Pindera: Będzie zadyma w Częstochowie?
Czy Robert Parzęczewski i Łukasz Wierzbicki sięgną kiedyś bokserskich szczytów nie wiemy. Ale w piątek w Częstochowie, na gali Tymex Boxing Night 9, będą faworytami i powinni odpowiedzieć na kilka pytań. Podczas tego wieczora kilka walk może skończyć się nokautami. A jedna na pewno zadymą.
Z uwagi na stawkę najwyższy ciężar gatunkowy będzie miał pojedynek Ewy Brodnickiej z Argentynką Edith Soledad Matthysse, w którym Polka bronić będzie tytułu mistrzyni świata organizacji WBO w wadze superpiórkowej, ale bardzo prawdopodobne, że show skradną jednak panowie.
25-letni Robert Parzęczewski (23-1,16 KO) przyzwyczaił nas ostatnio do nokautów i takie też zakończenie obiecuje w najbliższy piątek. Tyle że Patricka Mendy'ego (18-14-3, 1 KO), z którym zmierzy się w najbliższy piątek nie jest łatwo znokautować. Na razie dokonał tego jedynie sześć lat temu Callum Smith, ale to też nie był klasyczny nokaut. Bokser z Gambii wyglądał, że może walczyć dalej, ale sędzia walkę zatrzymał już w pierwszej rundzie.
Mimo wszystko nie przekreślałbym szans Parzęczewskiego na takie właśnie zakończenie. Nokautował w wadze półciężkiej, po przeniesieniu się o kategorię niżej, tak właśnie potraktował kilka miesięcy temu Rosjanina Dmitrija Czudinowa, więc jeśli teraz mówi, że zdeklasuje Patricka Mendy w Częstochowie, trzeba to traktować jako poważną deklarację.
Mendy potrafi jednak boksować, jest pięściarzem niewygodnym i śliskim, co pokazał już wielokrotnie. W Polsce też walczył kilka razy, ostatni raz dwa lata temu w Siemiatyczach z Kazachem Ali Achmiedowem, który dziś jest bliski pojedynku o mistrzostwo świata. Wcześniej wygrał w Białymstoku z Robertem Świerzbińskim, a w Łodzi przegrał z Kamilem Szeremetą.
W starciu z Parzęczewskim też ma niewielkie szanse na zwycięstwo. Polak jest młodszy, większy, szybszy i silniejszy, więc nokaut mimo wszystko jest możliwy. Jedno jest pewne, po tej walce nie poznamy jeszcze odpowiedzi na pytanie, czy "Arab" sięgnie kiedyś bokserskich szczytów, nie dowiemy się gdzie jest jego sufit, ale z pewnością będziemy odrobinę mądrzejsi.
Podobnie rzecz się ma z Łukaszem Wierzbickim (18-0, 7 KO). On i Parzęczewski nie mają wprawdzie za sobą sukcesów w boksie olimpijskim, ale w zawodowym radzą sobie całkiem dobrze. Wierzbicki zaczynał od kickboxingu, bokserskich walk na amatorskich ringach w odróżnieniu od Parzęczewskiego nie toczył. A dziś ma już na koncie 18 wygranych pojedynków, jest niepokonany i robi wyraźne postępy.
Coraz lepszy jest jego prawy prosty, co u mańkuta odgrywa duże znaczenie, nie czeka już tylko na kontrę, ale potrafi też zaatakować. I ma serce do walki. Udowodnił to w ostatnim pojedynku z Mikołajem Wowkiem, spadał już w przepaść, ale pokazał charakter i kontrującym prawym sierpowym znokautował mieszkającego w Polsce Ukraińca.
Jego rywal Louis Greene (10-1, 5 KO) powinien mu odpowiadać. Nieco wyższy od niego, i rok młodszy, 27 letni Anglik lubi atakować, a Wierzbicki kontrować, więc może być ciekawie. Stawiam na zdecydowane, punktowe zwycięstwo Polaka, i na wygraną przed czasem Parzęczewskiego, choć w tym przypadku "czasówka" nie jest wcale taka pewna.
Duża niewiadoma natomiast to występ 26-letniego Patryka Szymańskiego(19-2,10 KO). Po przegranym horrorze z Robertem Talarkiem w Katowicach ogłosił, że kończy karierę. Radziłem mu wówczas, by przemyślał sprawę i nie podejmował takich decyzji pod wpływem emocji.
W Częstochowie zmierzy się z pięć lat starszym Denisem Kriegerem (14-8-1, 9 KO), Mołdawianinem mieszkającym w Hamburgu i jeśli będzie walczył tak, jak w pierwszej rundzie z Talarkiem, to nie powinien mieć większych problemów. Ale musi uważać i nie może się z nim bić, bo Krieger jest nieobliczalny.
Marcin Siwy (19-0, 8 KO) w starciu z Konstantinem Dowbiszczenką (6-4-1, 3KO) w wadze ciężkiej też powinien być górą. Siwy ma 28 lat jest niepokonany, ale i niesprawdzony. Lata lecą, a my wciąż nie wiemy na co go stać. Mistrzem świata nie będzie, ale być może byłby przy dobrym przygotowaniu gotowy na kogoś z wyższej półki. Najwyższy czas, by spróbował i dał sobie szansę, kiedyś wiązano z nim przecież spore nadzieje. Na razie zapewnia tylko, że znów poważnie traktuje boks.
Nie wiem jednak, czy aż tak, jak Tomasz "Zadyma" Gromadzki (10-2-1, 3 KO), młody przedsiębiorca (prowadzi dwa zakłady pogrzebowe) i zawodowy pięściarz, który nie jest wprawdzie wielkim bokserskim talentem, ale ma wielki talent do pracy. I w piątkowy wieczór sprawdzi umiejętności mieszkającego w Anglii, znacznie wyższego Sebastiana Ślusarczyka (5-0, 3KO). Wygląda na to, że w Częstochowie będzie jednak zadyma.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze