Żużel w Przemyślu. "Chcemy tym sportem połączyć społeczeństwo"
- Miasto, jeśli chodzi o sport, jest strasznie podzielone. Każdy narzeka, jeden drugiemu wydziera "złotówkę". To chyba zniechęca kibiców. Dlatego uważam, że powinno być coś nowego, co mogłoby połączyć społeczeństwo. Być może żużel będzie tym sportem - powiedział Maciej Gilowski, prezes Spartana Przemyśl, który dąży do powstania kolejnego ośrodka żużlowego w Polsce.
Krystian Natoński: Skąd narodził się pomysł na sekcję miniżużlową w Przemyślu?
Maciej Gilowski: Zaczęło się to parę lat temu, jak jeszcze przebywałem w Szwajcarii. Na treningi dojeżdżałem do Lgini na tor prywatny Tomka Dutki. Tak naprawdę to on zainspirował mnie do tego wszystkiego. My - amatorzy, mieliśmy ogromne problemy z treningami na Podkarpaciu i chciałem zrobić prywatną bazę dla siebie. Mój siedmioletni syn, wówczas miał pięć lat - jeździł ze mną, miał swój motorek i jeździł na tym torze. I tak wyszło. W zasadzie to on był takim motorem napędowym do tego.
Jak wygląda kadrowo sekcja miniżużlowa oraz w jakim wieku są zawodnicy?
Obecnie jest dwunastu chłopaków w wieku od siedmiu do dwunastu lat..
Rozumiem, że jak ten najstarszy "wydorośleje", a klub nie będzie jeszcze w stanie stworzyć mu warunków do rozwoju, to wtedy będzie trzeba puścić go w żużlowy świat.
W najbliższym czasie zostanie zawiązana sekcja żużlowa Spartana. Powoli mamy w planach skompletować jeden bądź dwa motocykle i zacząć szkolenie na tych większych motorkach - 250cc. Docelowo nie chcielibyśmy pozbywać się chłopaków na tym etapie. Chcielibyśmy, że zostali i dalej kontynuowali karierę.
Można spodziewać się mniej więcej kiedy powstanie nowy stadion, na którym będzie można trenować?
To jest świeża sprawa, trochę rozwojowa. Byliśmy już w Rzeszowie, gdzie mieliśmy złożyć wstępną dokumentację, kosztorys - jak to miałoby wyglądać. Mamy dostać koordynatora, który będzie nam kierował w jakiś projekt. Na razie czekamy i to są decyzje, które nie zależą od nas.
W takim razie zapytam inaczej. Kiedy chciałby pan, aby zaczęły się prace nad nowym stadionem?
Chciałbym jak najszybciej (śmiech). Jestem w gorącej wodzie kąpany i od razu wpuściłbym sprzęt i zaczął działać (śmiech).
A tak patrząc na realny scenariusz?
Działamy dwutorowy. Jedna droga to środki ministralne oraz unijne, a druga droga to rozmowy z prezydentem, który chce zagospodarować dla nas środki. Są jeszcze podmioty prywatne, które nam coś obiecały. Kwestia jest taka gdzie, co i jak zorganizujemy. Myślę jednak, że już na wiosnę pierwsze prace ruszą na stadionie Polonii.
A jak wyglądają obecne realia, jeśli chodzi o infrastrukturę?
Jeżeli chodzi o stadion Polonii, który nie jest miejskim klubem - jeszcze za poprzedniej władzy mieli projekt za parę milionów i ten projekt przeszedł przez dwie fazy, a trzecia faza była po prostu czystą formalnością. Aczkolwiek ówczesny prezydent miał inwestycję o nazwie "trasa podziemna" i zaprosił do siebie prezesa klubu, porozmawiali i powiedział żeby wycofał swój projekt, a miasto przedstawi swój. Klub wycofał projekt, ale prezydent przegrał wybory i klub został na lodzie. Teraz zaczynają wszystko od nowa. Wie pan, to jest piąta liga piłki nożnej, więc każdy ma ich w nosie. Nikt nie da im miliona czy dwóch na zrobienie obiektu, żeby mogła tam grać piąta liga. Także im jest ten żużel potrzebny, żeby pozyskać jakieś środki. Nie oszukujmy się, że żużel w Polsce to taki motor napędowy.
Śmiało można rzec, że to jeden ze sportów narodowych. Czyli odzew z miasta jest?
Jak najbardziej. Prezydent jest chętny, aby pozyskać środki. Do tego są podmioty prywatne. Rozmawiamy z firmami budowlanymi, które wykonałyby jakiś zakres prac w ramach "sponsoringu". Cały czas latamy i jesteśmy w obiegu.
Jaka jest w ogóle specyfika miasta Przemyśl, jeśli chodzi o sport? Piłka nożna jest najpopularniejszą dyscypliną? Czy żużel ma szansę przebić się jako sport numer jeden?
Ja osobiście pochodzę z Jarosławia, czyli miasta oddalonego 35 kilometrów od Przemyśla. I powiem panu, że Przemyśl jest naprawdę specyficznym miastem. Pomijając fakt, że miasto jest zadłużone i mogę panu dać przykład, jeśli chodzi o sport. W Jarosławiu jest czwarta liga piłki nożnej, ale dotacja na klub wyniosła 650 tysięcy. Dodam, że Jarosław ma połowę mniejszy budżet od Przemyśla. Ping-pong miał 150 tysięcy. W zasadzie trzy sekcje dostały w sumie milion złotych. A niech pan zgadnie ile w styczniu było przeznaczonych pieniędzy na sport w Przemyślu - na dwadzieścia sekcji.
W Jarosławiu powiedział pan, że milion. W Przemyślu na dwadzieścia sekcji zakładam, że mniej. Niech będzie, że 600-700 tysięcy?
120 tysięcy...
Naprawdę?
Naprawdę. Niech pan teraz wyobrazi sobie skalę…
To jest przepaść.
Przepaść. W Przemyślu w zasadzie nie ma sportu. Bo jeżeli na piłkę nożną chodzi sto, dwieście osób - jak jest jakiś ważny mecz, to powiedzmy, że sześćset osób. No to co to jest za sport? Tak naprawdę sportem numer jeden jest piłka ręczna, gdzie chodzi siedemset osób. Ale jeżeli mówimy o profesjonalnym sporcie, to wygląda to średnio. Dla odmiany powiem, że w Przemyślu jest futbol amerykański, gdzie przychodzi prawie tysiąc ludzi. To pokazuje, że ludzie są zmęczeni piłką. Miasto, jeśli chodzi o sport, jest strasznie podzielone. Każdy narzeka, jeden drugiemu wydziera "złotówkę". To chyba zniechęca kibiców. Dlatego uważam, że powinno być coś nowego, co mogłoby połączyć społeczeństwo. Być może żużel będzie tym sportem.
Jeżeli wspomniał pan, że futbol amerykański przyciąga taką publikę, to myślę, że żużel, który jest bezapelacyjnie bardziej popularnym sportem w Polsce - jest w stanie przyciągnąć naprawdę tłumy kibiców.
Tym bardziej, że ludzie przychodzili na mecze futbolu amerykańskiego, a pytali się jakie są zasady, bo nie wiedzieli. Oni po prostu przyszyli, pooglądali. Dochodziło do tego, że nawet nie wiedzieli jaki był wynik, kto wygrał.
Po prostu przychodzili, bo są głodni sportowych emocji.
Dokładnie.
W momencie, gdyby powstał nowy stadion, to na ile miejsc?
Ciężko powiedzieć. Myślę, że na dwa, trzy tysiące. To jest realna liczba. Czas pokaże.
Na jakim etapie znajduje się teraz Spartan Przemyśl? Jakie są te bliskie plany i jakie są te dalekosiężne? Wiadomo, że na mecie jest start w drugiej lidze, ale co jest po drodze?
Mamy aspekt sportowy, ale też rozbudowujemy bazę i infrastrukturę. Jeśli chodzi o plany sportowe na najbliższy sezon, to chcemy odjechać przynajmniej dziesięć turniejów dla chłopaków, którzy są świeżo po licencji. Chcemy, żeby nabrali doświadczenia. Docelowo chcielibyśmy powoli przebijać się do czołówki miniżużla.
W sekcji jest dwunastu zawodników. Biorąc pod uwagę, że klub powstaje od zera, to myślę, że niejeden ośrodek żużlowy z wielkimi tradycjami mógłby wam pozazdrościć.
To raz. A dwa mogę powiedzieć, że przewinęło się ponad dwadzieścia osób. To też pokazuje, że jest jakiś potencjał.
Rozumiem, że PZMot to zauważa i pomaga wam chyba w jakiś stopniu?
To źle pan rozumie (śmiech). My jesteśmy zdani sami na siebie.
Żużlowe władze nie zauważają, że próbujecie pojawić się na żużlowej mapie?
Wydaje mi się, że nie tylko nas.
O tyle dziwne, że żyjemy w czasach, kiedy martwimy się o każdy ośrodek żużlowy. Za chwilę kolejne mogą upaść...
Mówimy tak dużo o szkoleniu młodzieży, a nic z tym nie robimy.
To są na pewno smutne słowa. Wydawałoby się, że władze polskiego żużla powinny zrobić wszystko, aby wam pomóc.
W teorii tak powinno być, ale niestety smutna rzeczywistość pokazuje, że jest inaczej. Każdy klub jest zdany sam na siebie. My mamy jeszcze utrudnione zadanie, bo zaczynamy od zera. Żeby dojść do jakiegoś pułapu jak Wawrów, to musimy wykonać katorżniczą pracę.
Czy jak chociażby Śląsk Świętochłowice, który od kilku lat próbuje wrócić na żużlową mapę.
Oni też są zdani na siebie, nie mają żadnego wsparcia.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze