Iwanow: Jak będzie w Berlinie? Wszystko zależy od Piątka

Piłka nożna
Iwanow: Jak będzie w Berlinie? Wszystko zależy od Piątka
Fot. PAP

Nie Londyn i grający w Champions League Tottenham. Nie inne angielskie kluby i nie Barcelona ani Atletico – bo przecież i te adresy pojawiały się w mediach. To Hertha Berlin ma być nowym domem Krzysztofa Piątka. Ktoś może stwierdzić: „słabo”. Inni uznają, że będzie łatwiej, bo jednak w Premier League czy Hiszpanii szybciej można „odbić się od ściany”. Z faktami nie ma jednak co dyskutować. Jest w Niemczech i koniec. Teraz wszystko w jego rękach. A bardziej w głowie i w nogach.

Napastnik reprezentacji Polski trafił do Bundesligi z wielu różnych powodów, bo jak wiadomo, w dzisiejszej piłce o kierunkach transferowych decyduje wiele innych czynników nie mniej ważnych niż tylko wola zawodnika i jego nowego trenera. Patrząc na to zupełnie bez jakichkolwiek emocji, na chłodno, nie sposób dziś jednoznacznie powiedzieć, że to ruch dobry czy zły.

 

Tak naprawdę wszystko będzie zależeć od samego Piątka. Od jego dyspozycji, skuteczności, tego jak wkomponuje się w zespół, który będzie poznawał de facto z marszu. Nigdzie nie jest powiedziane, że w Niemczech będzie mu łatwiej strzelać gole niż w Serie A. Wie coś na ten temat Dawid Kownacki, który przebył podobną drogę. W Sampdorii nie wszystko poszło tak jak zakładał. W Duesseldorfie zaczął co prawda nieźle, ale w tym sezonie na jego koncie nie widnieje niestety, żadna ligowa bramka.

 

Gdyby Piątek ostatnio w Milanie prezentował się tak dobrze jak w Genoi, czy na początku swej przygody z „rosso-nerrimi” nikt na pewno z niego by nie rezygnował. I nie ma co zrzucać całej winy na transfer Zlatana Ibrahimovića, czy nagłe przebudzenie Ante Rebića. Albo niewłaściwy dla Polaka styl gry zespołu. Zadecydowała przede wszystkim jego słabsza postawa.

 

I tak na marginesie, choć to w moim przekonaniu ważne. Szczerze mówiąc zawsze dziwiłem się, że wokół Piątka było w ostatnich osiemnastu miesiącach aż tyle szumu, artykułów, reportaży, a nawet wydawnictw książkowych. Stworzono z niego niemal bohatera narodowego. A jakby mniej doceniało się w tym czasie Arkadiusza Milika. Chłopaka, który po dwóch tak ciężkich kontuzjach potrafił, w bądź co bądź mocniejszym klubie, nie tylko utrzymać swoją pozycję, ale być jednocześnie w ubiegłym sezonie najlepszym strzelcem „Azzurich” i  zdobyć więcej goli nawet od Driesa Mertensa.

 

Ktoś powie – „Pio” był wtedy skuteczniejszy w Serie A. Ale jednak większość bramek zdobył wtedy dla Genoi, a nie dla Napoli, które jako jedyne w jakimś stopniu i do pewnego czasu starało się naciskać włoskiego hegemona z Turynu. A i w obecnych rozgrywkach, mimo że „Arkadiuszo” w lidze nie rozegrał wszystkich spotkań  (bo zaledwie 12) oraz miał problemy ze zdrowiem zdobył siedem bramek i znów jest w drużynie pod tym względem najlepszy. Choć klub spod Wezuwiusza ciągle ma w składzie Mertensa, a do tego latem ściągnął przecież nie tylko Hirvinga Lozano ale i Fernando Llorente.

Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie