David Stern - śmierć wizjonera
Przez 30 lat, od 1984 do 2014 roku, syn właściciela małego sklepiku spożywczego z Nowego Jorku był synonimem sukcesu dziś jednej z najpopularniejszych lig sportowych na świecie. Kiedy zmarły przed kilkoma dniami 77-letni David Stern stał się szefem NBA, hale były w połowie puste, finały pokazywano z jednodniowym opóźnieniem z taśmy, a NBA miała opinię “ligi kokainistów”. Jak to zrobił? Poniżej kilka z wielu przykładów wizji, która przerosła nawet jego oczekiwania!
Loteria NBA Draft: miliarderzy wpatrzeni w kulki
W 2020 roku loteria naboru do NBA (NBA Draft Lottery) jest czymś, co nie tylko przyciąga uwagę całego koszykarskiego świata, ale jest uważana za coś… jak najbardziej normalnego. W 1985 roku, kiedy już w pierwszym roku funkcjonowania jako komisarz National Basketball Association, Stern zaproponował ten pomysł, pukano się po głowach. Warci setki milionów dolarów (czasami miliardów) faceci w garniturach będą obserwowali z napięciem loteryjne kulki mające decydować o przyszłości ich klubów? Jak to możliwe, by przyszłość wartych miliardy zespołów zależała od losu, a nie kolacji kilku wpływowych ludzi, czasami polityków, w ekskluzywnych klubach, przy cygarze i whisky? Przecież to szaleństwo! Nie dla Davida Sterna, który od razu zrozumiał, że należy z NBA zrobić ligę, która nigdy nie będzie miała jednego faworyta, ligę, gdzie loteryjna kulka wyrównywać będzie dysproporcje pomiędzy zawartością konta bankowego właściciela klubu, a marzeniami kibiców. Do dziś nikt inny tego w największych ligach Stanów Zjednoczonych - NFL, NHL i MLB - nie robi.
Konkurs wsadów? To profanacja!
Ta (znacznie) młodsza niż ja generacja pewnie od razu zapyta: ”Wsady? Przecież to sól NBA!”...ale nie zawsze tak - przed Davidem Sternem - bywało. Przypomnę, że wsady zostały zalegalizowane w wylęgarni wielkich talentów czy lidze uniwersyteckiej dopiero w 1976 roku. Do tej pory - nawet i później - były uznawane za coś niegodnego prawdziwego koszykarza, coś samolubnego, czym nie ma się co chwalić. John Wooden, trener, który w USA miał i ma status świętego, był wielkim wrogiem tego “wynaturzenia” i nawet po połączeniu lig NBA i ABA, tylko raz, w latach siedemdziesiątych konkurs wsadów był częścią ligi.
Stern przywrócił konkurs wsadów podczas Meczu Gwiazd w 1984 roku i zrobił z czegoś, czego nie wypadało robić SHOW! To, co miliony przede wszystkim czarnoskórych chłopaków próbowało robić na betonowych boiskach dzielnic Nowego Jorku, Los Angeles czy Chicago, stało się czymś celebrowanym podczas największego, oglądanego na całym świecie święta National Basketball Association. NBA wyszła do ludzi...i to się opłaciło.
Rewolucja: NBA bez kokainy i na żywo...nie z taśmy?!
W 1984 roku David Stern przejął ligę, która sportowo i pod względem zainteresowania kibiców była...ligą marginalną. Wiem, że to dziś trudno sobie wyobrazić, ale do połowy lat osiemdziesiątych, mająca wtedy prawa telewizyjne stacja CBS pokazywała finały National Basketball Association… z taśmy, z jednodniowym opóźnieniem. I to wcale nie w najlepszym czasie antenowym. NBA? To liga narkomanów!
Na trzy lata przed przejęciem roli komisarza NBA przez Sterna, do aż 16 z 23 zespołów NBA trzeba było na koniec roku dokładać pieniądze, a nie na nich zarabiać, a mecze rozgrywano wypełnionych do połowy halach. Nie ma się co dziwić, skoro z publikowanych wtedy materiałów, opartych na informacjach ze środka NBA wynikało, że przynajmniej 40 procent (niektóre źródła mówiły nawet o 75 procentach!) graczy ligi używa kokainy. Stern wiedział, że nie zmieni oblicza ligi nie pokazując, że sprawę kokainy traktuje poważnie. W 1986 roku, po trzeciej wpadce na testach kokainowych dożywotnio wyrzucił z ligi czterokrotnego uczestnika Meczu Gwiazd - Michaela Ray’a Richardsona - to był szok dla graczy, ale też sygnał dla sponsorów i fanów: możecie wrócić, traktujemy sprawę śmiertelnie poważnie.
Larry, Michael, Earvin i wielki świat
Oczywiście, że Sternowi bardzo pomógł też fakt, że kiedy został komisarzem ligi, mógł pokazywać gwiazdy formatu Larry'ego Birda, Earvina Magica Johnsona czy Michaela Jordana. To on jednak wpadł na pomysł, by pokazywać ich właśnie na świecie, a nie tylko w USA. Rozpoczęło się od McDonald’s Open, a przełom nastąpił w 1992 roku, kiedy gracze NBA stali się częścią olimpijskiej reprezentacji Stanów Zjednoczonych na igrzyska w Barcelonie. Reszta, to już historia: NBA ma dziś ponad tuzin biur na całym świecie, pokazywana jest na żywo w 215 krajach, w 50 językach. Na początku tego sezonu, w lidze było 108 graczy urodzonych poza USA, reprezentujących 38 krajów.
David Stern - wizjoner. Miałem okazję kilkakrotnie z nim rozmawiać, pamiętał moje (nie najłatwiejsze) imię już po jednym spotkaniu, rozumiał rolę międzynarodowych mediów, w czasach, kiedy inni uważali nas za zło konieczne. Był najlepszym w historii komisarzem nie tylko NBA, ale w historii wszystkich lig w USA. Dziękujemy.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze