NBA: Mecze w cieniu śmierci Bryanta. "Trudno było wykrzesać z siebie energię"

Koszykówka
NBA: Mecze w cieniu śmierci Bryanta. "Trudno było wykrzesać z siebie energię"
fot. PAP/EPA

Niedzielne mecze NBA były rozgrywane w cieniu tragicznej śmierci jednego z najsłynniejszych koszykarzy w historii ligi - Kobego Bryanta. W ośmiu halach zawodnicy i kibice oddali hołd legendarnemu graczowi Los Angeles Lakers, który zginął w katastrofie lotniczej.

W Portland mecz miejscowej drużyny Trail Blazers z Indiana Pacers (139:129) poprzedziły 24 sekundy ciszy. Z takim numerem występował na boisku Bryant w drugiej części swojej kariery.

 

Aż 50 punktów i 13 asyst zanotował w tym spotkaniu Damian Lillard. Został pierwszym graczem drużyny z Portland, mogącym pochwalić się co najmniej 40-punktową zdobyczą w trzech kolejnych meczach NBA. - To była dobra decyzja, aby rozegrać spotkanie na jego cześć. Myślę, że tego by właśnie chciał. Trudno było grać w tak smutnym dniu, trudno było wykrzesać z siebie energię - przyznał Lillard.

 

14 punktów dla Blazers dodał weteran Carmelo Anthony, kolega Bryanta z reprezentacji olimpijskiej USA. - Rozmawiałem z nim kilka dni temu. Nasza relacja opierała się na czymś znacznie głębszym niż koszykówka. To była przyjaźń, to było jak w rodzinie - powiedział wzruszony Anthony.

 

Wielu kibiców przyszło na mecz w żółto-fioletowych koszulkach Lakers, aby w ten sposób oddać cześć Bryantowi, który całą swoją karierę w NBA związał z tym klubem z Los Angeles.

 

W Denver, gdzie Nuggets podejmowali ekipę Houston Rockets (117:110), spotkanie poprzedziła minuta ciszy, a po chwili publiczność zaczęła skandować "Kobe!, Kobe!". W Nowym Jorku przed meczem Knicks z lokalnym rywalem Brooklyn Nets (110:97) halę Madison Square Garden podświetlono na żółto i fioletowo.

 

W Nowym Orleanie, gdzie "Pelikany" grały z Boston Celtics (123:108), oraz w San Antonio w starciu Spurs z Toronto Raptors (106:110) zawodnicy spontanicznie przerwali grę na pierwsze 24 sekundy. W tych arenach również rozbrzmiewały okrzyki "Kobe!, Kobe!".

 

Bryant, pięciokrotny mistrz ligi NBA z Los Angeles Lakers (2000-2002, 2009-2010) i dwukrotny mistrz olimpijski z reprezentacją USA (2008 i 2012), zginął w katastrofie helikoptera w kalifornijskim Calabasas, wraz z ośmioma innymi osobami. Miał 41 lat. Wśród ofiar katastrofy była m.in. jego 13-letnia córka Gianna.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Magazyn Koszykarski - 11.01

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie