reprezentacje Jugosławii, ZSRR, Włoch i Polski poleciała 20 maja jednym samolotem przez Monrovię w afrykańskiej Liberii, Rio de Janeiro, Buenos Aires do Montevideo. Tam kilka dni Polacy mieszkali w ekskluzywnym hotelu w centrum miasta, czekając na drużynę Brazylii, z którą pojechali jednym autokarem do Salto.

 

Po mistrzostwach czekała jeszcze Biało-Czerwonych wyprawa na towarzyskie mecze z Jugosławią i reprezentacją gospodarzy do argentyńskiego miasta Bahia Blanca. Stamtąd, zahaczając o karnawał w Rio de Janeiro, wrócili do kraju przez Londyn, gdzie spędzili jeszcze kilka dni.

 

- Wyjazd na te mistrzostwa, atrakcje zwiedzania tajemniczej półkuli południowej, były wielkim przeżyciem dla każdego z nas. To była bardzo egzotyczna wyprawa, od samego początku. Na boisku stanowiliśmy koleżeński, bardzo zgrany team. To było podstawą sukcesów - podsumował Bolesław Kwiatkowski.

 

Reprezentacja Polski na mistrzostwach świata 1967:

 

Mieczysław Łopatka Śląsk Wrocław 9 meczów 177 pkt
Bogdan Likszo Wisła Kraków 9 174
Kazimierze Frelkiewicz Śląsk Wrocław 9 64
Janusz Wichowski Legia Warszawa 9 62
Wiesław Langiewicz Wisła Kraków 9 49
Włodzimierz Trams Legia Warszawa 9 35
Czesław Malec Wisła Kraków 4 33
Zbigniew Dregier Wybrzeże Gdańsk 8 28
Henryk Cegielski Lech Poznań 6 21
Igor Oleszkiewicz AZS AWF Warszawa 4 10
Bolesław Kwiatkowski AZS AWF Warszawa 5 8
Andrzej Chmarzyński AZS Toruń 4 5

AŁ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie