ME w wioślarstwie: Natan Węgrzycki-Szymczyk nie składa broni w walce o igrzyska

Inne
ME w wioślarstwie: Natan Węgrzycki-Szymczyk nie składa broni w walce o igrzyska
fot. PAP/ Jakub Kaczmarczyk
Natan Węgrzycki-Szymczyk wywalczył srebrny medal mistrzostw Europy.

Wioślarz Natan Węgrzycki-Szymczyk po nieudanym ubiegłym roku, kiedy to nie zakwalifikował się na igrzyska, znów wrócił na szczyt. W Poznaniu wywalczył srebrny medal mistrzostw Europy i nie zamierza składać broni w walce o wyjazd do Tokio.

Wicemistrzostwo Europy to największy sukces 25-letniego wioślarza, który ma na koncie wiele medali w kategoriach młodzieżowych; w 2013 roku został m.in. mistrzem świata juniorów. W "dorosłej" rywalizacji brakowało mu jednak spektakularnych sukcesów, dobrze zaprezentował się na igrzyskach w Rio de Janeiro, gdzie jako 21-latek był siódmy w jedynce.

 

Przed rokiem na mistrzostwach świata był dopiero 10., do kwalifikacji olimpijskiej zabrakło mu zaledwie jednej lokaty.

 

– Nie ukrywam, że po tych mistrzostwach złapałem doła, potem na mistrzostwach Polski byłem dopiero trzeci – wspomniał Węgrzycki-Szymczyk.

 

Zobacz także: ME w wioślarstwie: Polskie zespoły wywalczyły brązowe medale

 

W Poznaniu nie był kandydatem do medalu. Z wyścigu na wyścig rozkręcał się i w finale zameldował się drugi na mecie. Wyprzedził medalistów ostatnich mistrzostw świata - złotego Niemca Olivera Zeidlera oraz Norwega Kjetila Borcha.

 

– Regaty w Poznaniu w mojej konkurencji były prawie jak mistrzostwa świata. Zabrakło dwóch mocnych jedynkarzy z Nowej Zelandii i Kuby, oraz Brytyjczyka – przyznał Węgrzycki-Szymczyk, który z większą nadzieją patrzy na majowe kwalifikacje olimpijskie.

 

– W europejskich regatach nie będę mógł wziąć udziału, bowiem Polska ma już dużo miejsc na igrzyskach i w pierwszej kolejności szansę otrzymają te kraje, które mają mniej zakwalifikowanych załóg. Wynik w Poznaniu pokazał, że jestem w stanie powalczyć o awans na igrzyska, choć będzie to trudne zadanie, bowiem kwalifikację uzyska tylko dwóch najlepszych zawodników. Zdaję sobie sprawę, że mam wciąż jeszcze wiele do poprawy, przede wszystkim muszę popracować nad siłą – podkreślił wicemistrz Starego Kontynentu.

 

Trenerem Węgrzyckiego-Szymczyka od początku kariery jest jego ojciec Jarosław. Po sukcesie syna nie krył radości, ale też skrytykował władze Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich.

 

– To było dla mnie wspaniałe wydarzenie. Nie tylko dlatego, że Natan jest moim synem, ale przede wszystkim dlatego, że przez ostatnie 10 lat włożyłem w tę pracę całe moje serce. Starałem się jak mogłem, niestety spotkałem się z wieloma problemami, które są typowe dla polskiego sportu. Działaczom często się wydaje, że oni są najważniejsi, ten cały sport się wokół nich kręci. Zawodnicy są od pracy na treningach i przynoszenia im korzyści. Ten medal jest dla mnie takim sukcesem przez łzy – przyznał.

 

Zdaniem szkoleniowca, jego syn przez ostatnie lata był traktowany jak piąte koło u wozu.

 

– Jedynka jest absolutnym topem w wioślarstwie, tym, czym dla sportów samochodowych jest Formuła 1. My głównie działamy na własną rękę, nie otrzymujemy pomocy, nie możemy się o nic zwrócić. To nie tak powinno wyglądać. Syn w ostatnim roku startował z kontuzją, wcześniej studiował na prestiżowych uczelniach w kalifornijskim Berkeley i Cambridge. A teraz traktowany jest jak piąte koło u wozu. Być może jedynkarz, indywidualista jest kimś, kogo związek nie potrzebuje, bo liczą się tylko osady – podkreślił Jarosław Węgrzycki-Szymczyk.

 

Dyrektor sportowy PZTW Bogdan Gryczuk odpiera jego zarzuty, uważając, że są one nieprawdziwe. Jak przypomniał, wioślarz, mimo braku kwalifikacji i dziesiątego miejsca w mistrzostwach świata, cały czas otrzymywał wsparcie finansowe ze strony państwa.

 

– My możemy wydawać środków tylko i wyłącznie w oparciu o ustawę. Gdyby był co najmniej ósmy na mistrzostwach świata, otrzymywałby najniższe stypendium, taki jest zapis w ustawie. Poza tym Natan jest cały czas w 'Teamie 100', a tylko nieliczni zawodnicy są w tym projekcie, bo on dotyczy głównie młodych sportowców, i otrzymuje 40 tysięcy złotych rocznie z budżetu państwa. To mniej więcej tyle co zawodnicy, którzy zajmą piąte-szóste miejsce na mistrzostwach świata – tłumaczył Gryczuk.

 

Przyznał jednak, że współpraca nie układa się zbyt dobrze.

 

– Głównym szkoleniowcem wioseł krótkich jest Aleksander Wojciechowski, pan Jarosław Węgrzycki-Szymczyk, jest trenerem współpracującym. Tyle, że on za bardzo nie chce współpracować, związek nie zna programu przygotowań, a chyba powinien znać. Program, który był realizowany w ubiegłym roku sprawił, że zawodnik nie zakwalifikował się na igrzyska. W tym roku został narzucony przez nas plan pracy, który realizowała cała grupa. Nie rozumiem zarzutów, że staramy się uprzykrzyć życie Natanowi. W trakcie jego studiów w Stanach Zjednoczonych opłacaliśmy mu dwa miesięczne zgrupowania, w których uczestniczył jego ojciec. Natanowi niczego nie brakowało i na pewno będziemy mu pomagać w uzyskaniu kwalifikacji olimpijskiej – zapewnił dyrektor PZTW.

RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie