Justyna Kowalczyk-Tekieli: Odporności nie zbudujemy leżąc na kanapie z jabłkiem i pilotem w dłoniach
Jednym z rządowych obostrzeń, wprowadzonych 16 października jest zamknięcie siłowni i basenów. Przeciwna podejmowaniu takich działań jest Justyna Kowalczyk-Tekieli, która wróciła z obozu w Austrii.
"Ruszajmy się. Nasze płuca muszą się wentylować, aby były zdrowe. Ciało musi się pocić, by szybciej i efektywniej wydalać toksyny. Mózg potrzebuje endorfin, hormonów szczęścia produkowanych podczas wysiłku fizycznego, by lepiej sobie radzić z trudną sytuacją. Nie dajmy sobie wmówić, że zabarykadowanie w czterech ścianach uchroni od choroby. Nawet jeśli jakimś cudem COVID-19 nas nie dopadnie, to nabawimy się innych, również ciężkich przypadłości. Bycie aktywnym nie musi oznaczać narażania się na covidowe niebezpieczeństwo" - napisała była polska biegaczka w felietonie dla "Gazety Wyborczej".
ZOBACZ TAKŻE: Developres SkyRes Rzeszów w samoizolacji! Jeden przypadek koronawirusa w drużynie
"By móc biegać na nartach, musieliśmy wyjechać kolejką na górę. Jeśli ktoś nie zakrył ust i nosa, natychmiast był wypraszany. Bez dyskusji. Gdy komuś w trakcie jazdy kolejką osłona się zsunęła, pani przez mikrofon głośno upominała. Popołudniami spotykaliśmy się w tym samym towarzystwie na jedynej w miasteczku siłowni. Nikomu do głowy nie przyszło, by ją zamykać – ani dla sportowców, ani tym bardziej dla normalnych ludzi. Trzeba było wszędzie chodzić z ręcznikiem i wszystko po sobie dezynfekować. Kto tego nie robił, był wypraszany" - dodała.
Justyna Kowalczyk-Tekieli przebywając zagranicą zauważyła, że Austriacy mają większą świadomość tego, że uprawianie sportu może pomóc w walce z pandemią koronawirusa. "Nie próbują sobie wmawiać, że można tę odporność zbudować, leżąc na kanapie z jabłkiem i pilotem w dłoniach" - stwierdziła.
Przejdź na Polsatsport.pl