Pindera: Bietierbijew ma królewskie aspiracje

Sporty walki
Pindera: Bietierbijew ma królewskie aspiracje
fot. Polsat Sport

I po tym, w jaki sposób rozprawił się w Filadelfii z niepokonanym wcześniej Aleksandrem Gwozdykiem, są one jak najbardziej uzasadnione. Artur Bietierbijew (15-0, 15 KO) nie wygrywa, tylko nokautuje jednego po drugim i zamierza możliwie szybko wyczyścić kategorię półciężką. Na razie niewiele się zmieni.

Waga półciężka dalej będzie mówić po rosyjsku, zresztą Ukrainiec Gwozdyk sam przyznał, że częściej posługuje się językiem rosyjskim niż ukraińskim. Ale po przegranej z 34 letnim Czeczenem wypadł z gry o tron. Być może kiedyś wróci. A Siergiej Kowaliow, mistrz WBO i Dmitrij Biwoł, czempion WBA, to przecież też Rosjanie. Bietierbijew również jest obywatelem Federacji Rosyjskiej, tyle że z pochodzenia Czeczenem, urodzonym w Dagestanie. I jak zunifikuje wszystkie pasy, to waga półciężka wciąż będzie mówiła po rosyjsku.

 

Prawdę mówiąc nie wszyscy fachowcy stawiali na niego w starciu Gwozdykiem (17-1, 14 KO). Nie brakowało głosów, że Ukrainiec jest lepszym bokserem, ma lepsze warunki fizyczne i lepszą pracę nóg, a że też bije mocno, eksperci twierdzili, że to Gwozdyk, a nie Bietierbijew będzie nowym mistrzem dwóch organizacji. Ale siła byłego mistrza i wicemistrza świata, oraz dwukrotnego mistrza Europy amatorów raz jeszcze wzięła górę. W pierwszej w historii unifikacji niepokonanych zawodowych mistrzów wagi półciężkiej pokazał też, że naprawdę umie boksować, nie tylko nokautować. Oczywiście współczynnik nokautów wynoszący równe 100 procent musi robić wrażenie, ale na mnie większe robi to jak toruje sobie drogę do zwycięstw, jak blokuje uderzenia rywala, jak z zimną krwią łamie go psychicznie i fizycznie, okazując przy tym szacunek, co było widać przed i po walce.

 

Warto pamiętać, że Bietierbijew prawdopodobnie byłby też mistrzem olimpijskim, ale zamiast w półciężkiej, która jest jego naturalną wagą, wybrał się do Londynu (2012) niepotrzebnie w junior ciężkiej, gdzie trafił na znakomitego Ołeksandra Usyka z którym w niższej kategorii wygrywał. W Londynie mógł odpaść już w pierwszej rundzie po walce z Amerykaninem Michaelem Hunterem. Był remis 10:10, zadecydowały tzw. małe punkty. Dziś Usyk i Hunter walczą już w najcięższej kategorii, a on wrócił do półciężkiej, potężna siła jednak pozostała. Gwozdyk czuł każde jego uderzenie, szczególnie na korpus, i po wyraźnie przegranej dziewiątej rundzie, w kolejnej, dziesiątej, już pękł. Podobała mi się chłodna analiza trenera Bietierbijewa, Marc Ramseya po słabym ósmym starciu powiedział do Rosjanina: potrzebujemy czterech wygranych rund. I Bietierbijew zrobił to, o co prosił trener. Podkręcił tempo, wzmocnił jeszcze presję i siłę ciosów, a Gwozdyk nie był w stanie go powstrzymać. W 10 rundzie było po wszystkim.

 

Czy powstrzyma go Kowaliow lub Biwoł? Myślę, że nie, rozbije jednego i drugiego. Tyle że Kowaliow może przegrać wcześniej z Saulem Alvarezem i Meksykanin wejdzie do gry. Biwoł też musi poczekać na unifikację, bo najbliższy pojedynek Bietierbijew stoczy prawdopodobnie z obowiązkowym pretendentem do pasa IBF, Chińczykiem Meng Fanlongiem (16-0,10 KO), przypuszczalnie 25 stycznia na jego terenie, w Chiński Nowy Rok. 87 letni Bob Arum już o wszystkim pomyślał, zawsze bowiem wiedział gdzie są konfitury. A dopiero później przyszedłby czas na Dmitrija Biwoła (17-0, 11KO) . Jedno jest pewne, rok 2020 będzie dla najlepszych pięściarzy wagi półciężkiej bardzo ciekawy. A dla Bietierbijewa może być wyjątkowo korzystny finansowo. 

Janusz Pindera, seb, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie