NBA: Clippers nie dali szans Warriors
Koszykarze Golden State Warriors, uczestnicy pięciu ostatnich finałów ligi NBA, sezon 2019/20 zaczęli od wysokiej porażki. W czwartek we własnej hali ulegli 122:141 Los Angeles Clippers, którzy są faworytami rozgrywek.
Warriors przez pięć lat dominowali w lidze, w tym czasie trzykrotnie zdobyli mistrzostwo. Teraz jednak są zupełnie inną drużyną. Po zakończeniu ostatniego sezonu odszedł Kevin Durant, a poważną kontuzję kolana leczy Klay Thompson. Clippers również przeszli latem metamorfozę. Oni jednak dzięki pozyskaniu Kawhiego Leonarda i Paula George'a stali się niezwykle silni.
We wtorek na inaugurację Clippers pokonali lokalnego rywala Lakers 112:102, a w czwartek po prostu zmietli z parkietu Warriors, choć na razie grają bez kontuzjowanego George'a. Zespół z Los Angeles spotkanie zaczął od prowadzenia 14:0, a w trzeciej kwarcie ich przewaga sięgnęła aż 31 punktów i trener Doc Rivers wpuścił na parkiet zawodników z głębokich rezerw.
Clippers trafiali do kosza z niesamowitą skutecznością 62,5 proc. Najwięcej punktów zdobył dla nich rezerwowy Lou Williams - 22. Leonard w 21 minut uzyskał 21 pkt, dziewięć asyst i pięć zbiórek.
"Kawhi już wcześniej był świetny, ale ten sezon zaczął na jeszcze wyższym poziomie" - komplementował podopiecznego trener Doc Rivers.
Dla pokonanych 23 pkt zdobył Stephen Curry. Słynny strzelec trafił jednak tylko dwa z 11 rzutów "za trzy".
"Załatwili nas tak, jak zwykle my to robiliśmy, czyli świetną grą w trzeciej kwarcie. Jutrzejsze szkoleniowe oglądanie tego meczu nie będzie dla nas przyjemne" - powiedział Curry.
"Takich spotkań może być więcej, bo mamy wielu młodych zawodników, którzy jeszcze dużo muszą się nauczyć. Przez ostatnie pięć lat żyliśmy w świecie, który teoretycznie nie miał prawa istnieć" - dodał trener Warriors Steve Kerr.
Minionej nocy ciekawie było w Houston, gdzie zmierzyły się dwie drużyny mające mistrzowskie aspiracje - miejscowi Rockets oraz Milwaukee Bucks. Spotkanie lepiej zaczęli gospodarze, którzy na przerwę schodzili prowadząc 66:50.
Z minuty na minutę coraz lepiej grał jednak gwiazdor gości Giannis Antetokounmpo. Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) poprzedniego sezonu mecz zakończył z triple-double, na które złożyło się 30 pkt, 13 zbiórek i 11 asyst.
Bucks na pierwsze w meczu prowadzenie wyszli dopiero na 8.34 min przed jego zakończeniem. Ostatecznie wygrali 117:111, choć przez ostatnie pięć minut musieli sobie radzić bez Antetokounmpo, który opuścił parkiet za sześć fauli.
"Giannis jest niesamowity, ale wszyscy jesteśmy prawdziwymi wojownikami i wiemy, co do nas należy" - podkreślił Wesley Matthews, który dołożył 14 pkt.
Wśród pokonanych najlepszy był pozyskany latem Russell Westbrook - 24 pkt, 16 zbiórek i siedem asyst. James Harden uzyskał 19 pkt i 14 asyst, ale słynny brodacz trafił tylko dwa rzuty z gry i miał aż siedem strat.
"Wszystko będzie dobrze. Od początku było jasne, że raczej nie wygramy wszystkich 82 meczów. Teraz mamy szanse wygrać 81" - uspokajał trener Rockets Mike D'Antoni.
W trzecim czwartkowym spotkaniu koszykarze Atlanta Hakws pokonali na wyjeździe Detroit Pistons 117:100. Trae Young zdobył dla zwycięzców 38 punktów.
Wyniki czwartkowych meczów koszykarskiej ligi NBA:
Detroit Pistons – Atlanta Hawks 100:117
Houston Rockets – Milwaukee Bucks 111:117
Golden State Warriors – Los Angeles Clippers 122:141
Komentarze