Zidek: Amerykanie kiedyś musieli przegrać
Porażka koszykarzy USA z Francją w ćwierćfinale mistrzostw świata nie jest zaskoczeniem dla byłego reprezentanta Czech i gracza Trefla Sopot Jiriego Zidka. - Amerykanie kiedyś musieli przegrać. Zawodnicy spoza USA robią coraz większe postępy - powiedział.
W opinii mistrza akademickiej ligi NCAA i mistrza Euroligi z Żalgirisem Kowno, którego ojciec - też Jiri - został podczas mistrzostw w Pekinie wprowadzony do Galerii Sław FIBA, uważa, że Amerykanie nie mieli tej siły podkoszowej jak w poprzednich turniejach. Widać było nieobecność największych gwiazd NBA. Amerykanie będą przeciwnikami Polski w spotkaniu o 7. miejsce.
- Koszykarze USA nie przegrali od 13 lat w meczach oficjalnych, więc kiedyś musiało do tego dojść. Zawodnicy spoza USA robią cały czas postęp. W sporcie obowiązuje zresztą zasada sinusoidy -nie zawsze możesz i nie zawsze jesteś na szczycie. To, że Amerykanie przegrali z Serbią w spotkaniu o miejsca 5-8, to jest już moim zdaniem efekt frustracji po porażce z Francją w ćwierćfinale. Mecz z Polską też nie będzie łatwy. Do Chin przyjechał młody zespół, bez doświadczenia na międzynarodowych parkietach. Pod koszem nie prezentował tej siły, do której Amerykanie nas przyzwyczaili. Na igrzyskach w Tokio z najlepszymi koszykarzami - jeśli przyjadą - będą się znowu liczyć - powiedział PAP wiceprezes czeskiej federacji.
46-letni Zidek nie ukrywa satysfakcji z występu reprezentacji Czech w mundialu w Chinach. Ich gra to największa niespodzianka 18. MŚ. Ich liderem jest były kolega Marcina Gortata z Washington Wizards Tomas Satoransky, który w nowym sezonie przenosi się do Chicago Bulls. Satoransky ma średnio 15,9 pkt, 6,1 zbiórek oraz 8,9 asyst w meczu, co oznacza, że jest wiceliderem tej ostatniej klasyfikacji na mistrzostwach.
Południowi sąsiedzi Polski zagrają w sobotę o piąte miejsce z Serbią. Pokonali między innymi w pierwszej fazie Turcję 91:76, w drugiej Brazylię 93:71, a w ćwierćfinale walczyli jak równy z równym z Australią (przegrali 70:82). W czwartek byli lepsi od biało-czerwonych z pierwszym meczu o miejsca 5-8 (94:84).
- Jest znakomita atmosfera, "chemia" w drużynie. Druga rzecz to gra naszego lidera Tomasa Satoransky'ego. On jest mózgiem, ale to zespół wygrywa. Mamy też świetnego trenera. To, w jaki sposób był przygotowany na mecz i jak pracował "na ławce" podczas spotkań dawało nam przewagę. Naszym celem było wyjście z grupy. Potem każdy kolejny sukces dawał wiarę i budował zespół. Znakomite spotkanie z Brazylią, potem walka z Grecją, mimo porażki dająca nam awans do kolejnej fazy - ocenił dwukrotny mistrz Czech, srebrny medalista MP z Treflem Sopot i finalista Pucharu Europy z 2003 r., który pierwsze mecze drużyny narodowej oglądał w Chinach, a obecnie przeżywa emocje przed telewizorem.
Zidek widzi ogromny postęp, jaki uczynili zawodnicy reprezentacji Czech.
- Każdy, kto wychodził na parkiet, nieważne czy na dwie, pięć, czy 20 minut dawał z siebie wszystko i realizował to, co przygotowali trenerzy. Vojtek Hruban, Jaromir Bohacik, Ondrej Balvin zagrali na więcej niż 110 procent. Wszyscy wierzyli, że wykonana wcześniej praca będzie przynosiła sukcesy - dodał.
Pierwszy czeski koszykarz w historii, który został wybrany w pierwszej rundzie draftu NBA w 1995 roku (z numerem 22. przez Charlotte Hornets) i spędził na parkietach NBA trzy lata, w niedzielnym finale stawia na sukces Hiszpanów. Koszykarze z Płw. Iberyjskiego w półfinale po dwóch dogrywkach pokonali Australię 95:88. Ich przeciwnikiem będzie Argentyna, która bez problemu pokonała Francję 80:66.
Przewagi Hiszpanów upatruje przede wszystkim w osobie szkoleniowca Sergio Scariolo i większym doświadczeniu zawodników. Włoski trener poprowadził Hiszpanię do mistrzostwa Europy w 2009, 2011 i 2015 roku oraz srebra na igrzyskach w Londynie (2012) i brązu w Rio de Janeiro (2016). W tym roku w roli asystenta Nicka Nurse'a sięgnął po mistrzostwo ligi NBA z Toronto Raptors.
- Obydwie drużyny nie przegrały, pokazują piękną koszykówkę, ale stawiam na Hiszpanię. To jest sezon, rok trenera Sergio Scariolo - podkreślił.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze